Debiutant o sobotnim meczu.
Przemysław Zdybowicz nie musiał długo czekać na swój debiut w barwach Wisły Kraków w oficjalnym spotkaniu. W meczu z KGHM Zagłębiem Lubin po raz pierwszy był powołany do meczowej kadry i już ma na swoim koncie występ dla krakowskiej Wisły. Jak skomentował swój debiut? „To jest coś niesamowitego. Od dziecka marzyłem, żeby zadebiutować w Ekstraklasie. Dodatkowo, zmieniłem tak wybitnego zawodnika, więc to naprawdę fajne uczucie. Myślałem, że ten debiut nastąpi trochę później, w jakimś kolejnym meczu, ale cieszę się, że trener dał mi szansę. Pierwsze koty za płoty. Teraz myślę, że będzie już z górki” - rozpoczął.
Kluczem koncetracja
Mimo że Wiślacy prowadzili już 2:0 z przyjezdnymi, to dali się dogonić i przez jakiś czas utrzymywał się bramkowy remis. Na szczęście piłkarze z Krakowa zdołali wyjść na prowadzenie, a potem przypieczętować zwycięstwo. „Na pewno cieszy to, że wygraliśmy mecz, bo nie był on ławy. Szybko strzeliliśmy dwie bramki, objęliśmy prowadzenie, ale potem coś w naszej grze się stało i straciliśmy dwa gole. Nie byliśmy sobą. W drugiej połowie wyszliśmy bardzo zmotywowani, zaliczyliśmy trafienia i wygrywamy w tym meczu” - kontynuował.
Krakowianie w pierwszych 20-30 minutach meczu mieli wyraźną przewagę nad rywalem z Lubina. Można było dostrzec, że piłkarze prowadzeni przez Macieja Stolarczyka są w meczu z Zagłębiem nastawieni ofensywnie. „Taki był cel na ten mecz, abyśmy grali wysoko pressingiem i nie dawali Zagłębiu szans, by jakkolwiek zagroził naszej bramce. Może po tych dwóch bramkach zabrakło troszeczkę koncentracji” - tłumaczył Przemysław Zdybowicz.
Gratulujemy debiutu i życzymy powodzenia!