Sprawozdanie meczowe.
W szerokiej kadrze gospodarzy zabrakło Alasany Manneha, pauzującego za czerwoną kartkę, kontuzjowanego Łukasza Wolsztyńskiego i Romana Procházki. Absencja doświadczonego Słowaka oznaczała, że miejsce w wyjściowej jedenastce utrzymał Filip Bainović. Do podstawowego składu wrócił Paweł Bochniewicz, który zastąpił Michała Koja. Z kolei w meczowej dwudziestce krakowian nie zobaczyliśmy Davida Niepsuja, zawieszonego za czwarty żółty kartonik, a także leczących urazy Pawła Brożka, Kamila Wojtkowskiego, Łukasza Burligi, Vukana Savićevicia i Krzysztofa Drzazgi.
Niełatwe początki
W 2. minucie brak komunikacji między obrońcami Wisły mógł wykorzystać Erik Jirka, który uprzedził Sadloka, jednak przy piłce szybciej znalazł się Mateusz Lis. Pierwsze fragmenty spotkania należały do Górników, którzy częściej przebywali na połowie rywala. W 8. minucie Jiménez posłał idealne podanie za linię defensywną Białej Gwiazdy i tylko dobre wyjście golkipera gości powstrzymało Jirkę od zdobycia bramki otwierającej wynik. Trzy minuty później Wiślacy wyszli z kontrą, jednak Turgeman, chociaż próbował dograć do Błaszczykowskiego, zrobił to zdecydowanie zbyt lekko. W kolejnej akcji po raz drugi w tym meczu kapitalnie zachował się Lis, który wybronił trudne uderzenie. Pierwszy kwadrans bezsprzecznie należał do Trójkolorowych. Wyjątkowo aktywni byli Jesús Jiménez i Erik Jirka – ten duet sprawiał szczególne trudności obrońcom przyjezdnych. Po 22 minutach gospodarze mieli na swoim koncie już pięć rzutów rożnych, natomiast krakowianie ani razu nie zagrywali z narożnika boiska.
W 26. minucie z kontratakiem ruszyli zawodnicy z Reymonta – z piłką popędził Błaszczykowski, jednak kapitana Wisły dogonił Stavros Vasilantonopoulos i odebrał mu futbolówkę. Mimo czystego wejścia Greka, reprezentant Polski ucierpiał w tym starciu i odniósł kontuzję mięśniową, która wyłączyła go z udziału w dalszej grze. Byłego piłkarza Borussii Dortmund zastąpił Rafał Boguski. Goście postawili na głęboką obronę i ataki z kontry, co pozwalało zabrzanom dominować w niemal wszystkich aspektach ofensywnych - podopieczni Marcina Brosza częściej przebywali przy piłce, wykreowali więcej korzystnych sytuacji i oddali więcej strzałów, jednak podobnie jak ich przeciwnicy, mieli ogromny problem z celnością zagrań. Najbardziej aktywny wśród Wislaków był Turgeman, który w 38. minucie zapisał na konto Białej Gwiazdy pierwszy celny strzał. Górnicy, chociaż byli zauważalnie lepsi niż rywale, często przegrywali indywidualne pojedynki z defensorami Wisły lub po prostu ich uderzenia były blokowane przez dobrze ustawioną linię obrony.
Drugie oblicze Białej Gwiazdy
Drugą część spotkania agresywnie zaczęli Wiślacy – Sadlok mógł zanotować asystę, jednak minimalnie spóźnił się Turgeman. Kilkadziesiąt sekund później izraelski napastnik już był we właściwym czasie i miejscu, wykańczając fantastyczne dogranie Boguskiego. Prowadzenie ekipy trenera Skowronka zaskoczyło nie tylko sympatyków zabrzan – Górnik przed przerwą dominował i wydawało się, że swoją wyższość udowodni tuż po wznowieniu gry. Zdobyta bramka zdecydowanie ożywiła poczynania gości. W środku pola dominował Basha, do akcji ofensywnych podłączał się Lukas Klemenz, a Turgeman pracował nie tylko w ataku, lecz także wracał na własną połowę i próbował rozgrywać. W 55. minucie snajper wypożyczony z Austrii Wiedeń stanął przed szansą na podwyższenie wyniku, jednak jego uderzenie zostało zablokowane.
W 59. minucie Marcin Brosz przeprowadził dwie zmiany, wpuszczając na boisko dwóch młodzieżowców - Davida Kopacza, który zastąpił Daniela Ściślaka i Dariusza Pawłowskiego, który pojawił się w miejsce Vasilantonopoulosa. Niedługo potem krakowianie za sprawą Boguskiego mogli podwyższyć wynik, jednak sytuacyjne uderzenie pomocnika Białej Gwiazdy, który dzierżył kapitańską opaskę, wybronił Chudy. Ci, którzy włączyli telewizor dopiero w 46. minucie, mogli odnieść wrażenie, że to Wisła od pierwszego gwizdka kontroluje boiskowe wydarzenia, a jej rywale tylko okazjonalnie pojawiają się na połowie przeciwników. Kapitalnie układała się współpraca dwójki Turgeman-Boguski – gra wspomnianego duetu była pozbawiona błędów, a obaj piłkarze wzajemnie szukali się w polu karnym. W 67. minucie na murawie zobaczyliśmy Żukowa, który wszedł w miejsce Chuki. Kilkadziesiąt sekund później kontuzję mięśniową odniósł Klemenz, który popędził za szarżującym Jiménezem, jednak nie wymusiło to zmiany na opiekunie gości. Trójkolorowi nie potrafili sforsować szyków obronnych Białej Gwiazdy, co skutkowało wręcz rozpaczliwymi próbami uderzeń z dystansu, czego dowodem był m.in. fatalny strzał Angulo z 30. metra. W 79. minucie Brosz dał odpocząć Jirce, bezproduktywnemu w drugiej połowie, w bój posyłając Ryczkowskiego. Krakowianie dominowali, w dojrzały sposób ograniczając ofensywne zapędy Górnika. W 81. minucie sytuacyjnym uderzeniem popisał się Kuveljić, jednak efektowne zagranie Serba zatrzymało się na słupku bramki Chudego. Trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Ryczkowski pokusił się o strzał z dystansu, jednak piłka wylądowała w jednym z wyższych rzędów trybuny znajdującej się za plecami Lisa. W 91. minucie Artur Skowronek wpuścił na boisko Marcina Wasilewskiego, którego wzrost miał wspomóc Wiślaków w obronie stałych fragmentów gry. Tuż przed ostatnim gwizdkiem żółtą kartkę za faul na Klemenzie obejrzał Georgios Giakoumakis. Krakowianie utrzymali korzystny wynik i wracają do stolicy Małopolski z kompletem punktów.
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 0:1 (0:0)
0:1 48’ Turgeman
Górnik Zabrze: Chudy – Vasilantonopoulos (59’ Pawłowski), Bochniewicz, Wiśniewski, Janża – Jirka (79’ Ryczkowski), Bainović, Ściślak (59’ Kopacz), Jimenez - Giakoumakis, Angulo
Wisła Kraków: Lis - Klemenz, Janicki, Hebert, Sadlok – Basha (91’ Wasilewski), Kuveljić – Błaszczykowski (29’ Boguski), Moya Martínez (67’ Żukow), Hołownia – Turgeman
Żółte kartki: Giakoumakis
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce)