Media o meczu #WISPOG.
Gazeta Krakowska
„Od pierwszych minut mieliśmy szybki mecz. Wisła tradycyjnie już podeszła bardzo wysoko, atakowała Pogoń na jej przedpolu. Szczecinianie starali się omijać ten pressing i wyprowadzać kontry. Nic zatem w przewidywanym planie na to spotkanie nie było zaskoczeniem. Po pierwszych fragmentach, w których lekką przewagę miała „Biała Gwiazda”, inicjatywę zaczęła przejmować Pogoń i kilka razy zrobiło się groźnie pod bramką gospodarzy. Ci mieli o tyle szczęście, że regularnie łapali rywali na spalone. (…) Wisła zaczęła też stwarzać sobie sytuacje. W końcu też uzyskała prowadzenie, będąc pierwszym zespołem w tym roku w lidze, który strzelił gola Pogoni. A może inaczej, Pogoń strzeliła go sobie sama… Zaczęło się jednak od świetnego odbioru Yawa Yeboaha, który uruchomił na skrzydle Felicio Brown Forbesa. Ten dośrodkował w pole karne, a tutaj Benedikt Zech ubiegł co prawda Piotra Starzyńskiego, ale trącił piłkę tak pechowo, że ta wpadła do bramki obok zupełnie zaskoczonego Dante Stipicy.
W kolejnych minutach Wisła przeżywała trudne chwile i miała nieco szczęścia. W 42. min powinno być bowiem 1:1, ale Michał Kucharczyk, choć miał prawie całą pustą bramkę i mnóstwo czasu, trafił akurat w Serafina Szotę. Pogoń naciskała, ale ta niewykorzystana sytuacja zemściła się na niej w doliczonym czasie pierwszej połowy. To wtedy dalekie podanie posłał Łukasz Burliga. Piłka trafiła w plecy biegnącego Żana Medveda, ale spadła wprost pod nogi Felicio Brown Forbesa, a ten wypalił z dystansu jak z armaty. Na tyle precyzyjnie, że Dante Stipica jedynie odprowadził wzrokiem piłkę, jak ta wpada do siatki.
Po tym, jak wyglądał ten mecz w pierwszej połowie, trudno było przypuszczać, że prowadzenie Wisły 2:0 zamyka sprawę. Już początek drugiej części tylko to potwierdził. Pogoń potrzebowała trzech minut, żeby wrócić do gry. Zaczęło się od niepotrzebnej straty Żana Medveda przed polem karnym „Portowców”. Ci wyprowadzili szybki atak. Jeszcze przez moment wydawało się, że wiślakom uda się go zatrzymać, ale w końcu piłka trafiła do Alexandra Gorgona, który uderzył z woleja. Może nie jakoś mocno, ale na tyle precyzyjnie, żeby nieco spóźniony Mateusz Lis przepuścił piłkę do siatki.
Pogoń rzuciła się do jeszcze mocniejszych ataków, przycisnęła Wisłę, ale ta wcale nie miała zamiaru tylko się bronić. W 58 min w przeciągu kilkudziesięciu sekund „Biała Gwiazda” dwa razy poważnie zagroziła bramce Pogoni. Dante Stipica najpierw jednak zatrzymał Stefana Savicia, a po chwili Felicio Brown Forbesa. Głównie atakowali jednak goście, więc Peter Hyballa, żeby rozruszać ofensywę, wymienił skrzydła wpuszczając na boisko Jakuba Błaszczykowskiego i debiutującego w Wiśle Krystiana Wachowiaka. W tych ostatnich minutach mniej już było składnej gry, a więcej chaosu. Pogoń atakowała, „Biała Gwiazda” momentami broniła się nieco rozpaczliwie, tylko sporadycznie kontrując”.
Interia
Wobec braku Gieorgija Żukowa trener Peter Hyballa nie zamierzał kombinować z przestawianiem zawodników w defensywie, tylko postawił na wzmocnienie ataku. Do tyłu przesunął Stefana Savicia, a z przodu zagrał dwoma napastnikami. Tym wysuniętym był tradycyjnie Forbes, a za nim wystąpił Żan Medved. Debiut w podstawowym składzie zaliczył też 17-letni Piotr Starzyński, bo okazało się, że niezdolny do gry jest również Jean Carlos. I to właśnie młodzian z Wisły miał duży udział przy bramce na 1-0. Forbes zagrał bardzo mocne dośrodkowania w pole karne, Starzyński do końca naciskał Luka Zahovicia, a defensor Pogoni wpakował piłkę do własnej bramki. Tym samym to zawodnik Portowców, a nie któryś z przeciwników przerwał serię Dante Stipica bez straconego gola, która trwała od 12 grudnia, gdy pokonał go Michał Jakóbowski z Warty Poznań. Ta bramka to było jednak nic w porównaniu, z tym, co wydarzyło się kwadrans później. Forbes otrzymał piłkę na 30. metrze, a zawodnicy Pogoni jakby pomyśleli: "skoro w ostatnich meczach nie trafia z trzech metrów, to z 30 nawet nie będzie próbował". A jednak. Kostarykanin bez zastanowienia przymierzył po długim rogu, a Stipicia przyglądał się piłce jak wmurowany.
(…) Po przerwie Pogoń błyskawicznie zadbała, by mecz w napięciu trzymał aż do ostatniej minuty. Zaraz na początku drugiej części Alexander Gorgon uderzył po długim słupku, a piłka podskoczyła tuż przed Mateuszem Lisem i wpadła do siatki. Wściekły bramkarz Wisły uderzył pięścią w nierówną murawę, ale współwinny straty bramki był również Burliga, który był za daleko od Gorgona.
Po tym golu zaczęła się wymiana ciosów. Pogoń napędzana była przez Kucharczyka, za to Wisła stwarzała groźniejsze sytuacje. W krótkim czasie Stipica odbił jednak strzały Savicia, Forbesa oraz Medveda i z zaciśniętą pięścią zwrócił się w stronę ławki rezerwowych niczym bramkarz w piłce ręcznej po serii udanych interwencji. Pogoń do końca walczyła o wyrównującą bramkę, ale Wisła wygrała zasłużenie”.
LoveKraków
„Krakowianom nie grało się łatwo, w końcu naprzeciwko stanął lider ekstraklasy. Pogoń potrafiła omijać pressing Wiślaków i sama odbierać piłkę. Gospodarze objęli jednak prowadzenie z dużą pomocą gości. W piątek nie najlepiej spisywał się Mariusz Malec, który źle wyprowadził piłkę i pomógł rywalom zaatakować prawą stroną. Na mocne dośrodkowanie Felicio Browna Forbesa zdecydowanie nabiegał Starzyński. Młody piłkarz bramki nie zdobył, ale jego presja została nagrodzona, bo piłkę wpakował do niej obrońca Benedikt Zech.
Zaskoczonych Portowców po chwili mógł skarcić Yaw Yeboah, którego uderzenie było minimalnie niecelne. W doliczonym czasie pierwszej połowy idealnie z dystansu przymierzył krytykowany za wiele niewykorzystanych sytuacji Brown Forbes. Wszystko zaczęło się od odbioru Starzyńskiego, potem długą piłkę zagrał Burliga, a przypadkową asystę... szyją zaliczył odwrócony od piłki Medved. Dante Stipica, najlepszy bramkarz ligi, nawet nie drgnął. Został na piątym metrze i obserwował, jak futbolówka ląduje w siatce.
(…) Wisła postawiła Pogoń w bardzo trudne sytuacji. Szczecinianie w poprzednich spotkaniach tylko dwa razy strzelili trzy gole i więcej, a musieli o nich myśleć, by walczyć przy Reymonta o zwycięstwo. Przyjezdni zaczęli bardzo dobrze i wykorzystali brak dyscypliny w szerach gospodarzy. Mateusz Lis odbił piłkę po próbie Michała Kucharczyka, ale strzału Alexandra Gorgona już nie zatrzymał.
Wisła potrafiła się odgryźć, jednak Stipica udowodnił, dlaczego jako jedyny bramkarz w lidze ma ponad 80-procentową skuteczność. W krótkim czasie Chorwat popisał się trzema bardzo dobrymi interwencjami i do ostatniej sekundy utrzymywał swój zespół w grze o remis”.