Defensor Wisły po meczu z Arką.
Wisła Kraków doznała kolejnej porażki z rzędu. Dzisiejszego wieczoru krakowianie ulegli jedną bramką, jednak Wiślacy mieli kilka dogodnych okazji do tego, by pokonać bramkarza klubu z Gdyni. Niestety, żaden ze strzałów nie znalazł drogi do siatki przeciwnika. „Przeciwnik oczywiście miał swoje okazje, jak w każdym meczu. Zabrakło im szczęścia po strzale w poprzeczkę, później „Buchal” wybił piłkę i udało się zażegnać niebezpieczeństwo, ale wszystkiego nie da się obronić. Jeżeli nie strzela się w sytuacji takiej, jak miał Paweł, gdy trafił w bramkarza lub końcówkami palców wybija golkiper, to trudno, żeby cokolwiek ugrać” - żałował Klemenz.
Bez pomysłu
Wiślacy stworzyli sobie sporo szans na pokonanie golkipera rywala, ale to samo można powiedzieć o Arce Gdynia. W obu przypadkach górę wzięła nieskuteczność. „Mieliśmy swoje sytuacje - podobnie Arka. Wydaje mi się, że powinno się skończyć 0:0, ale po naszych błędach i niefortunnym wybiciu piłki straciliśmy gola na 0:1” - powiedział nasz obrońca. „W pierwszej połowie zbieraliśmy drugą piłkę, później mieliśmy z tym problem. Nikt nie podchodził do gry, także trudno cokolwiek zrobić. Rajd Kamila Wojtkowskiego w końcówce był już chyba rajdem rozpaczy. Strzał też był niecelny. Znowu jest to samo. Teraz mamy przerwę na kadrę i dwa tygodnie żeby cokolwiek zrobić” - stwierdził.