Trener podczas przedmeczowej konferencji prasowej.
Cieszyć może przede wszystkim fakt, że raport medyczny przed meczem z Arką Gdynia obejmuje tylko Emmanuela Kumaha, który nabawił się urazu piątej kości śródstopia. Z pewnością stanowi to przesłankę dającą nadzieję na przełamanie fatalnej passy Białej Gwiazdy. „Michał Mak jest po urazie, ale po kilku dniach przerwy wrócił do treningów i jest gotowy na jutrzejsze spotkanie. Z kolei Vullnet został jeszcze mocniej przebadany i wniosek jest taki, że można wprowadzać go na pełne obciążenia. Ma świadomość tego, jaka jest jego sytuacja, musi pracować mocniej indywidulanie i jutro też będzie brany pod uwagę. To moment, z którego bardzo się cieszę, bo często w sytuacjach, w których się znajdujemy jest tak, że piłkarzom dolega trochę więcej niż to realnie widoczne, a teraz wszystkie ręce i nogi są na pokładzie. Cieszę się, że Kuba wrócił do treningu, a o tym, czy wystąpi zdecyduję po jutrzejszym porannym rozruchu. Ma za sobą dłuższą pauzę i musi być teraz wprowadzany sukcesywnie do zespołu, aby ten uraz się nie odnowił, także mamy przygotowany dla niego specjalny program. Pozytywem jest fakt, że większość zawodników jest zdrowa. Nie chcę mówić, że gotowa do gry, bo rzeczą oczywistą jest konieczność przepracowania pewnego okresu, by być w pełnej dyspozycji, ale myślę, że to ważny moment dla nas. Wszyscy są gotowi i zwarci i liczę na to, że wszyscy, dla których dobro klubu jest priorytetem również pomogą w jutrzejszym spotkaniu” - rozpoczął opiekun Wiślaków.
Gotowość całego zespołu
Już od dłuższego czasu Wisła Kraków trapiona była częstymi urazami, które uniemożliwiały wystawienie najmocniejszego składu. Zawsze brakowało któregoś z ważnych ogniw, co w konsekwencji wymagało na trenerze przeprowadzenie kadrowych roszad, więc sytuacja z tego tygodnia, w której talia kart trzymana przez trenera Stolarczyka jest praktycznie kompletna stanowi powód głębokiego, zbiorowego westchnienia ulgi przy Reymonta. „Miałem w tym tygodniu komfort posiadania do dyspozycji większości piłkarzy, tylko Emmanuel nie uczestniczy w zajęciach. Jest to kluczowe. Jeśli zawodnicy będą zdrowi i będą mogli przygotowywać się normalnie do spotkań, ułatwi nam to pracę i realizację programu. Możliwość pracy z całym zespołem jest istotnym elementem przygotowania do meczu i teraz czekam na efekty. Myślę, że właśnie ich gotowość pozwoli nam stawić czoła drużynom, z którymi będziemy grali w najbliższym czasie” - patrzy z nadzieją w przyszłość Stolarczyk.
Co cię nie zabiję...
Zdrowa kadra stanowi podstawę do myślenia o dobrych wynikach, które pozwoliłyby Wiśle zaczerpnąć potrzebnego jej głębokiego oddechu. Trudny, przedłużający się moment przy Reymonta, jak zwrócił uwagę szkoleniowiec krakowskiej ekipy, musi się w końcu skończyć, a zła karta odwrócić. „Historia pokazuje, że wielkich klubów, takich jak Bayern, Barcelona czy Manchester United, także dotykały porażki, trudniejsze okresy. Oczywiście, nie możemy równać się z nimi jeśli chodzi chociażby o budżet, ale są to na pewno obrazowe przykłady tego, że podobne sytuacje się zdarzają. Najważniejsze dla nas w tej chwili jest to, że jesteśmy wszyscy gotowi na to, żeby odmienić tę sytuację, w której się znajdujemy i na tym się koncentrujemy. Mamy plan na to, by z tego wyjść. Kiedy ten plan zostanie zrealizowany? Czasami może to trwać jedną kolejkę, a czasami to proces. Ważne, by myśli były skierowane na poprawę elementów, które szwankowały” - przekonywał szkoleniowiec.
Z szacunkiem do rywala
Najbliższy rywal, który w sobote zawita pod Wawel zajmuje obecnie ostatnie miejsce w ligowej tabeli, ale jak już wiele razy można było się o tym przekonać, rodzime rozgrywki bywają przewrotne i mają w zwyczaju płatać nieoczekiwane figle, dlatego też żadnego przeciwnika nie należy lekceważyć. Na poparcie tej tezy przytoczyć można chociażby ostatni mecz Arkowców, w którym postawili twarde warunki stołecznej Legii i to grając od 31. minuty w osłabieniu. Na co muszą zwrócić uwagę podopieczni Stolarczyka w tym spotkaniu? „Po zmianie trenera, Arka w większym stopniu oparła swoją grę na skrzydłach. Mają swoje argumenty: jest to zespół zdeterminowany, co pokazał chociażby z Lechią, świadomy swojego miejsca w tabeli. Będzie to dla nas przeciwnik, który tymi argumentami będzie chciał się nam przeciwstawić. Pomimo miejsca w tabeli uważam, że ma on potencjał na bycie wyżej. To będzie trudny rywal, ma bowiem świadomość tego, gdzie jest i jak chce z tego wyjść. Dodatkowo, ma bardzo mocny środek pola - Nalepa i Vejinović potrafią zrobić różnicę, a ponadto jest jeszcze silny napastnik” - tak opisał przeciwnika 47-latek.
Czuły punkt drużyny
Pomimo pojawiających się nieśmiało pozytywów, daleko w tym momencie do twierdzenia, że nadszedł kres problemów Wiślaków. W ostatnim czasie szczególnie niepokoją kłopoty, jakie drużyna ma ze stałymi fragmentami gry i kryciem strefowym, a dodatkowo, szczególnie w ostatnim spotkaniu, wiele do życzenia pozostawiała gra ofensywna. W meczu z Rakowem zwycięska bramka dla gospodarzy padła po stałym fragmencie, dlatego też logiczne jest, że właśnie o sposób rozgrywania tego elementu padło pytanie podczas konferencji prasowej, któremu towarzyszyła również sugestia zmiany na krycie indywidualne. „Organizacja stałych fragmentów funkcjonuje od dłuższego czasu i przeorganizowanie tego systemu z dnia na dzień jest trudne. Pracujemy ciężko, by tego typu sytuacji unikać, ale to dłuższy proces i zdaję sobie sprawę, że trzeba na to więcej czasu. Odpowiednim momentem są przerwy na kadrę, przerwy między rozgrywkami. Teraz koncentrujemy się na tym, by w tym elemencie być bezbłędnym. Jest to nasza pięta achillesowa, ale powtórzę, to jest proces i nie da się tego zmienić z dnia na dzień. W przypadku zespołów takich jak Raków, gdzie większość jedenastki mierzy powyżej 190 cm, trudno byłoby skoncentrować się na jednym graczu. Po takim momencie, w którym traciliśmy więcej bramek, skupiliśmy się na grze defensywnej i zabrakło nam kreacji, jeśli chodzi o sytuacje bramkowe. To dla nas bardzo istotny element, ale przede wszystkim chcieliśmy zabezpieczyć grę i w tym elemencie kreowania sytuacji mieliśmy trochę problemów” - podsumował Maciej Stolarczyk.