Sprawozdanie meczowe.
W piątkowy wieczór na Stadionie Wrocław panowały iście zimowe warunki. Intensywnie padający śnieg i przeszywający mróz nie przeszkodziły w poczynaniach piłkarzy Białej Gwiazdy, którzy od samego początku spotkania ustawili się na połowie gospodarzy i stosując wysoki pressing ruszyli z natarciem w kierunku bramki Wojskowych. Już w 3. minucie czujność Matúša Putnockiego po raz pierwszy została poddana próbie. Sprawdzającym w tej sytuacji był Felicio Brown Forbes, który przymierzył z dystansu, jednak słowacki bramkarz intuicyjnie sparował piłkę poza linię końcową. Podopieczni trenera Hyballi operowali futbolówką, transportując ją pomiędzy formacjami, które aktywnie przemieszczały się po zaśnieżonej murawie wrocławskiego stadionu. Wybici z rytmu i nieco schowani w pierwszych fragmentach meczu wrocławianie spróbowali wyjść z gardy i w 11. minucie zapisali w swoich statystykach pierwsze uderzenie, z którym bez większych problemów poradził sobie Mateusz Lis. Ekipa z Dolnego Śląska otworzyła się i coraz śmielej konstruowała swoje ataki. W 21. minucie nieznacznie z dystansu pomylił się Dino Štiglec, jednak już dwie minuty później wrocławianie mogli cieszyć się z objęcia prowadzenia. Po wrzutce z rzutu rożnego niedokładnie we własnym polu karnym interweniował Yaw Yeboah, strącając piłkę prosto pod nogi Mathieu Scaleta, który z najbliższej odległości wpakował ją do siatki.
Gracze spod Wawelu natychmiast ruszyli do kontrofensywy, często próbując uderzeń z dalszej odległości, jednak ani strzał Savicia, ani próba Żukowa nie przyniosły oczekiwanych efektów. Wszystko zmieniło się w 30. minucie, kiedy to Yeboah huknął z linii szesnastego metra. Piłka odbiła się jeszcze od jednego z obrońców, zmyliła Putnockiego i zatrzepotała w siatce, a na tablicy wyników widniał już rezultat 1:1. Krakowianie poczuli krew i konsekwentnie przeprowadzali kolejne ataki, poszukując drugiego trafienia. Okazja ku temu nadarzyła się w ostatniej akcji pierwszej połowy, gdy przed szasną stanął Łukasz Burliga, który doskoczył do odbitej piłki, wpadł w pole karne i uderzył, jednak uczynił to zbyt lekko, gdyż golkiper WKS-u zdołał skutecznie interweniować.
Była przewaga, zabrakło konkretów
Po zmianie stron Wiślacy konsekwentnie realizowali swoje założenia i wypatrywali bramki, która zapewniłaby im prowadzenie. Piłkarze 13-krotnego mistrza Polski zamknęli gospodarzy w obrębie własnego pola karnego, zmuszając ich do błędów. Taki dziesięć minut po wznowieniu gry popełnił Marcel Zylla, który nieprzepisowo zablokował uderzenie Yeboaha. Sytuacja ta nie umknęła uwadze sędziego Frankowskiego, który wskazał „na wapno”. Do piłki podszedł chcący powiększyć swój dorobek strzelecki Brown Forbes, który uderzył celnie, jednak nie na tyle precyzyjnie, by pokonać Putnockiego, który popisał się skuteczną interwencją. Nie zniechęciło to jednak graczy dowodzonych przez trenera Hyballę, którzy mieli optyczną przewagę i bez trudu znajdowali się z piłką w okolicy „szesnastki” wrocławian. Brakowało jedynie „kropki nad i” w postaci skutecznej finalizacji. Sytuacja gospodarzy skomplikowała się w 64. minucie, kiedy to Zylla obejrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę.
Podopieczni trenera Lavički zmuszeni byli grać w osłabieniu, jednak dzielnie odpierali kolejne napory piłkarzy z Grodu Kraka, którym brakowało dokładności, szczególnie pod bramką Putnockiego. Ofiarne wślizgi Pawelca, który w 84. minucie zablokował mocne uderzenie Brown Forbesa czy pewne interwencje słowackiego golkipera zatrzymały ataki Białej Gwiazdy, która w finalnym rozrachunku wraca pod Wawel z jednym punktem.
Śląsk Wrocław – Wisła Kraków 1:1
1:0 Praszelik 23’
1:1 Yeboah 30’
Śląsk Wrocław: Putnocký - Cotugno, Puerto, Pawelec, Štiglec - Praszelik, Scalet, Pich (87’ Janasiak), Pawłowski (66’ Musonda), Zylla – Expósito (73’ Piasecki)
Wisła Kraków: Lis - Sadlok, Mehremić, Frydrych, Burliga - Żukow, Savić (87’ Starzyński), Plewka - Yeboah, Forbes, Jean Carlos (73’ Medved)
Żółte kartki: Štiglec - Frydrych, Żukow
Czerwona kartka: Zylla (dwie żółte)
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)