Media o meczu #ŁKSWIS.
Gazeta Krakowska
„Ten mecz miał być otwarty, pełen sytuacji, bo taki ofensywny futbol lubią obe strony. I rzeczywiście, ledwie kilka minut upłynęło, a zaczęły pojawiać się okazje na gole z obu stron. Pierwszy taka miał ŁKS i gdyby Pirulo lepiej przyjął piłkę, znalazłby się na pozycji sam na sam z Mikołajem Biegański. Futbolówka mu jednak uciekła i z szansy nic nie wyszło. Za to po chwili dwie miała Wisła. Najpierw Luis Fernandez podał do Angela Rodado, ale tego w ostatniej chwili ubiegł Kamil Dankowski. W taki sposób, że po jego wybiciu piłka wylądowała… na poprzeczce bramki ŁKS-u. Za moment w polu karnym znalazł się z kolei James Igbekeme, ale strzelił stanowczo za lekko, żeby zaskoczyć Aleksandra Bobka.
Następna okazja zakończyła się już golem dla ŁKS-u. Piotr Janczukowicz wystartował do prostopadłego podania od Michała Trąbki. Niby po kontrolą mieli go Joseph Colley i Igor Łasicki, ale pierwszy się pośliznął, a drugi dał łatwo ograć. I w tej sytuacji piłkarzowi ŁKS-u pozostało już tylko kopnąć obok Mikołaja Biegańskiego do siatki.
Wisła ruszyła do ataków. Sprawnie operowała piłką i przede wszystkim potrafiła przycisnąć gospodarzy. W 27 min mieliśmy tego wymierny efekt. Tachi dośrodkował w pole karne. Wydawało się, że Aleksander Bobek złapie pewnie piłkę, ale ten wpadł na swojego stopera i wypuścił ją z rąk wprost pod nogi Anegela Rodado. Hiszpan nie miał już problemów z kopnięciem do praktycznie pustej bramki. Po wyrównaniu krakowianie ani myśleli się zatrzymywać. Poszli za ciosem. W 36 min w polu karnym pograli Angel Rodado z Luisem Fernandezem. W końcu ten drugi znalazł lukę i oddał strzał w dalszy róg. Skuteczny! Wisła objęła prowadzenie.
Nacieszyła się nim jednak raptem pięć minut. W 40 min w pole karne wpadał bowiem Michał Mokrzycki, a fatalnie interweniował Joseph Colley, który zrobił na stopie piłkarza ŁKS-u klasyczny stempel i mieliśmy rzut karny. Po chwili pewnym strzałem na gola zamienił go Pirulo. Do końca pierwszej połowy gole już nie padły, ale i tak kibice nie mogli narzekać na brak emocji, na zmienność sytuacji. W Łodzi w tych pierwszych 45 minutach po prostu dużo się działo.
Początek drugiej połowy to przede wszystkim przepychanki, bo po faulu na nim „zagotował się” nieco Bartosz Jaroch. Dwie żółte kartki, solidarnie dla każdej ze stron nieco schłodziły głowy. A później ŁKS miał dwa rzuty rożne. Po drugim z nich gospodarze grali sobie spokojnie w polu karnym Wisły, nie było żadnego doskoku, więc w końcu piłka została zagrana wzdłuż pola bramkowego, a wszystko zamknął Bartosz Szeliga, wpychając piłkę do siatki.
ŁKS miał ponownie prowadzenie w tym meczu i mógł się cofnąć do obrony, licząc na kontry. Wisła miała przewagę, częściej piłkę, ale też problem z rywalem, który dobrze ustawił się w obronie. Radosław Sobolewski zrobił dwie zmiany, wprowadził do gry Vullneta Bashę i Mateusza Młyńskiego. Im bliżej było końca tym przewaga Wisły była coraz większa. ŁKS przede wszystkim bronił prowadzenia, ale też od czasu do czasu potrafił groźnie skontrować. Wisła niby próbowała do końca odmienić losy meczu, ale druga połowa była w jej wykonaniu po prostu słaba”.
LoveKraków
„Kiedy spotykają się dwie ofensywnie nastawione zespoły, gole są tylko kwestią czasu. Jesienią w Krakowie drużyny Wisły i ŁKS-u strzeliły po dwa, w piątek w Łodzi taki dorobek miały już po pierwszej połowie. Pierwszy na listę strzelców mógł wpisać się Kamil Dankowski, któremu tak bardzo zależało na wybiciu piłki spod nóg Angela Rodado, że jego wślizg prawie zakończył się golem samobójczym. Upiekło się prawemu obrońcy, bo trafił w poprzeczkę.
W kolejnych minutach nie zabrakło błędów, które były bardziej brzemienne w skutkach, a kibicom nie pozwalały się nudzić. W 11. minucie wynik otworzył Piotr Janczukowicz, który w kontrataku otrzymał prostopadłe podanie od Michała Trąbki. Wcześniej sędzia Daniel Stefański przyznał krakowianom korzyść po faulu na Tachim, ale nie przeprowadzili groźnej akcji. ŁKS szybko ruszył z atakiem i wykorzystał wyrwę w środku pola. Joseph Colley padł przez Janczukowiczem jak rażony prądem, następnie 23-latek ograł Igora Łasickiego i pokonał Mikołaja Biegańskiego.
Po stracie gola Wiślacy przejęli inicjatywę i wyszli na prowadzenie. Po kwadransie i dośrodkowaniu Tachiego błąd popełnił bramkarz łodzian Aleksander Bobek, który wpadł na Macieja Dąbrowskiego i Borisa Moltenisa, po czym wypuścił piłkę. Z prezentu w mig skorzystał Angel Rodado. Podopieczni Radosława Sobolewskiego opanowali środek pola i poszli po kolejnego gola. W 36. minucie przełamał się Luis Fernandez, który oddał świetny strzał z nieoczywistej pozycji. Przed liderem Białej Gwiazdy stało trzech rywali, ale on w tym gąszczu nóg znalazł lukę i zmieścił piłkę w bramce.
Goście nie utrzymali prowadzenia przed przerwą. W roli negatywnego bohatera znów wystąpił Colley, który ostemplował w polu karnym stopę Michała Mokrzyckiego. „Jedenastkę” pewnie wykorzystał Pirulo, był to jego 14. gol w sezonie i piąty z karnego. Po przerwie szybko zaiskrzyło między piłkarzami i sędzia pokazał dwie żółte kartki. W 53. minucie ŁKS znów był na prowadzeniu. Wisła źle broniła przy stałym fragmencie, Mokrzycki zagrał przed bramkę i z bliska dzieła dopełnił Bartosz Szeliga”.
Onet
„Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy od 11. minuty prowadzili 1:0 po znakomitej akcji Piotra Janczukowicza. Niespełna pół godziny później było już jednak 2:1 dla Białej Gwiazdy. Najpierw do wyrównania doprowadził Angel Rodado, który wykorzystał fatalny błąd golkipera ŁKS-u, a dziesięć minut później prowadzenie gościom dał Luis Fernandez.
Dwa ciosy Wisły nie zrobiły wrażenia na łodziankach, którzy odpowiedzi jeszcze w pierwszej połowie. Na 2:2 z rzutu karnego trafił Ruis Pirulo. Tuż po zmianie stron drużynie Kazimierza Moskala udało się natomiast po raz kolejny wyjść na prowadzenie! Po podaniu Michała Mokrzyckiego do siatki piłkę posłał Bartosz Szeliga.
Jak się okazało, był to gol decydujący o losach całej rywalizacji. Starcie ŁKS-u z Wisłą zakończyło się wygraną Rycerzy Wiosny, którzy są już bardzo blisko wywalczenia awansu do PKO BP Ekstraklasy. Liderujący tabeli łodzianie mają aż osiem punktów przewagi nad Białą Gwiazdą, która plasuje się na trzeciej pozycji”.