Po zakończeniu meczu #ZNIWIS z dziennikarzami spotkali się trenerzy Kazimierz Moskal i Grzegorz Szoka. Zapis konferencji prasowej można znaleźć poniżej.
Kazimierz Moskal - Wisła Kraków
„Cóż… Próbuję zachować spokój, żeby nie używać jakichś mocnych słów, ale jedna rzecz, która ciśnie się na usta, to jest odpowiedzialność. Jeśli chcesz grać na jakimś poziomie, jeśli chcesz walczyć o punkty, to musisz być odpowiedzialny. Ja rozumiem, że możesz popełniać błędy. Może ci coś nie wychodzić, ale to nie zwalnia cię od tego, żeby racjonalnie gdzieś tam na boisku myśleć i podejmować decyzje. Jeśli dostajesz dwie bezsensowne żółte kartki i osłabiasz zespół, to jest to po prostu dla mnie nie do przyjęcia. Mecz, który długimi fragmentami mamy pod kontrolą, strzelamy bramkę i co prawda w drugą połowę nie weszliśmy tak, jak byśmy tego chcieli, to jednak później z biegiem czasu ta druga połowa też wyglądała przyzwoicie. Do momentu otrzymania drugiej żółtej kartki. Dla mnie jest to absolutnie nie do przyjęcia. Nie potrafię tego zrozumieć i nie wiem, może trzeba zacząć treningi grając w dziesięciu, bo piąty mecz z rzędu w lidze gramy w dziesięciu. Jest to coś nieprawdopodobnego dla mnie. Nie chcę się nakręcać, nie chcę więcej komentować. Gratuluję Zniczowi oczywiście zwycięstwa, bo po tej kartce dążyli za wszelką cenę do tego, aby odwrócić losy tego meczu i to im się udało, ale nasze zachowanie jest karygodne. To co się stało i jest niewytłumaczalne” - powiedział.
Na pytanie, czy można spodziewać się kary dla Tamasa Kissa za zachowanie, trener odparł: „To nie jest kabaret, to jest kryminał! Tu trzeba jasno o tym powiedzieć. Musimy najpierw ochłonąć, bo myślę, że pod wpływem tych negatywnych emocji możemy powiedzieć czy zrobić o jedną rzecz za dużo. Myślę, że na spokojnie jak ochłoniemy, to będziemy się zastanawiać, ale to nie zmienia faktu, że tak, jak powiedziałem - to jest nie do przyjęcia, nie do przyjęcia dla mnie”.
Krakowianie mogli wcześniej zamknąć mecz, wykorzystując stworzone sytuacje. „Pewnie tak. I tak jak mówiłem - w drugą połowę nie weszliśmy najlepiej, ale później trzy strzały Patryka Gogóła mogły dać kolejną bramkę. Pewnie, że w niektórych sytuacjach też powinniśmy się lepiej zachować, ale to jakby nie zmienia faktu, że kluczowym momentem była czerwona kartka. I tutaj nie mam co do tego wątpliwości” - zaznaczył. „Tak, jak powiedziałem - wydaje mi się, że weszliśmy nie najlepiej w tę połowę, ale później, z biegiem czasu, stwarzaliśmy sobie jakieś tam sytuacje. Były te uderzenia i były momenty, kiedy wciąż kontrolowaliśmy to, co się dzieje na boisku. Mam pretensje - oczywiście, że mam pretensje - ale po raz kolejny muszę wrócić do tego, że cała ta sytuacja zmieniła się po kartce. I tutaj choćbyśmy nie wiem czego się doszukiwali, jakich ideologii, próbowali wiązać wątki, to wszystko sprowadza się do tego momentu” - zakończył.
Grzegorz Szoka: Ta kartka na pewno zmieniła oblicze meczu
„Nie weszliśmy dobrze w ten mecz. Mieliśmy problem z pressingiem Wisły przy naszych otwarciach gry. Szybko pozbywaliśmy się piłki. Wisła w pierwszej połowie zepchnęła nas do niskiej defensywy. Mieliśmy problem z wyjściem do kontrataków. Z czasem, kiedy ten mecz mijał, złapaliśmy kilka momentów, w których utrzymaliśmy się przy piłce. Potrafiliśmy gdzieś dojść do uderzeni tak, jak Wiktora Nowaka w pierwszej połowie. No i nie byliśmy zadowoleni. Rozmawialiśmy w szatni, że mimo wszystko przegrywamy 0:1. Nie możemy teraz ruszyć na hurra, bo ten mecz może się zmienić w 70., 80. minucie, ale w drugą połowę weszliśmy bardzo dobrze. Uderzenie Radka Majewskiego, uderzenie Krystiana Tabary. Kilka fajnych wyjść po grze kombinacyjnej w ataku szybkim. Wydawało się, że gdzieś idziemy w dobrym kierunku. Tak, jak tutaj wszyscy widzieli - ta kartka na pewno zmieniła oblicze meczu, ale też trzeba powiedzieć, że nie każdy zespół potrafi w takim momencie doprowadzić do remisu, pójść po zwycięstwo. I też tutaj duże brawa dla zawodników, którzy byli na boisku, którzy w momencie, kiedy ta bramka na 2:1 nie została uznana po VAR, to może bardzo mocno gdzieś tam emocjonalnie zachwiać. Może być taki problem, żeby wrócić do tego, żeby iść po tę bramkę. Też Wisła miała chwilę, żeby gdzieś się przeorganizować, ale poszliśmy, dążyliśmy do zwycięstwa. Ja też z ławki czułem, że musimy robić ofensywne zmiany, że nie możemy być zadowoleni z tego punktu. Dlatego też wstawiliśmy drugiego napastnika, daliśmy Radka Majewskiego na pozycję numer „10”. To przyniosło efekt i jestem bardzo zadowolony i gratuluję całej drużynie tego zwycięstwa” - podsumował trener Znicza.