Po niedzielnym meczu ligowym, w którym Wisła Kraków musiała uznać wyższość Motoru Lublin, Dawid Szot podzielił się swoimi przemyśleniami o przebiegu meczu i sytuacji drużyny. Młody obrońca już od 37. minuty oglądał mecz z poziomu ławki rezerwowych, kiedy to zastąpił go Igor Łasicki.
Dawid Szot w spotkaniu z Motorem rozegrał jedynie 37 minut. Trener Albert Rudę zdecydował się na korektę w składzie ze względu na napiętą sytuację na boisku. „Z mojej perspektywy zmiana w pierwszej połowie była zrozumiała. Grałem z ryzykiem drugiej żółtej kartki. Gdyby nie czerwona kartka dla Bartka Jarocha na początku meczu, to sędzia zatrzymałby grę i dałby mi drugą żółtą kartkę. W sytuacji, gdy przegrywałem pojedynek, to nie powinienem był dopuszczać się faulu. Jest to lekcja, którą muszę przyswoić na przyszłość, ponieważ taka gra może dodatkowo osłabiać drużynę” - zwrócił uwagę.
Zapytany o pierwszą połowę niedzielnego spotkania, która nie ułożyła się po myśli krakowian ze względu na chociażby czerwoną kartkę dla Bartosza Jarocha, odparł: „Pierwsza połowa wydawała się obiecująca. Pomimo gry w osłabieniu tworzyliśmy sytuacje. Strzeliliśmy bramkę na 1:1, były sytuacje bodajże Alfaro, jakieś zamieszania w polu karnym Motoru, ale potoczyło się jak potoczyło i do końca pierwszej połowy rzeczywiście ten wynik nie był dla nas taki zły”.
Przed Wisłą trzy mecze wyjazdowe z rzędu, w którym musi gromadzić punkty, jeśli chce myśleć o awansie. „Komplikujemy sobie bardzo sytuację, bo dwa pierwsze miejsca w tabeli są już daleko. W sporcie wszystko jest możliwe i trzeba do każdego następnego meczu się przygotowywać i starać się wygrać. Jeśli damy radę awansować z dwóch pierwszych miejsc, to super, ale będzie o to trudno. Jeśli nie, to musimy walczyć o miejsca w barażach, bo chcemy za wszelką cenę awansować do Ekstraklasy. Mimo wszystko zostało jeszcze dużo grania i w następnych meczach trzeba po prostu punktować” - analizował. „Mamy teraz trzy ciężkie mecze wyjazdowe. Niezależnie od trudności naszym celem jest zdobycie jak największej liczby punktów. Nie załamujemy się i po prostu walczymy dalej, bo nie ma innej opcji. Od nowego tygodnia trzeba się przygotowywać do kolejnych meczów” - kontynuował.
Na zakończenie Szot poruszył różnice między występami w lidze a w Pucharze Polski: „Niestety w ostatnich ligowych spotkaniach nie wyglądało to tak, jak chcieliśmy. W meczach w Pucharze Polski nasza gra wydawała się bardziej energiczna i skuteczna. Chciałbym, żebyśmy grali tak, jak w Pucharze Polski. Analizując nasze mecze zauważyliśmy, że lepiej radzimy sobie z ekipami z Ekstraklasy. W ich grze nie ma tak wielu długich piłek czy intensywnych pojedynków fizycznych. Chociaż przeciwnicy są lepsi pod względem techniki i taktyki, nasz zespół radzi sobie lepiej w takich warunkach”.