Wspomnienia skrzydłowego Wisły.
Jesień 2002 roku była dla zawodników Wisły ekscytującym przeżyciem. „Prawdę mówiąc, po dwumeczu z Parmą po prostu czekałem na kolejne wyzwania. W losowaniu trafiliśmy na Schalke, wielki niemiecki klub. Oczywiście wiedzieliśmy, że w ich składzie są między innymi Tomek Hajto i Tomek Wałdoch. Grali tam naprawdę mocni piłkarze, reprezentanci swoich krajów. Trener Kasperczak przygotowywał nas taktycznie i po odprawie zalecił nam obejrzeć jeden mecz tego zespołu. Pamiętam do dziś, że trafiłem akurat na niezbyt porywające spotkanie w wykonaniu rywali i aż… przymykało się oko” – przyznał z uśmiechem były wiślacki skrzydłowy.
„Jednak oczywiście miałem absolutny respekt do rywali. Dla mnie w tamtym momencie rywalizacja z Schalke to było po prostu wielkie wyzwanie, które, jak widać po końcowym rezultacie, zdaliśmy „na szóstkę”. W pierwszym meczu bardzo mocno mnie potraktował chyba Asamoah. Wejście mogło skończyć się fatalnie” - mówił Kamil Kosowski. Gracze Wisły objęli prowadzenie po samobójczej bramce głową autorstwa Poulsena. Goście doprowadzili do wyrównania w 81. minucie, gdy Mpenza wykorzystał błąd Huguesa na przedpolu. „Spotkanie w Krakowie zakończyło się wynikiem 1:1 i wiedziałem, że jedziemy do Gelsenkirchen po to, aby zagrać tam dobry mecz” - stwierdził „Kosa”.
Wisła Kraków - Schalke 04 Gelsenkirchen 1:1 (1:0)
1:0 Poulsen (sam.) 39’
1:1 Mpenza 81’
Wisła Kraków: Hugues - Baszczyński, Głowacki, Jop, Stolarczyk, Uche, Strąk, Szymkowiak (70’ Pater), Kosowski, Żurawski, Kuźba
Schalke 04: Rost - Oude Kamphuis, Hajto, van Hoogdalem, Darío Rodríguez Peña, Asamoah, Bager Poulsen, Kmetsch, Böhme, Sand, Mpenza
„Oczywiście nie pomyślałbym, że wygramy aż 4:1 w Niemczech. Jednak podeszliśmy do tego spotkania z odpowiednią koncentracją i szacunkiem do rywala. Wiedziałem, że grający na prawej obronie Tomek Hajto nie jest szybszy ode mnie. Być może silniejszy, ale nie sprytniejszy. Wydaje mi się, że każdy poszczególny piłkarz w naszej ekipie myślał podobnie. Byliśmy szybsi, głodni sukcesu i mieliśmy dużą fantazję w grze” - powiedziała jedna z wiślackich legend.
Jeszcze przed przerwą Wiślacy objęli prowadzenie za sprawą Żurawskiego, który wykończył podanie Kosowskiego. Dwie minuty później po dośrodkowaniu wyrównał Hajto. Jednak druga połowa meczu w Gelsenkirchen należała tylko i wyłącznie do Wiślaków. W 51. minucie Kalu Uche skutecznie zamknął centrę Kosowskiego z rzutu wolnego.
W końcowych minutach gole Żurawskiego i Kosowskiego nie pozostawiły wątpliwości, która drużyna była tego dnia lepsza. „Chcieliśmy pokazać się na arenie międzynarodowej i zapracować na lepsze jutro. I to się właśnie w Gelsenkirchen wydarzyło. Przeciwnik pozwolił nam na chwilę rozwinąć skrzydła i to był ich największy błąd. Pozwolili nam złapać rytm i uwierzyć w to, że umiemy grać w piłkę. Najpierw dwa dośrodkowania, później dwie akcje i było po zawodach” - zakończył piątą część wiślackiej opowieści Kamil Kosowski.
Schalke 04 Gelsenkirchen – Wisła Kraków 1:4 (1:1)
0:1 Żurawski 40’
1:1 Hajto 42’
1:2 Uche 51’
1:3 Żurawski 85’
1:4 Kosowski 89’
Schalke 04: Rost - Hajto, van Hoogdalem, Matellán, Van Kerckhoven (65’ Okechukwu Agali), Asamoah (77’ Wilmots), Bager Poulsen, Möller, Böhme (83’ Hanke), Sand, Mpenza
Wisła Kraków: Hugues - Baszczyński, Głowacki, Jop, Stolarczyk, Uche (90’ Paszulewicz), Strąk, Szymkowiak, Kosowski, Kuźba (78’ Pater), Żurawski