Pomocnik po spotkaniu z Węgrzcanką Węgrzce Wielkie.
Młody zawodnik w środowym spotkaniu wyszedł w pierwszej jedenastce i od początku był aktywny na boisku, Wisła jednak nie mogła przebić się przez defensywę rywala i sama straciła bramkę. „Myślę, że na pierwszą połowę wyszliśmy trochę zaspani, gra nie do końca się nam kleiła, a obrona rywala dobrze się ustawiała, ciągle przesuwając formacje. Na drugą połowę trener dał nam kilka wskazówek, które na pewno pomogły, stwarzaliśmy sobie więcej przestrzeni i udało nam się strzelić trzy bramki” - tak po meczu mówił Chmiel.
Ciągła praca
Adrian Filipek dobrze wykorzystał 15 minut przerwy, w efekcie czego Wisła w drugiej połowie była całkowicie innym zespołem. „Jeżeli przegrywamy, to oczywiście trener musi zmotywować drużynę do cięższej pracy, żeby mogła odrobić wynik i tak też się stało. Uważam, że dałem dobrą jakość drużynie, chciałbym żeby takich meczów było więcej, ale muszę pracować cały czas nad moją grą w obronie, bo jeszcze to u mnie szwankuje” - zaznaczył zawodnik. Piłkarz nie szukał usprawiedliwienia dla niepowodzeń z początku meczu, choć rzęsisty deszcz mógłby być dobrym alibi. „Deszcz nas nie zaskoczył, przewidywaliśmy taką pogodę. Mieliśmy takie same warunki jak przeciwnicy, więc myślę, że ulewa nie miała wpływu na naszą grę” - dodał pomocnik.
W końcówce spotkania doszło do nieprzyjemnego incydentu. Zawodnik gości ostro zaatakował Serafina Szotę, za co zobaczył czerwony kartonik. „Moim zdaniem czerwona kartka była ewidentna. Szota został mocno uderzony w twarz. Zawsze jest tak, że przegrywający zespół jeszcze aktywniej zabiera się do walki, stąd ostra gra w końcówce” - zakończył Chmiel.