Wspominamy mecz #WISRCZ.
W sezonie 1964/1965 Wisła i Raków rywalizowały na szczeblu II ligi, a głównym celem, który przyświecał zarówno jednej, jak i drugiej drużynie był awans do Ekstraklasy. Oba zespoły konsekwentnie realizowały swoje założenia, skutkiem czego po 12 rozegranych meczach miały na swoim koncie taką samą liczbę punktów i zajmowały dwa pierwsze miejsca w ligowej tabeli. W 13. kolejce rozpędzone ekipy stanęły naprzeciw siebie, by w bezpośredniej rywalizacji powalczyć o cenne zwycięstwo i zrobić kolejny krok w kierunku upragnionego awansu.
Wisła trzy, Raków jeden
Jesienna aura nie odstraszyła kibiców, którzy w komplecie 15 tysięcy stawili się na stadionie przy ulicy Reymonta, by obejrzeć emocjonujące widowisko. Fani obecni trybunach z pewnością nie żałował swojej decyzji, bowiem od pierwszego gwizdka arbitra gra toczyła się na dużej intensywności, a piłkarze Wisły i Rakowa z wielkim rozmachem budowali składne akcje, chcąc zaskoczyć defensywę rywala. W 10. minucie pierwszy cios wyprowadzili gospodarze, którzy umiejętnie rozprowadzili piłkę, po czym Józef Gach wpakował ją do siatki i dał krakowianom prowadzenie. Radość w szeregach Wiślaków trwała dosłownie kilka sekund, bowiem goście spod Jasnej Góry błyskawicznie odpowiedzieli. Kazimierz Szmidt wykorzystał błąd Andrzeja Dąbrosia i doprowadził do wyrównania. Utrata bramki nie zmieniła nastawienia Białej Gwiazdy, która nie ustawała w swoich próbach i poszukiwała kolejnych trafień. W 26. minucie sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Wiesław Rusin, który efektownym uderzeniem z niełatwej pozycji zaskoczył Józefa Wolnika. Podopieczni trenera Czesława Skoraczyńskiego nie zamierzali jednak na tym poprzestać i przypuścili szturm w kierunku bramki Medalików, co zaowocowało zdobyciem trafienia numer trzy. Na indywidualną akcję zdecydował się Andrzej Sykta, który wbiegł w pole karne gości, gdzie został nieprzepisowo zatrzymany przez jednego z obrońców Rakowa. Sędzia bez chwili zastanowienia wskazał na jedenasty metr, a odpowiedzialność za wykonanie rzutu karnego wziął na siebie Władysław Kawula. Wiślacki defensor nie zwykł marnować takich okazji i pewnym uderzeniem nie dał najmniejszych szans golkiperowi.
Próba nerwów i zwycięstwo dla Białej Gwiazdy
W drugiej połowie Wiślacy nieco zwolnili tempo, co starali się wykorzystać Czerwono-Niebiescy, lecz z wielkim trudem przychodziły im starcia z żelazną defensywą krakowian. Gospodarze również nie potrafili przełamać linii obronnej Rakowa, z którą zacięty bój toczyli napastnicy, ale bez większych skutków. Biała Gwiazda utrzymywała dwubramkową przewagę i spokojnie wyczekiwała końcowego gwizdka, jednak sytuacja zmieniła się w 74. minucie, kiedy to z pozoru niegroźny strzał Basińskiego z rzutu wolnego znalazł drogę do wiślackiej bramki. Goście zanotowali więc trafienie kontaktowe, co spowodowało, że ostatni kwadrans był dla graczy spod Wawelu prawdziwą próbą nerwów, którą w ostatecznym rozrachunku wytrzymali, a pięć minut przed końcem mogli pokusić się jeszcze o czwartego gola, lecz będący kilka metrów od bramki Czesław Studnicki posłał piłkę ponad poprzeczką. Mecz zakończył się więc zwycięstwem Wisły, która po emocjonującym widowisku pokonała Raków Częstochowa 3:2, a po ostatniej kolejce sezonu mogła cieszyć się z powrotu na ekstraklasowe boiska.
Wisła Kraków – Raków Częstochowa 3:2 (3:1)
1:0 Gach 10’
1:1 Szmidt 10’
2:1 Rusin 26’
3:1 Kawula (k.) 34’
3:2 Basiński 74’
Wisła Kraków: Dąbroś (75’ Karczewski) – Monica, Kawula, Budka, Zalman - Wójcik, Sykta, Gach, Rusin - Studnicki, Skupnik
Raków Częstochowa: Wolnik - Trzeciak, Głowacki, Hojka, Pudzłach – Szwed, Polis, Basiński, Szmidt - Rzychoń, Stachowiak