Sprawozdanie z meczu #GÓRWIS.
Wiślacka jedenastka na spotkanie z zabrzańskim Górnikiem znacząco różniła się od tej, która przed dwoma tygodniami wybiegła na murawę stadionu w Gliwicach. Takim oto sposobem od początku na placu gry zameldowali się między innymi Mikołaj Biegański, Piotr Starzyński, a także Alan Uryga, dla którego było to pierwsze oficjalne spotkanie w obecnej edycji rozgrywek.
Na murawie stadionu przy ulicy Roosevelta od pierwszego gwizdka sędziego dużo się działo, a oba zespoły z wielkim zaangażowanie starały się budować swoje akcje. Po jednej z nich w 6. minucie bliski szczęścia był Piotr Starzyński, który do końca poszedł za piłką, lecz na jego drodze stanął skutecznie interweniujący Grzegorz Sandomierski. Niedługo później odpowiedzieli gospodarze, stwarzając sobie okazję pod bramką strzeżoną przez Biegańskiego, lecz uderzenie Rafała Janickiego z linii szesnastego metra powędrowało wysoko ponad poprzeczką. Niczym w pięściarskim pojedynku kolejny cios wyprowadzili Wiślacy, a konkretnie Uryga, który wygrał pojedynek powietrzny przy dośrodkowaniu z narożnika boiska i zdołał oddać strzał, jednak minimalnie się pomylił.
W dalszej fazie spotkania przewaga zaczęła klarować się już po stronie zabrzan, którzy dłużej operowali futbolówką, poszukując elementu, którym mogliby zaskoczyć wiślacką defensywę i niewiele brakowało, by w 27. minucie kibiców obecnych na stadionie uradował Piotr Krawczyk. Napastnik Trójkolorowych przegrał jednak pojedynek z Biegańskim, który sparował piłkę do boku. Do futbolówki dopadł jeszcze Jesús Jiménez i zdołał celnie uderzyć, jednak dobrze ustawiony Serafin Szota oddalił zagrożenie. Gracze spod Wawelu próbowali kontratakować, co przychodziło im jednak z wielkim trudem. Górnicy z kolei do gwizdka kończącego pierwszą połowę starali się przekuć swoją postawę w konkrety pod bramką krakowian, ale w pierwszych 45 minutach nie byli w stanie umieścić piłki między słupkami.
Mocny początek, udany koniec
Początek drugiej połowy toczył się pod dyktando Wisły, która w pierwszych minutach mocno naciskała na gospodarzy, spychając ich do wycofania się w okolice własnego pola karnego. Taka postawa szybko, bo już pięć minut po wznowieniu gry, przyniosła krakowianom wymierne korzyści w postaci otwierającego trafienia, którego autorem został Michal Frydrych. Czech bez zastanowienia mocno kopnął z dystansu, a piłka odbiła się jeszcze od jednego z obrońców, by na koniec zatrzepotać w siatce. Utrata gola ewidentnie podrażniła Górników, którzy jak najszybciej i za wszelką cenę dążyli do odrobienia strat. Wyrównanie gospodarzom kilka minut później mógł dać Lukas Podolski, który w dogodnej sytuacji minął się z futbolówką. Pomimo tego Wisła kontrolowała to, co działo się na boisku i nieczęsto dopuszczała swoich rywali w okolice linii szesnastego metra. Zdecydowanie więcej działo się natomiast po przeciwległej stronie placu gry, gdzie goście nieustannie napierali na bramkę śląskiej ekipy. Tam swoje szanse miał między innymi Michal Škvarka, który nie był w stanie ich jednak skutecznie sfinalizować. Górnik próbował na wszelkie sposoby, jednak tego dnia kibice nie oglądali już więcej trafień, dzięki czemu trzy punkty pojechały do stolicy Małopolski.
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 0:1 (0:0)
0:1 Frydrych 50’
Górnik Zabrze: Sandomierski - Wiśniewski, Janicki, Gryszkiewicz - Dadok, Kubica (79’ Wojtuszek), Manneh, Janža - Podolski - Krawczyk (71’ Nowak), Jiménez
Wisła Kraków: Biegański - Szota, Uryga, Sadlok, Hanousek - Frydrych - Starzyński (87’ Yeboah), Škvarka (90+2’ Kuveljić), Żukow, Młyński (46’ Szot) - Brown Forbes (68’ Kliment)
Żółte kartki: Gryszkiewicz
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)