Wspomnienie Wiślackiej Legendy.
Snopkowski pierwsze futbolowe kroki stawiał, podobnie jak jego rówieśnicy w tym czasie, na krakowskich Błoniach. Ponieważ miał „smykałkę do piłki” myślał już wtedy poważnie o Wiśle. Te marzenia przerwał wybuch wojny. Niespokojny wojenny czas przeżył w Krakowie, przypatrując się grze piłkarzy Wisły w półkonspiracyjnych rozgrywkach okupacyjnych. Sam koszulkę z białą gwiazdą na piersi włożył dopiero po wojnie. Debiut w pierwszej drużynie zaliczył w wieku 18 lat - w 1946 r. - choć musiało minąć parę lat nim na stałe wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce. Nie było w tym nic dziwnego, bo konkurentów do gry miał nie byle jakich. Wisła była przecież najlepszą drużyną powojennych lat i w zasadzie na każdej pozycji miała pełnowartościowych dublerów. Trenerzy musieli widzieć w nim spory talent skoro w następnym sezonie (1947 r.) aż trzykrotnie grał w meczach towarzyskich z Cracovią, w finałach MP zagrał też trzykrotnie (na cztery rozegrane przez Wisłę mecze). Występował wówczas na pozycji bocznego pomocnika. W jednym z tych spotkań z AKS (1947.11.16 3:0) strzelił swoją debiutancką bramkę w barwach Wisły. Jak się potem okazało była to jedyna bramka strzelona przez Snopkowskiego w spotkaniach o punkty. W całej swojej wiślackiej karierze zdobył zaledwie parę bramek (wliczając w to gry towarzyskie - ostatnią w 1959 r. z karnego w towarzyskim meczu z Újpesti TE (1:1).
Charakterystyczne było to, że w pierwszych latach poważnej piłkarskiej kariery trenerzy wystawiali go na najróżniejszych pozycjach w drużynie: od ataku (zaczynał jako prawoskrzydłowy), przez pomoc do obrony. Snopkowski nie był zbyt wysoki, mierzył zaledwie 173 cm wzrostu, ale miał dobre warunki fizyczne i imponował szybkością. Słynął z znakomitego krycia napastników wiślackich rywali. Jeśli dodamy do tego dobrą technikę użytkową, pracowitość i waleczność, nie może dziwić fakt, że kolejni trenerzy Wisły coraz częściej wystawiali go do gry w podstawowym składzie.
Przed ligowym sezonem 1948 r. widziano go w szerokiej 18-osobowej kadrze drużyny jako pomocnika, choć trzeba przyznać, że trenerzy po w sumie udanym minionym sezonie nie dawali mu zbyt wielu szans na grę. W lidze bowiem wystąpił zaledwie raz, w przegranym z Legią wiosennym pojedynku 1:4. Pamiętny baraż mistrzowski z grudnia 1948 r. między Wisłą a Cracovią na stadionie Garbarni przeżył jeszcze jako rezerwowy.
W następnym, już mistrzowskim sezonie, zagrał niewiele więcej, bo sześciokrotnie. Charakterystyczne, że grywał wtedy głównie na obronie. Sezon kończył jednak w roli skrajnego pomocnika w grach towarzyskich. W tym też sezonie wystąpił po raz pierwszy w meczu mistrzowskim w wielkich Derbach Krakowa. „Żeby nie używać górnolotnych słów, był to dla mnie zaszczyt. Gra z Jerzym Jurowiczem, Mieczysławem Graczem, Józefem Kohutem, Mieczysławem Rupą, braćmi Adamem i Janem Wapiennikami, choć młodszy z nich był zaledwie o pół roku ode mnie starszy, Władysławem Giergielem, Józefem Mamoniem stała się dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Wszedłem przecież do bardzo zgranej paczki, choć w czasie meczu nieraz można było dojść do innego wniosku, bo piłkarze wzajemnie się opieprzali w sposób typowy dla chłopaków z Kazimierza, czasami na boisku dochodziło nawet do bitki, ale po meczu szybko się godzili, szczególnie, kiedy odnieśliśmy zwycięstwo. - Mnie nazywali "studencikiem", bo w tym okresie - od 1947 r. do 1952 r. - studiowałem prawo” – wspominał po latach.
W pierwszych powojennych latach grę w piłkę łączył ze studiami prawniczymi na UJ z jednakowym powodzeniem. O rosnącej roli w drużynie Wisły świadczył fakt, że w 1953 r. wybrano go kapitanem Wisły i funkcję tę sprawował do końca swej wiślackiej kariery w 1961 r. Jako kapitan Wisły prowadził drużynę w meczu z Vasasem Budapeszt przy okazji otwarcia nowego stadionu Wisły w 1953 r. Rok 1953 był wyjątkowy w jego karierze piłkarskiej, gdyż po raz jedyny rozegrał wszystkie mecze ligowe w Wiśle.
Na przełomie lat 40-tych i 50-tych Wisła była najlepszą drużyną w Polsce. Potem było już gorzej, choć za jego piłkarskiej kariery Wisła nigdy nie spadła z ligi. W latach pięćdziesiątych specjalnością Snopkowskiego było krycie najgroźniejszych napastników rywali. I z tego zadania defensor-pomocnik Wisły wywiązywał się znakomicie, a trzeba dodać, że grywał wówczas przeciwko nie byle jakim piłkarzom, asom polskiego futbolu: Cieślikowi, Kempnemu, Pohlowi, Brychczemu i innym znakomitym napastnikom. Trzeba dodać, że Snopkowski należał do zawodników grających równo przez cały sezon. A był to poziom gry z reguły więcej niż przyzwoity. Jako piłkarz, często od „czarnej roboty” nie był zbyt widoczny na boisku, ale jego pracę w destrukcji doceniano przez cały okres jego wiślackiej kariery. Nawet gdy Wisła przegrywała, co w drugiej połowie lata pięćdziesiątych zdarzało się niestety coraz częściej, Snopkowski często należał do tych, których chwalono za grę, a nie ganiono.
Nie wszystkie mecze mógł oczywiście zaliczyć do udanych w swojej karierze. Do piłkarskich wpadek, i to jakich, należy kompromitująca porażka ligowa z Legią w Warszawie w 1956 r. Najwyższa ligowa porażka Wisły w jej historii: 0:12! Jak by nie tłumaczyć przyczyny tej porażki: brakiem właściwej mobilizacji, kontuzją Motka czy zmęczeniem „młodzieżowców” po meczach reprezentacyjnych - był to wstyd. Jak wspominał potem Snopkowski, który grał wówczas na stoperze: „rywalowi udawało się wszystko, nam nic”.
Kapitan Wisły tak oceniał po latach to spotkanie: „pojechaliśmy do stolicy zbyt rozluźnieni; trener Artur Woźniak też był optymistą i pewnie brakło nam większej mobilizacji. Nie zaczęło się źle, toczyliśmy wyrównaną walkę, ale w 10 min obrońca Mahselli sfaulował Mariana Morka. Ten ze stłuczonym obojczykiem już tylko statystował na boisku. Ówczesne przepisy nie zezwalały na zmianę choćby jednego zawodnika, graliśmy praktycznie w dziesiątkę. A Legia, to się zdarza, akurat miała dzień szczęścia, ile strzałów, tyle goli. Nasz bramkarz Stanisław Kalisz miał słabszy dzień. Koledzy z obrony, Fryderyk Monica i Władysław Kawula, grali kilka dni wcześniej mecz reprezentacji młodzieżowej Polski i CSRS i na pewno byli zmęczeni. Jako stoper też nie byłem bez winy. Do przerwy przegrywaliśmy już 0:5. Trener powiedział nam, by się nie przejmować, tylko strzelić sześć goli i wygrać mecz!”. Gole po przerwie strzelała jednak nadal tylko Legia.
W sumie w barwach Wisły w meczach mistrzowskich, pucharowych i towarzyskich Snopkowski wystąpił ponad 500 razy!
Po zakończeniu kariery piłkarskiej dalej poświęcał swój czas Wiśle jako działacz klubowy, a także członek Rady Seniorów TS Wisła. W lutym 2012 roku otrzymał status „Wiślackiej Legendy”, a jego koszulka zawisła pod dachem Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana.
Leszek Snopkowski zmarł 1 stycznia 2015. Pochowany został na krakowskim cmentarzu Batowickim.