Łukasz Zwoliński to debiutant w barwach Wisły Kraków, którzy w starciu przeciwko Rapidowi Wiedeń zameldował się na murawie przy R22. Napastnik recepty na bramkarza gości nie znalazł, ale przed nim szansa w kolejny czwartek w meczu rewanżowym.
„Przede wszystkim, jeśli chodzi o sam mecz, to pozostał duży niedosyt. Zabrakło nam naprawdę niewiele, żeby ten mecz zremisować, a nawet wygrać. Mieliśmy swoje sytuacje. Atmosfera była wspaniała. Granie przy pełnych trybunach… Nie ma nic lepszego dla piłkarza. Jeszcze przy takich kibicach, którzy wspierają cały mecz. I to nie jeden sektor, a cały stadion. Niesamowite! Tym bardziej można mówić - może nie o jakimś wielkim rozczarowaniu - ale biorąc pod uwagę przebieg tego spotkania, to o niedosycie” - zaczął Zwolak. „Jest duży niedosyt. Tym bardziej, że potwierdziło się to, o czym mówiłem na konferencji przed meczem. Przeciwnik nie okazał się wcale taki straszny, jak wyglądał na papierze. Przegraliśmy 1:2, ale wcale nie uważam, żebyśmy mogli powiedzieć, że przed rewanżem” - zaznaczył.
Przynajmniej dwie okazje do strzelenia gola miał Zwoliński, jednak przy obu z nich zabrakło albo precyzji, albo szczęścia. „Tej pierwszej sytuacji nawet jeszcze nie miałem okazji dokładnie zobaczyć. Wiem, że ostatecznie udało mi się uderzyć, ale strzał został zablokowany. Bardziej mimo wszystko szkoda tej „główki”. Rapid strzelił nam gola, gdy piłka odbiła się od dwóch słupków i wpadła do siatki. Mnie odbiła się od słupka i wypadła…” - analizował. „Tutaj w Krakowie przy odrobinie szczęścia mogliśmy ten mecz przynajmniej zremisować. Pojedziemy teraz do Wiednia i nie mamy nic do stracenia. Wiem, że to może zabrzmieć jak banał, ale już pokazaliśmy kibicom, że możemy z tym Rapidem grać jak równy z równym. Może nie jesteśmy drużyną z Ekstraklasy, ale zagraliśmy na tyle dobrze, że Rapid mógł być zaskoczony” - mówił.
Zwoliński grał na pograniczu spalonego. Czy wynikało to z tego, że potrzebuje jeszcze czasu, aby zgrać się z drużyną? „Ze mną tak jak jest, że przez całą karierę balansuję na linii spalonego. W Ekstraklasie wiele moich bramek VAR analizował po pięć minut czy był spalony, czy go nie było. Taki mam styl, ale też trochę mieliśmy takie założenia na ten mecz. Chodziło o to, żeby Angel Rodado miał więcej miejsca między liniami, a ja żebym bardziej wiązał tych obrońców. Na ile to wychodziło, to trudno mi oceniać, bo od tego są trenerzy. Wiem tyle, że nasza współpraca z Angelem z meczu na mecz będzie wyglądała lepiej. Tego akurat jestem pewien!” - zaznaczył. „Paweł Brożek ostatnio mi mówił, że jak grał w Wiśle z Rafałem Boguskim, to mieli takie schematy, że grali po prostu w ciemno. Ale taka współpraca, takie czucie wymagało trochę czasu, żeby się zrozumieć, grać na pamięć. Ja cieszę się, że z Angelem złapaliśmy bardzo szybko kontakt w szatni. On ma super jakość. Z treningu na trening, z meczu na mecz to będzie wyglądało w naszej współpracy po prostu lepiej. Obaj będziemy na tym korzystać. Będzie korzystać na tym Wisła. Mocno w to wierzę” - wyraził nadzieję.
Zanim Wiślacy zagrają w Wiedniu, to czeka ich mecz domowy z Polonią Warszawa. „Ani w Ekstraklasie, ani w I lidze nie będzie łatwych meczów. Grałem w wielu drużynach i pamiętam, jak w wielu meczach męczyliśmy się w ataku pozycyjnym, gdy rywale bronili się głęboko. Wisła Kraków w I lidze robi wrażenie. Każdy będzie na nas mobilizował się dodatkowo. Ja życzę sobie i chłopakom, żebyśmy zagrali tak odważnie, jak w meczu z Rapidem. Jeśli będziemy tak prezentować się w I lidze, ale dorzucimy do tego skuteczność, to o wyniki jestem spokojny” - zakończył Łukasz Zwoliński.