Sprawdziliśmy, co media napisały o meczu Wisły w Gdyni.
Gazeta Krakowska
„W przeciwieństwie do meczu z Rakowem Częstochowa, tym razem to Wisła rozpoczęła wysoko, wyszła pressingiem na Arkę. Już w 4. min krakowianie byli bardzo blisko objęcia prowadzenia. Z rzutu wolnego uderzył Jakub Błaszczykowski, czym zaskoczył Pavelsa Steinborsa. Piłka odbiła się od słupka, a po chwili pechowo interweniował Adam Marciniak. Zabrakło dosłownie centymetrów, żeby piłka przekroczyła linię bramkową. Ostatecznie gola jednak nie było.
Po kilku minutach impet Wisły wyhamował, krakowianie zaczęli grać spokojniej. Wyglądali lepiej od Arki, kontrolowali to, co działo się na boisku, nie dopuszczali też do sytuacji pod swoją bramką. Problem w tym, że sami też ich nie kreowali. Wynikało to głównie z tego, że Wiślacy swoje akcje rozgrywali nieco za wolno, pozwalali przesuwać się dobrze Arkowcom w obronie. Brakowało takiego elementu zaskoczenia. Po pierwszej połowie tylko do tego jednak można się było przyczepić, jeśli chodzi o grę Białej Gwiazdy. Poza tym prezentowali się lepiej od gospodarzy, których często zatrzymywali już na ich połowie, a gdy Arkowcom udało się już zagrać piłkę do Dawita Schirtladze, ten był powstrzymywany w sposób bezwzględny przez obrońców Wisły.
Druga połowa nie przyniosła zmiany obrazu gry. Wciąż nieco lepiej wyglądała Wisła i wciąż poza niezłym operowaniem piłką w środkowej strefie boiska nie przynosiło to większych korzyści. Dopiero w 61. min goście wyprowadzili naprawdę groźny atak, ale po podaniu Lubomira Tupty, Jakub Błaszczykowski nie trafił w bramkę. W 65. min krakowianie byli już naprawdę blisko objęcia prowadzenia, gdy po rzucie rożnym głową strzelał Lukas Klemenz. Świetną paradą popisał się jednak Pavels Steinbors.
(…) W 81. min Wisła wyprowadziła szybki atak, w wyniku którego Chuca zagrał do Alona Turgemana. Izraelczyk uderzył mocno, celnie, ale zbyt blisko środka bramki, żeby Steinbors miał problemy z obroną tego strzału. W końcówce obie strony wyraźnie chciały przechylić szalę na swoją stronę. Arka starała się to zrobić głównie po stałych fragmentach gry, choć udało się jej też przeprowadzić przynajmniej jeden groźny atak. Kto wie, jak zakończyłby się ten mecz, gdyby nie świetna interwencja Mateusza Hołowni, który zablokował w ostatniej chwili Michała Nalepę. Wisła kilka razy mocno zamieszała w polu karnym gospodarzy. Ostatecznie gola nikt nie strzelił i drużyny podzieliły się punktami”.
Przegląd Sportowy
„Z Legią przy Łazienkowskiej gdynianie rozegrali swoje najgorsze spotkanie (1:5) w tym sezonie. Rehabilitacja miała nastąpić właśnie w spotkaniu z Białą Gwiazdą. Jednak to Wiślacy rozpoczęli mecz z większym animuszem i mało brakowało, aby po kilku minutach objęli prowadzenie. Do rzutu wolnego podszedł Jakub Błaszczykowski i gdy niemal wszyscy spodziewali się dośrodkowania, kapitan Wisły oddał strzał na bramkę. Piłkę na słupek z trudem sparował Šteinbors, ta odbiła się jeszcze od Adama Marciniaka i niewiele brakowało, by obrońca Arki zaliczyłby drugie trafienie samobójcze z rzędu (druga bramka dla Legii, była właśnie jego autorstwa). Prowadzący spotkanie sędzia Krzysztof Jakubik czekał jeszcze na sygnał z wozu VAR, czy aby na pewno futbolówka nie przekroczyła linii bramkowej całym obwodem. To była najlepsza okazja Wisły w pierwszej części spotkania. (…) Niewiele pracy miał za to Michał Buchalik. Grająca o życie Arka oddała jeden celny strzał. Z dystansu golkipera Wisły próbował zaskoczyć Deja, ale piłka lecąca w środek bramki nie mogła dać gospodarzom prowadzenia.
(…) Przerwa nie zmieniła obrazu gry, znowu to Wisła prowadziła grę i stwarzała sobie okazje bramkowe. Najpierw szczęśliwie dla Šteinborsa Błaszczykowski nieczysto trafił w piłkę w dogodnej sytuacji, ale chwilę później Łotysz musiał się sporo natrudzić przy strzale głową Lukasa Klemenza. Zawodnicy Arki mogli być wdzięczni swojemu kapitanowi, że po raz kolejny utrzymał ich w grze. Widzący niemoc i apatię swoich piłkarzy Mamrot zdecydował się na zmiany. W miejsce Michała Kopczyńskiego i Macieja Jankowskiego weszli Oskar Zawada i Kamil Antonik. Te zmiany nie przyniosły Arce żadnych korzyści, która nie potrafiła zagrozić bramce Michała Buchalika. Podział punktów bardziej zadowala piłkarzy Artura Skowronka”.
LoveKraków
„Do przerwy spotkanie było wyrównane, choć w nieco większych tarapatach byli obrońcy gospodarzy. Na początku meczu Jakub Błaszczykowski - który w ostatnich meczach ciągnie grę Wisły - próbował zaskoczyć bramkarza z rzutu wolnego. Po jego strzale piłka kolejna odbijała się od słupka, zawodnika z pola i bramkarza Arki. Przekroczyła linię, ale nie całym obwodem i miejscowi odetchnęli z ulgą. Odbijanka w polu karnym przez długi czas na pewno będzie długo popularna w internecie, bo Arka miała naprawdę ogrom szczęścia. Błaszczykowski i spółka starali się o wygraną, ale ich wysiłki były zbyt małe, by pokonać Pavelsa Steinborsa”.