Media o meczu #WISBBT.
Gazeta Krakowska
„W pierwszych minutach częściej piłkę miała Wisła, ale miała też problem, bo Bruk-Bet wyszedł wysoko, pressingiem i uniemożliwiał dość skutecznie wyprowadzanie akcji od bramki. Krakowianie wymieniali zatem dwa, trzy podania, ale musieli kolejne posyłać już daleko, a wiadomo, że w takiej grze nie czują się najlepiej. No, ale Wisła tak technicznych piłkarzy, że często swoimi umiejętnościami potrafią stworzyć przewagę. I tak było właśnie w 10 min, gdy ze zwodem ruszył Miki Villar. W końcu podał do Jamesa Igbekeme, a sam wyszedł na pozycję. Nigeryjczyk zagrał jeszcze do Luisa Fernandeza, który kapitalnym podaniem wyprowadził Villara na pozycję sam na sam z Tomaszem Loską. W takiej sytuacji pozostało tylko lekko trącić piłkę obok bramkarza i „Biała Gwiazda” objęła prowadzenie.
Można się było spodziewać, że przy takim Bruk-Bet nie podda się nawet po tak szybkiej stracie gola. I rzeczywiście, goście ruszyli do ataków. W 19 min wysłali pierwsze poważne ostrzeżenie. W sytuacji sam na sam z Mikołajem Biegańskim znalazł się Kacper Karasek, ale bramkarz Wisły obronił jego strzał… twarzą.
Dwie minuty później Wisła mogła prowadzić 2:0, ale w sytuacji sam na sam z Tomaszem Loską fatalnie przestrzelił Angel Rodado. To błyskawicznie zemściło się na krakowianach. Bruk-Bet zaatakował raz, Wisła się wybroniła. I wtedy niepotrzebnie pośpieszył się Mikołaj Biegański, który zbyt szybko wyrzucił piłkę do Jamesa Igbekeme. Nigeryjczyk nie zachował pełnej koncentracji, co błyskawicznie wykorzystał Maciej Ambrosiewicz, który przejął piłkę, zagrał do Kacpra Karaska, a ten drugiej sytuacji sam na sam już nie zmarnował - 1:1.
W kolejnych minutach na boisku zrobiło się nerwowo. Nie do końca panował nad tym Paweł Raczkowski. No, ale sytuacje też były. Najlepszą w 34 min miał Miki Villar. Znów znalazł się oko w oko z Tomaszem Loską, ale tym razem strzelił wprost w bramkarza „Słoni”.
Po pierwszej połowie zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia mieli goście. Po pierwsze odrobili straty i mieli w sumie korzystny dla nich remis. Wisła natomiast nie tylko dała odebrać sobie prowadzenie, ale straciła też Josepha Colleya i Luisa Fernandeza na kolejny mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała, bo zostali ukarani czwartymi kartkami w sezonie. A jakby tego było mało pod koniec pierwszej połowy boisko opuścić musiał Alex Mula. Dopiero co wrócił po kontuzji, a już z tego samego powodu musiał zakończyć udział w tym meczu.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków Wisły. To ona miała przewagę, częściej gościła pod bramką niecieczan. Goście nie bronili się jednak kurczowo. Oni też potrafili się odgryzać groźnymi kontrami. No, ale to krakowianie znów wyszli w tym meczu na prowadzenie w 60 min i to po jakiej bramce! Gospodarze mieli wrzut z autu. Po nim odbita piłka trafiła do Luisa Fernandeza, którego strzał został zablokowany, ale do futbolówki dopadł Bartosz Jaroch i kropnął jak z armaty w samo okienko. Tomasz Loska był bez szans, a Wisła miał 2:1.
I znów Bruk-Bet ruszył do odrabiani strat. Trener Radoslav Latal zrobił szybko trzy zmiany, chciał dać swojej drużynie impuls. Ale Radosław Sobolewski też reagował. Wymienił cały środek pola, puszczając do gry Igora Sapałę i Kacpra Dudę. Goście próbowali atakować, ale świetne okazje miała Wisła. Dwie w jednej akcji w 77 min. Najpierw Angel Rodado znów przegrał pojedynek z Tomaszem Loską, a po chwili jego strzał dobijał Luis Fernandez. Piłkę sprzed bramki na róg wybił Wiktor Biedrzycki.
Końcówka była już bardzo nerwowa. Wisła miała kilka sytuacji na zamknięcie meczu, a Bruk-Bet szukał wyrównania. Ostatecznie bramki już nie padły i z wygranej cieszyli się krakowianie”.
LoveKraków
„Pierwsza, bardzo emocjonująca połowa, zakończyła się sprawiedliwym remisem. W 10. minucie Luis Fernandez z wyczuciem zagrał górą do wbiegającego w pole karne Mikiego Villara, który był minimalnie szybszy od bramkarza Tomasza Loski i otworzył wynik spotkania. Goście, którzy zaczęli dość odważnie, musieli jeszcze bardziej ruszyć do przodu. Pomagała im w tym Wisła, która napędzała ich szybkie ataki własnymi stratami. Kacper Karasek zmarnował pierwszą świetną sytuację (Mikołaj Biegański interweniował głową), ale w 24. minucie zrobił wszystko jak należy. Krakowianie "zapracowali" na tego gola. Biegański zbyt szybko wznowił grę, przed polem karnym błąd popełnił James Igbekeme i nieszczęście gotowe. Wyborną szansę na drugie trafienie miał Villar. Wyszedł sam na sam z Loską i strzelił na siłę, a kapitan zespołu z Niecieczy wygrał pojedynek.
Obie drużyny chciały w tym meczu sięgnąć po trzy punkty, a to zwiastowało także dobrą drugą część mecz. Po kwadransie gospodarze prowadzili 2:1. Po dalekim wyrzucie z autu wybitą głową piłkę kopnął Fernandez, jednak został zablokowany. Dopadł do niej Bartosz Jarochm, a potemuderzył bardzo mocno i precyzyjnie w samo okienko! Tego gola zapamięta do końca życia”.
Interia
„Wisła spotkanie mogła rozstrzygnąć już w pierwszej połowie, ale z trzech sytuacji sam na sam z Tomaszem Loską, wykorzystała tylko jedną - Luis Fernandez posłał kapitalne podanie do Mikiego Villara, a ten trafił do siatki. Gdyby równie skuteczny za moment był Angel Rodado, to niecieczanie byliby w poważnych tarapatach. Hiszpan uderzył jednak obok słupka, a za moment goście wrócili do gry. W kolejnym meczu fatalny błąd w wyprowadzniu piłki popełnił bowiem James Igbekeme, futbolówkę szybko przejęli ją rywale i Kacper Karasek wyrównał.
(…) Błąd pomocnika Wisły byłby mniej bolesny, gdyby w 35. minucie Villar wykorzystał kolejną doskonałą okazję. Hiszpan przez dobre 20 metrów sam pędził na bramkę rywali, mógł w tym czasie przeanalizować kilka rozwiązań sytuacji, ale wybrał fatalne i Loska odbił uderzenie. Drugą połowę wiślacy zaczęli od niezłych uderzeń Luisa Fernandeza, ale to, co zrobił Bartosz Jaroch przyćmiło najpiękniejsze uderzenia Hiszpana. Jaroch zza pola karnego bez zastanowienia uderzył z całej siły i piłka wpadł w samo "okienko" bramki Termaliki”.