Pomeczowa konferencja.
Artur Skowronek - Wisła Kraków
„Bardzo chcieliśmy wygrać. Uważam, że od początku meczu było widać nasze nastawienie, wyglądaliśmy w tych pierwszych fragmentach spotkania dobrze. Prowadziliśmy atak pozycyjny, budowaliśmy grę, ale zabrakło konkretów. Potem bramka po stałym fragmencie gry wybiła nas rytmu, ale po chwili wróciliśmy i szkoda chociażby sytuacji Kuby. Później sędzia pokazał czerwoną kartkę i musieliśmy zmienić sposób naszej gry. Po przerwie od razu ruszyliśmy wysokim pressingiem, dążyliśmy do bramki kontaktowej. Drużyna wciąż starała się, nie załamała się po drugiej bramce, dalej walczyła o kontaktowego gola. Zespół w trudnym momencie chciał pokazać charakter i to zrobił. Gol Olka dał nowe nadzieje. Byliśmy mocno zdeterminowani, żeby wywieść stad dobry wynik. Sapała zaliczył bardzo ładne trafienie, po którym trudno było nam się już pozbierać - zaczął trener Artur Skowronek.
Szkoleniowiec Białej Gwiazdy mocno wierzył w swój zespół, który 10 dni temu skutecznie przeciwstawił się częstochowianom, pokonując ich przy R22 po emocjonującym meczu 3:2. „Od początku czułem, że jesteśmy w stanie przeciwstawić się gospodarzom i powalczyć o wygraną. Raków wyszedł na murawę nisko ustawiony, co być może wynikało z tego, że przeciwnicy nie byli pewni, w jaki sposób zagramy. Nasz sposób operowania piłką sprawił również, że gospodarze grali bardzo daleko od naszej bramki. Po strzelonym golu Raków nieco przejął inicjatywę i właśnie na ten moment zwrócimy uwagę, myśląc o następnym meczu” - dodał.
W potyczce rozegranej na własnym stadionie ekipie spod Wawelu udało się w końcowych minutach wyszarpać zwycięstwo. Na pytanie, czy tym razem Wiślakom zabrakło odwagi, trener odrzekł: „Uważam, że mimo tego, iż graliśmy w dziesiątkę przez znaczną część meczu, to nie brakowało nam odwagi. Ryzykowaliśmy grą jeden na jeden z tyłu, stosowaliśmy wysoki pressing. Zostawiliśmy wówczas w obronie jedynie środkowych obrońców, pozostali zawodnicy mieli zadbać o ofensywę. Nie ma mowy o żadnej bojaźni w postawie piłkarzy”.
Marek Papszun - Raków Częstochowa
Zadowolenie po ostatnim gwizdku mógł głośno wyrazić trener częstochowian, którzy tym dzięki temu zwycięstwu mogą spać dużo spokojniej - znajdują się bowiem, ex aqeuo z Górnikiem Zabrze, w czubie tabeli dolnej ósemki. „Ten mecz początkowo nie był dla nas łatwy, nie weszliśmy dobrze, nie mogliśmy złapać płynności i zrealizować swojego planu, ale z minuty na minutę było coraz lepiej. Na pewno kibice nam w tym pomogli i to jest nasz wspólny sukces, bo dzisiaj, wygrywając z Wisłą Kraków, mamy 44 punkty i myślę, że jesteśmy bezpieczni na sześć kolejek. To jest super sprawa, gratuluję wszystkim zawodnikom, sztabowi organizacyjno-medycznemu, trenerskiemu, wszystkim pracownikom klubu, bo myślę, że to dla nas duży sukces i może za wcześnie trochę na te podsumowania, ale sądzę, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby dokończyć ten sezon z jeszcze lepszą zdobyczą punktową” - mówił na pomeczowej konferencji prasowej opiekun Rakowa.
Szkoleniowiec gospodarzy nie krył, że nie cały mecz przebiegał zgodnie z przedmeczowymi założeniami. Koniec końców jednak to właśnie beniaminek może cieszyć się z punktowej zdobyczy. „Były momenty lepsze i gorsze. Tak jak powiedziałem, ten początek nie był dla nas łatwy, bo po odbiorze piłki nie mogliśmy płynnie przeprowadzić akcji, co było jednym z założeń i zawsze jest. Wisła była dobrze dysponowana i zagrała według mnie dużo lepiej niż w Krakowie. Natomiast rzeczywiście, mój zespól był dzisiaj mocno dojrzały, bo mimo tego, że Wisła dobrze grała, to nie stworzyła sobie chyba żadnej sytuacji. Mimo tego po pięknym strzale Buksy strzeliła bramkę i było w pewnym momencie kontaktowo, ale stanęliśmy na wysokości zadania. Igor strzelił piękną bramkę, zamknęliśmy właściwie tym sposobem mecz i ten moment od trzeciej bramki do końca już był w miarę spokojny” – skomentował trener Papszun.