W sobotę 5 sierpnia Wiślacy po raz pierwszy w tym sezonie zagrają przed własną publicznością. Publicznością, która po brzegi wypełni stadion przy R22, pragnąc przed meczem #WISSTA pożegnać Jakuba Błaszczykowskiego.
Sytuacja kadrowa:
Mateusz Młyński - doznał urazu na treningu, a badania wykazały złamanie piątej kości śródstopia;
Michał Żyro - trwa rehabilitacja kolana.
„Przywieźliśmy z dwóch wyjazdów cztery punkty, choć wiadomo, że chcieliśmy zdobyć sześć. Myślę, że zrealizowaliśmy taki plan minimum na te dwa mecze. Było to podobne spotkania, w których traciliśmy odrobinę kontrolę w końcówkach. Zabrakło spokojnego utrzymania się przy piłce wyżej tak, żebyśmy dali odpocząć naszym obrońcom. Zespół grał coraz niżej i niżej, i przeciwnicy tworzyli sytuacje. Może niedużo ich było, ale robili to skutecznie. To nam daje dużo do myślenia. Na przyszłość musimy trzymać kontrolę nie przez 70, a 90minut. Musimy kontrolować spotkanie poprzez to, jak chcemy grać, czyli poprzez utrzymanie się przy piłce i poprzez taki sposób gry nie dopuszczać rywala pod własną bramkę” - zaczął trener Sobolewski.
„Tak, jak cieszy każdy zdobyty punkt, każda zdobyta bramka, tak też martwi każdy stracony gol. Co można z tym zrobić? Trener może jedno - przeanalizować, porozmawiać o tym z zespołem, przekazać swoje wytyczne, analizę. A później bardzo mocno pracować nad tym aspektem na treningu. Tak też robimy i mam nadzieję, że przez konsekwentną pracę będziemy rozwijać ten element w naszym zespole i przestaniemy tracić bramki w ten sposób. Będę przy trenowaniu stałych fragmentów gry konsekwentny. Wiem, że wielokrotnie bardzo dobrze mi to wychodziło i moje zespoły nie traciły bramek po stałych fragmentach gry. Zajmowałem się tym w Wiśle Kraków przez długi czas u różnych trenerów i to było na naprawdę wysokim poziomie. Później była praca w Wiśle Płock, gdzie w ofensywie i defensywie ten zespół wyglądał na tamten czas bardzo dobrze. Mam nadzieję, że przyjdzie moment, że i tutaj wszyscy „złapiemy” zasady, które staram się wdrożyć i przestaniemy tracić bramki ze stałych fragmentów gry” - dodał.
Zapytany o to, dlaczego przed stałymi fragmentami gry decyduje się na zmiany, odpowiedział: „Mnóstwo jest rzeczy, które chciałoby się poopowiadać. Zmian przy stałych fragmentach gry obawiają się trenerzy, którzy nie mają zorganizowanych takich zmian, a zawodnicy, którzy wchodzą na boisko, nie wiedzą, co mają zrobić. U nas tego nie ma. Dlatego nie obawiam się zmian przed stałym fragmentem gry i nie wiem, dlaczego miałbym takich zmian nie robić przed rogiem, wolnym czy wrzutem z autu. Dlaczego była taka zmiana w Warszawie, że wszedł Tachi? Bo chciałem w naturalny sposób podwyższyć zespół, dać mu więcej centymetrów. Piłka po zagraniu z rzutu wolnego rzeczywiście trafiła w pobliże Tachiego, ale problem był gdzie indziej. Nie przytrzymaliśmy do końca momentu obniżenia całej linii, która ma atakować później piłkę i w tym był bardziej problem” - analizował.
Pełne trybuny
Dla nowych zawodników Białej Gwiazdy gra przed liczną publicznością może być nowością. Czy sztab przygotował swoich podopiecznych na tę okoliczność? „Oczywiście! Staramy się jak możemy przygotować zespół na wszystko, co może się wydarzyć. Można powiedzieć, że opisujemy piłkarzom, jaka może być atmosfera podczas tego spotkania, ale z naciskiem na to, że cokolwiek by się nie działo, my mamy wykonywać swoją pracę. To może być dla nas egzamin, ale co tydzień jesteśmy egzaminowani. Czasami nam to wychodzi lepiej, czasami gorzej. Przy tak dużej publiczności gra się na pewno inaczej, dlatego - tak jak powiedziałem - zwracaliśmy na pewne kwestie uwagę zespołowi. Mam nadzieję, że ten test wypadnie dobrze” - dodał.
Mimo że Stal przegrała dwa pierwsze mecze, to w żadnym wypadku nie można jej lekceważyć. „Chyba poprzednia runda nauczyła nas dużo. I wiemy jak ciężko jest wygrywać spotkania w I lidze. Takie ciężkie spotkanie czeka nas ze Stalą Rzeszów. Nie było łatwo w poprzedniej rundzie wygrywać. Musieliśmy w wielu meczach wyszarpywać punkty w ostatnich sekundach. Mogę przypomnieć nawet zwycięskie spotkanie ze Skrą Częstochowa, które co prawda wygraliśmy 3:0, ale to nie był łatwy mecz. Czy też z niżej notowanym Zagłębiem Sosnowiec, który to mecz mógł nam dać awans do Ekstraklasy, a z teoretycznie słabszym rywalem nie udało nam się wygrać. Też cieszy mnie ostatnie zwycięstwo z Polonią Warszawa, bo każdy punkt w ostatecznym rozrachunku będzie niesamowicie istotny. Tak jak powiedziałem, ten mecz też zapowiada się na bardzo ciężko. Pomimo że Stal Rzeszów przegrała dwa spotkania, to tutaj przyjedzie pokazać się z jak najlepszej strony i myślę, że zagra o wiele lepsze spotkanie niż poprzednie. Zawiesi nam wysoko poprzeczkę” - analizował. „Jesteśmy dopiero po dwóch meczach, ale z tych informacji, które udało nam się zebrać, to jest inna drużyna. W takim sensie, że wielu zawodników, którzy stanowili trzon tego zespołu i doprowadzili Stal Rzeszów do grania w barażach, odeszło. Czyli zespół zmienił się personalnie. Zmienił się też trener i to jest też duża zmiana. Zauważam też nowe rzeczy, jeśli chodzi o aspekty taktyczne. Stal Rzeszów trochę inaczej wygląda” - kontynuował.
Nowy nabytek
Marc Carbó to nowy nabytek Wiślaków, który w czwartek zasilił szeregi Wisły. Co o zawodniku wie szkoleniowiec z R22? „Oglądaliśmy tego zawodnika, analizowaliśmy i dlatego trafił do Wisły. To taki bardziej numer „sześć”, który swobodnie czuje się w budowaniu i mam nadzieję, że będzie to udowadniał w Wiśle Kraków. Szukaliśmy też takiego zawodnika, który będzie potrafił sobie poradzić, jeśli chodzi o warunki I-ligowe w grze powietrznej. I mam nadzieję, że w tym aspekcie nas również wzmocni. Największy jego atut to jednak faza budowania” - mówił. „Na pewno musi potrenować. Zobaczymy, czy uda się go zgłosić do rozgrywek do soboty, czy wszystkie sprawy formalne zostaną załatwione. Będzie jednak potrzebował tak z trzy tygodnie, żeby dojść do formy. Wielu zawodników przychodziło do nas w czasie okresu przygotowawczego, ale widzę, że z tygodnia na tydzień rosną i prezentują się coraz lepiej fizycznie. Mam nadzieję, że tak samo będzie w tym przypadku” - zaznaczył.
Przygoda Radosława Sobolewskiego z klubem z R22 zaczęła się dokładnie wtedy, co Kuby Błaszczykowskiego. Sentyment pozostał? „Bardzo dobrze układała się nam współpraca z Kubą. Mieszkaliśmy nawet razem na zgrupowaniach w jednym pokoju. Czy to w Wiśle, czy przez pewien moment w reprezentacji Polski. Kontakt był zawsze wspaniały i współpraca też. Biegał tam po tej prawej stronie taki młodociany, zadziorny i wybiegał wielką karierę. Okazało się, że to niesamowity piłkarz, ale też bardzo wartościowa osoba. Cieszę, że spotkałem taką osobę na swojej drodze” - wyjawił.