Zapis przedmeczowej konferencji.
Konferencję tradycyjnie rozpoczęło przedstawienie raportu medycznego. Do kontuzjowanych Jakuba Błaszczykowskiego, Aleksandra Buksy dołączył Łukasz Burliga. W niedzielne popołudnie nie zobaczymy także Rafała Boguskiego, pauzującego za czerwoną kartkę otrzymaną w potyczce z Koroną Kielce. Dobrą informacją jest powrót do szerokiej kadry Jakub Bartosza, który w minionym tygodniu rozegrał pełne 90 minut w rozgrywkach IV ligi przeciwko II drużynie Cracovii. „Kontuzjowani zostają w Krakowie, gdzie kontynuować będą rehablitację i proces powrotu do pełnej sprawności - nie chcę ich eksploatować w podróży, są dla nich przygotowane specjalne programy powrotu na boisko. Łukasz Burliga jest w trakcie leczenia, jednak nie jest to uraz mechaniczny, a problemy zdrowotne, musi przejść kurację antybiotykową” - zaczął. Pojawiły się także pytania o sytuację Jakuba Błaszczykowskiego i jego możliwy powrót na starcie z Cracovią: „Zawsze jestem optymistycznie nastawiony. Kuba przechodzi proces leczenia, mam nadzieję, że na ten mecz uda się go wyleczyć i przygotować. Jednak nie ma drogi na skróty, a o występie zadecyduje bezpośrednia diagnoza w przyszłym tygodniu. Co do obecności Rafała Boguskiego - jedzie z nami”.
Godzina nie gra roli
Jedną z rzeczy, jakie wyróżnia niedzielne zmagania, jest bez wątpienia godzina rywalizacji. Po raz pierwszy od wielu sezonów piłkarze Ekstraklasy wybiegną na boisko o tak wczesnej porze - początek starcia wyznaczono na godzinę 12.30. „Dla obu zespołów będzie to coś nowego, co wcześniej nie funkcjonowało - mam nadzieję, że ten czas to nie tylko godzina niedzielnych obiadów, ale także dobrej gry obu drużyn” - rozpoczął szkoleniowiec krakowian, który po chwili swoimi przemyśleniami nawiązał do przeszłości znanej mu bezpośrednio z murawy. „Rzeczywiscie kiedyś takie godziny funkcjonowały. Pamiętam, że w Wodzisławiu z Odrą czuć było zapach kiełbasek smażonych w ogniu i zanim się zorientowałem, co się dzieje na boisku, przegrywaliśmy już 2-3 zero” - w swoim stylu zażartował trener Stolarczyk. „Na pewno specyfika tego stadionu była dużym atutem zespołu z Wodzisławia, który przez wiele lat utrzymywał się w Ekstraklasie. Wiadomo, że dla widowiska najlepsze są godziny wieczorne, jednak o tym wszystkim nie decydujemy my, więc po prostu musimy się do tego dostosować” - dodał opiekun Białej Gwiazdy.
Na boisku rywale, poza - przyjaciele
Podróż na Mazowsze możemy określić jako nieco sentymentalną, gdyż na stadionie im. Kazimierza Górskiego dojdzie do konfrontacji Radosława Sobolewskiego z Maciejem Stolarczykiem, którzy przecież jeszcze nie tak dawno współpracowali ze sobą w sztabie szkoleniowym krakowskiej Wisły. „Zdaje sobie sprawę z tego, że oczy wszystkich zwrócone są na mecz derbowy, jednak dla nas teraz najważniejsze jest rozegranie dobrego meczu w niedzielę. Trenerem Płocka jest Radek Sobolewski, doskonale znający nasz klub i posiadający ogromną wiedzę na nasz temat. Mamy świadomość, że po przyjściu trenera Sobolewskiego drużyna Nafciarzy prezentuje się lepiej, wygrała z Legią, wcześniej z Pogonią, więc bez wątpienia czeka nas trudne spotkanie” - zaznaczył nasz trener, w humorystyczny sposób dodając: „Szykujemy niespodziankę dla Radka, dlatego, że zna nas od podszewki, więc musimy dla niego przygotować coś specjalnego i zobaczymy, czy się to uda. Jednak będąc poważnym, widzimy jak nieprzewidywalna jest ta liga. Każdy z nas broni swojej wiedzy, swojego klubu, a naszej relacji na pewno nie zmieni wynik zbliżającego się spotkania” -kontynuował. Stolarczyk odniósł się także do sytuacji odejścia Radosława Sobolewskiego z Wisły i rozpoczęcia przez niego pierwszej, w pełni indywidualnej pracy. „Dyskutowaliśmy na ten temat dużo, spoglądałem na to przez pryzmat początku mojej przygody z Wisłą. Zdawałem sobie sprawę, że Radek jest gotowy, by stanąć u sterów nowego zespołu. Obaj byliśmy gotowi na ten krok - z jednej strony nie chciałem go tracić, a z drugiej wiedziałem, że jest to dla niego najlepsze rozwiązanie i spełnienie tego, do czego przygotowywał się przez tyle lat” - dodał szkoleniowiec.
Mazowiecko-pomorski dwumecz
Jedną z najważniejszych informacji dla drużyny Wisły jest decyzja sztabu szkoleniowego o braku powrotu do Krakowa bezpośrednio po rywalizacji z Nafciarzami. Wiślacy zostają na Mazowszu, a okres przed pucharowym pojedynkiem spędzą w Grodzisku, gdzie zostanie zorganizowane mini-zgrupowanie. „Jedziemy w 22 osoby, jest to związane z czekającym nas dwumeczem. Jeżeli chodzi o zestawienie personalne decyzję podejmę po meczu w Płocku, oceniając poziom zmęczenia i odpukać, mikrourazy, które mogą się pojawić. Chcę, by w tym meczu wystąpił optymalny skład i oczywiście będziemy dążyć do zwycięstwa w Stargardzie. Tak naprawdę jest to nasz obowiązek, choć zdaję sobie sprawę, że drużyna Błękitnych to niewygodny rywal. Ponadto niedawno daleko zaszli w Pucharze Polski, a w swojej klasie rozgrywkowej osiągają dobre wyniki” - zakończył opiekun Wisły Kraków.