TS Wisła Kraków SA

Wypożyczeni: Duża liczba bramek i sporo emocji. Grali Wiślacy

3 lata temu | 08.12.2020, 11:20
Wypożyczeni: Duża liczba bramek i sporo emocji. Grali Wiślacy

Raport wypożyczonych.

Szalony mecz i wiele bramek

Początek wyjazdowego meczu Stomilu Olsztyn z Miedzią Legnica był niezwykle chaotyczny. Obie ekipy starały się zagrozić bramce rywala, chociaż mało było składnych akcji, które mogłyby sprawić, że kibice którejś z drużyn mogliby cieszyć się ze strzelonej bramki. Trzeba jednak przyznać, że lepsze wrażenie sprawiali gospodarze, którzy częściej gościli pod polem karnym rywala. Dopiero po około 20 minutach gry Stomil Olsztyn zaczął częściej przebywać na połowie przeciwnika i konstruować akcje. W pewnym momencie gra nieco się wyrównała i przewaga Miedzi z początku meczu nie była już tak widoczna. Na pierwszego gola czekaliśmy do 38. minuty. Wówczas Wojciech Łuczak z dużą mocą uderzył na bramkę przeciwnika, czym zaskoczył golkipera gospodarzy i wpakował futbolówkę do siatki. Na odpowiedź Miedzi nie czekaliśmy zbyt długo. Już 120 sekund później były gracz krakowskiej Wisły Krzysztof Drzazga dośrodkował piłkę w pole karne, tam zagranie przedłużył Purzycki, a do siatki ostatecznie trafił Szymon Matuszek. Stomil chciał jak najszybciej znowu wyjść na prowadzenie, co udało im się już trzy minuty później. Tym razem rzut karny na bramkę zamienił Wiktor Biedrzycki. Nie był to jednak koniec emocji w pierwszych 45 minutach, ponieważ już dwie minuty później sędzia wskazał na 11. metr od bramki - tym razem dla Miedzi. Co ciekawe, ręką w polu karnym zagrał strzelec poprzedniej bramki - Wiktor Biedrzycki. Do futbolówki podszedł Kamil Zapolnik i pewnie wykorzystał swoją szansę. W drugiej połowie Miedź starała się wykorzystać atut własnego boiska i podobnie do początku pierwszej połowy gospodarze częściej utrzymywali się przy piłce i stwarzali sobie więcej szans. Najlepszą okazję do strzelenia gola miał w końcowych fragmentach meczu Ingo Van Weert, ale zawodnik wprowadzony chwilę wcześniej na boisko zdołał trafić „tylko” w poprzeczkę bramki Miedzi. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 2:2.

Serafin Szota rozegrał całe spotkanie.

Miedź Legnica - Stomil Olsztyn 2:2 (2:2)
0:1 Łuczak 38'
1:1 Matuszek 40'
1:2 Biedrzycki 43' (k.)
2:2 Zapolnik 45' (k.)

Grad bramek i porażka

Piłkarze GKS-u Bełchatów udali się do Jastrzębia, by tam rozegrać kolejne spotkanie ligowe. Mecz rozpoczął się dla gości w najgorszy z możliwych sposobów. Już w 2. minucie meczu Mariusz Magiera sfaulował rywala w swoim polu karnym i sędzia wskazał na „11”. Rzut karny pewnie wykorzystał Daniel Rumin i gospodarze wyszli na prowadzenie. Bełchatowianie chcieli jak najszybciej doprowadzić do wyrównania i mieli ku temu sporo szans jak wtedy, gdy piłka po strzale Dawida Błanika z rzutu wolnego wylądowała na poprzeczce czy wtedy, gdy po strzale Makucha golkiper gospodarzy z trudem obronił strzał. Na kolejnego gola czekaliśmy do 28. minuty. Wówczas stały fragment gry mieli goście, a do piłki podszedł Magiera i precyzyjnym strzałem doprowadził do wyrównania. Na sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry w pierwszej połowie Waldemar Gancarczyk po otrzymaniu piłki od Masa skierował ją do siatki rywala i wprawił w zachwyt fanów GKS-u Bełchatów. Nie była to jednak ostatnia bramka. W ostatniej akcji pierwszej połowy strzelec pierwszego gola dla gospodarzy - Rumin - ustrzelił kolejną bramkę, który głową pokonał golkipera GKS-u. Na drugą część spotkania bełchatowianie wyszli niezwykle zmotywowani i żądni strzelenia kolejnej bramki. Dobrze znany kibicom krakowskiej Wisły Mariusz Pawełek robił wszystko, by ustrzec GKS Jastrzębie przed utratą gola, co udawało mu się w tamtym meczu niezwykle dobrze. Goście mieli wiele szans, jednak jedyna bramka w drugiej połowie była autorstwa gospodarzy. W 74. minucie Mateusz Bondarenko dobrze odnalazł się w polu karnym rywala i wpakował piłkę do siatki. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 3:2 dla GKS-u Jastrzębie.

Przemysław Zdybowicz wszedł na boisko w 61. minucie meczu.

GKS Jastrzębie - GKS Bełchatów 3:2 (2:2)
1:0 Rumin (k.) 2'
1:1 Magiera 28'
1:2 Gancarczyk 39'
2:2 Rumin 45'
3:2 Bondarenko 74'

Udana pogoń Garbarni

W sobotnie popołudnie Garbarnia Kraków rozegrała kolejny mecz ligowy. Tym razem rywalem krakowskiej drużyny była Olimpia Elbląg. Zespół z Małopolski rozpoczął spotkanie bardzo dobrze - Garbarnia o wiele częściej utrzymywała się przy piłce, czym zmuszała swojego rywala do jeszcze większego wysiłku. Nie przekładało się to jednak na większą liczbę sytuacji. Pierwsze 45 minut było zatem bardzo wyrównanie. Obie drużyny miały swoje szanse, jednak za każdym razem dobrze zachowywały się formacje defensywne rywala. Druga połowa porównaniu z pierwszą była o wiele bardziej emocjonująca i przede wszystkim - obfitowała w bramki. Na pierwszą z nich czekaliśmy do 58. minuty. Wówczas Janusz Surdykowski z bardzo bliskiej odległości nie pomylił się i wpakował piłkę do siatki gości. Podrażnieni taką sytuacją zawodnicy z Krakowa chcieli jak najszybciej odpowiedzieć. Już pięć minut później faulowany w polu karnym był Daniel Morys, a „11” na gola zamienił Jakub Kowalski. Strzelenie pierwszej bramki przez Garbarnie sprawiło, że goście byli niezwykle zmotywowani do tego, by wyjść na prowadzenie. To udało im się w 72. minucie, kiedy to Marek Masiuda wyskoczył do piłki w polu karnym gospodarzy i skierował ją do siatki. Rywale krakowskiej drużyny starali się odwrócić losy meczu, jednak bezskutecznie i Garbarnia ostatecznie zwyciężyła 2:1.

Mateusz Duda i Artur Balicki nie zagrali w tym spotkaniu

Olimpia Elbląg - Garbarnia Kraków 1:2 (0:0)
1:0 Surdykowski 58'
1:1 Kowalski 63'
1:2 Masiuda 72'

Ligowe i pucharowe emocje

Podopieczni trenera Leszka Ojrzyńskiego rozegrali w ostatnich dniach dwa spotkania. Pierwszym z nim był mecz w ramach 1/16 finału Pucharu Polski. Rywalem Stali Mielec był wówczas Piast Gliwice. Rywalizacja o wiele korzystniej rozpoczęła się dla gości, którzy od początku spotkania atakowali bramkę Michała Gliwy z nadzieją, że przyniesie to rezultat w postaci bramki. Na radość piłkarzy Piasta nie musieliśmy czekać zbyt długo, bo już w 10. minucie Tiago Alves pokonał bramkarza mieleckiej drużyny. Stal starała się odwrócić losy meczu i doprowadzić do wyrównania, co udało jej się jeszcze przed gwizdkiem kończącym pierwszą część meczu. Gola na 1:1 strzelił Robert Dadok. W drugich 45 minutach obie drużyny starały się strzelić bramkę dającą prowadzenie, ale ostatecznie żadnej z ekip ta sztuka się nie udała i byliśmy świadkami dogrywki. Niestety dogrywka również nie przyniosła bramek i Stal Mielec oraz Piast Gliwice stanęły przed szansą na wygraną w serii rzutów karnych. Te lepiej wykonywali goście. W zespole Stali Mielec swoich prób nie wykorzystali Mateusz Mak oraz Michał Gliwa, a Piast wykonywał „11” bezbłędnie, co dało im awans do kolejnej rundy Pucharu Polski.

Damian Pawłowski grał do 80. minuty meczu.

Stal Mielec - Piast Gliwice 1:1 (1:1) k. 3:4
0:1 Tiago Alves 10'
1:1 Robert Dadok 45'

Kolejnym spotkaniem beniaminka PKO Bank Polski Ekstraklasy był mecz z Pogonią Szczecin w ramach następnej kolejki najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Portowcy od początku meczu starali się narzucić swój styl gry, co zaowocowało bardzo dużą liczbą akcji pod bramką Gliwy. Szczecinianie podczas pierwszej części meczu oddali kilkanaście strzałów, jednak większość z nich była niecelna. W 25. minucie przed fantastyczną szansą stanął Drygas, jednak jego strzał wylądował na poprzeczce. Dziesięć minut później Hostikka spróbował zaskoczyć bramkarza, jednak ostatecznie Fin trafił w słupek. Pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Drygas doszedł do dobrej okazji po rzucie rożnym, ale zagrał minimalnie niecelnie. Dwie minuty później Portowcy dopięli swego. Gola na 1:0 strzelił Luka Zahović, dla którego była to pierwsza bramka w Ekstraklasie. Druga połowa rozpoczęła się podobnie do pierwszej - od ataków gospodarzy. W 56. minucie faulowany w polu karnym Stali został Luka Zahović, a sędzia wskazał na „11”. Do piłki podszedł Drygas i skierował ją do bramki. Gospodarze mogli cieszyć się z dwubramkowego prowadzenia. Trener gości postanowił przeprowadzić zmiany w nadziei, że ta coś zmieni. Mateusza Maka zmienił Robert Dadok, a za Petteri Forsella wszedł Andreja Prokić. W 63. minucie Tomasiewicz próbował zaskoczyć Pogoń strzałem na bramkę z dalszej odległości, ale jego próba okazała się niecelna. Co ciekawe, był to pierwszy strzał na bramkę rywala w wykonaniu zawodników Stali w tym meczu. W końcówce mecz obaj szkoleniowcy zdecydowali się na kilka roszad, jednak nie wpłynęły one na wynik meczu. Pogoń ostatecznie pokonała beniaminka PKO Bank Polski Ekstraklasy 2:0.

Damian Pawłowski cały mecz spędził na ławce rezerwowych

Pogoń Szczecin - Stal Mielec 2:0 (1:0)
1:0 Luka Zahović 43'
2:0 Kamil Drygas 57'

Udostępnij
 
7921672