TS Wisła Kraków SA

Wrzutka Wiślaka: Cezary Wilk

4 lata temu | 26.03.2020, 19:12
Wrzutka Wiślaka: Cezary Wilk

Rozmowa z byłym pomocnikiem Białej Gwiazdy.

Zacznijmy od rozgrzewki. Co słychać u Ciebie? Dalej mieszkasz w Hiszpanii, jak obecnie wygląda tam sytuacja?

W Hiszpanii jest obecnie stan wyjątkowy. Wszyscy musimy pozostać w miejscu zamieszkania. Są tylko trzy powody, żeby opuścić swoje lokum. Można iść do apteki, do sklepu spożywczego po jakieś zakupy lub do szpitala. Jeszcze przed nami blisko dwadzieścia dni takiej sytuacji. Tak to wygląda na chwilę obecną.

Tak samo jest w mieście, w którym mieszkasz z rodziną?

Coruña znajduje się w Galicji. Ten region jest umieszczony na północnym-zachodzie i jesteśmy delikatnie odseparowani od reszty kraju. W tym momencie zakażonych Koronawirusem jest blisko półtora tysięcy ludzi, czyli mało, porównując do reszty Hiszpanii. Ale gdybyśmy przyrównali Galicję do Polski, to wtedy optyka się zmienia. Miasto samo w sobie stoi i nic w nim nie funkcjonuje. Wszyscy siedzą w domach, czasem można kogoś spotkać tylko na krótkim spacerze z psem.

Jesteś już w Hiszpanii od wielu lat, więc pewnie język nie jest dla Ciebie problemem.

Języka zacząłem się uczyć od razu po przyjeździe, jak podpisałem swoją pierwszą umowę z Deportivo. I już gdy przechodziłem do Realu Saragossa, mówiłem po hiszpańsku w lepszym czy gorszym stopniu. Później, gdy byliśmy w Saragossie, to stwierdziliśmy z rodziną, że klimat hiszpański nam sprzyja i że jest to miejsce, w którym spróbujemy funkcjonować. Nawet po skończeniu mojej przygody z piłką okazało się, że odnaleźliśmy tu przestrzeń do życia. Rok temu przyjechaliśmy do Coruñy i dobrze się tu czujemy. Kolejny rok na pewno spędzimy właśnie w tym miejscu, bo synek chodzi tutaj do przedszkola. A później zobaczymy. W dużej mierze dalej tu chcemy pozostać, ale w którym konkretnie mieście? Zobaczymy.

Pracujesz wciąż przy futbolu? A może rozważałeś ścieżkę dziennikarską, idąc śladami Twojego taty?

Był taki moment po skończeniu kariery, gdy potrzebowałem kilka miesięcy, aby od tej piłki odpocząć. To było bardzo naturalne po zakończeniu przygody z futbolem. Trzeba się zresetować. Trudno mi przychodziło obserwowanie transmisji piłkarskich, ale później to minęło. Oglądanie futbolu teraz sprawia mi frajdę i robiłbym bym to dalej, gdyby oczywiście było co oglądać, niestety rozgrywki są zawieszone. Zawsze w weekend starałem się śledzić np. Real Madryt czy Deportivo. Ale moje życie nie jest już tak związane z piłką. Jakoś tak udało mi się wszystko poukładać, że żyjemy sobie spokojnie i w tej branży na razie mnie nie ma.

Zakończenie kariery jest dla wielu zawodników dużym wyzwaniem. Zawsze trzeba nakreślić nowe plany i po prostu inaczej funkcjonować.

To jest trudna chwila. Jednak to nie dotyczy tylko piłkarzy, ale wszystkich, którzy wykonują pewien zawód przez kilkanaście lat, a później nagle kończą pracę w tym obszarze. Myślę jednak, że to jest naturalny moment, gdy człowiek wciska przycisk pauzy, chwilę odpoczywa i kieruje swe myśli w stronę nowych wyzwań, pomysłów. Akurat w przypadku piłkarza taki moment przychodzi stosunkowo wcześnie, po zakończeniu kariery pozostaje nam duża część życia.

Jak wygląda u Ciebie śledzenie poczynań Wisły?

Wyniki śledzę, ale samych meczów nie oglądam. Mam hiszpańską telewizję i nie mam w niej sportowych kanałów transmitujących mecze Ekstraklasy.

Utrzymujesz kontakt z kimś z aktualnej drużyny Wisły? A może z członkami tamtego zespołu?

Jakoś tak się potoczyło, że nie mam dużego kontaktu z nikim z obecnej Wisły. Jestem w bardzo przyjacielskich stosunkach z Danielem Sikorskim, z którym razem graliśmy w zespole Białej Gwiazdy. Moja przyjaźń z Danielem utrzymała się przez te wszystkie lata i pewnie dalej będzie się utrzymywała.

Jakie jest Twoje najpiękniejsze wspomnienie związane z grą w Wiśle?

Przychodzi mi do głowy kilka momentów. Zwycięstwo nad FC Twente Enschede i równoczesny gol Odense z Fulham, który oznaczał nasz awans dalej w pucharach na wiosnę. Ten moment to było coś niesamowitego. Oczywiście mistrzostwo i celebrowanie tytułu to też była świetna chwila, ale chyba ten moment w grudniu 2011 roku jest moim ulubionym.


Już na początku przygody z Białą Gwiazdą zostałeś kapitanem w sparingach, później miałeś okazję pełnić tę funkcję w lidze. Było to wyróżnienie dla 25-letniego wówczas Cezarego Wilka?

Mimo iż rolę tę pełniłem tylko i wyłącznie wtedy, kiedy na boisku nie było Radka Sobolewskiego, było to ogromne wyróżnienie. Trzeba jednak zaznaczyć że był to wybór trenera, a nie jak zazwyczaj to bywa drużyny. Z obecnej perspektywy, to wspaniałe wspomnienia.

W 2015 roku przeszedłeś do Realu Saragossa. Czy ludzie w klubie wspominali mecze z Wisłą Kraków na początku XXI Wieku? To był pamiętny dwumecz.

Dokładnie wszyscy w tym klubie. Od Prezesa, Dyrektorów po Panów sprzątających obiekty sportowe. Już pierwszego dnia wszyscy mi przypominali o tym meczu Wisły z Realem Saragossa i wydaje mi się, że długo jeszcze nie zapomną tej rywalizacji.

W klubie z Saragossy zakończyłeś swoją przygodę z piłką.

Wszystko zakończyło się dwa lata przed „finalizacją” kariery. Nastąpił pierwszy uraz kolana i zerwałem więzadło. Później kolejny raz mi się to przytrafiło i znów kolejny. W ciągu dwóch lat aż trzy razy doznałem takiej kontuzji. Następstwem było zakończenie kariery.

Śledzisz i oglądasz mecze reprezentacji Polski, interesują Cię losy kadry?

Oczywiście staram się też śledzić mecze reprezentacji, jak tylko mogę. Do nich mam bezpośredni dostęp, ze spotkaniami ligowymi Wisły jest dużo gorzej.

Polacy trafili na Hiszpanię w grupie Euro 2020. Oczywiście mistrzostwa Europy zostały przesunięte, ale chcieliśmy zapytać, co mówiono w Hiszpanii po wylosowaniu naszej kadry?

Hiszpanie bardzo spokojnie podeszli do losowania grupy. Wręcz optymistycznie i radośnie. Bardzo się cieszyli, że wylosowali takich, a nie innych przeciwników. Jest to dla nich grupa, z której jak najbardziej muszą wyjść zwycięsko i myśleć nad kolejnymi fazami turnieju.

Dziękujemy za rozmowę!

Udostępnij
 
5537496