Obrońca Wisły po meczu w Zabrzu.
W pierwszej połowie spotkania Wiślacy mieli pod kontrolą grę, prowadząc ją i zdobywając bramkę. Druga odsłona przyniosła jednak zwrot akcji, który przesądził o końcowym rezultacie. „Wydawało się, że graliśmy w tym spotkaniu nieźle, bo kontrolowaliśmy je. Obie bramki padły po wrzutkach, gdzie było trochę przypadku, a w końcówce straciliśmy głowy i skończyło się 2:4. Nasze dwa ostatnie mecze były do wygrania, ale zawsze czegoś brakuje. Może szczęścia, może determinacji czy koncentracji? Pewnie wszystkiego po trochę” - analizował mecz Łukasz Burliga.
Po jednej z sytuacji Białej Gwiazdy w polu karnym rywali na murawę upadł właśnie „Bury”, ale sędzia nie zdecydował się na podyktowanie jedenastki. „Nie wiem, czy nie było karnego w tamtym momencie. Nie wiem też jeszcze, jak to wyglądało na powtórkach. Gdyby arbiter dał nam karnego, to wówczas stanęlibyśmy przed szansą na gola na 3:1” - zaznaczył.