TS Wisła Kraków SA

Trenerski dwugłos #WISZNI

4 dni temu | 16.02.2025, 13:34
Trenerski dwugłos #WISZNI

W meczu inaugurującym rundę wiosenną - rozegranym pomiędzy Wisłą Kraków a Zniczem Pruszków - lepsi okazali się goście. Sobotnią potyczkę podsumowali trenerzy Grzegorz Szoka i Mariusz Jop.

Grzegorz Szoka - Znicz Pruszków

„Rozliczam siebie oraz zespół przede wszystkim z dobrej gry, z tego, że zawodnicy będą realizować to, co trenujemy. Nie wyobrażam sobie tego, żeby ktoś nie był zaangażowany na boisku i myślę, że to widać w każdym meczu” - zaczął. „Nie myślę o barażach, bo w tym momencie to jest nie na miejscu. Jest tak dużo dobrych zespołów, które mają zaplecze, które bardzo dużo pieniędzy wkładają w budowę zespołów, w funkcjonowanie klubów. Myślę, że oni będą o to walczyć, a my po prostu chcemy grać w piłkę i liczę na to, że jeśli uda się utrzymać trochę szybciej niż w ostatniej kolejce, to pokażemy jeszcze bardziej ofensywny futbol i gdy nie będzie presji wyniku, to ci chłopcy będą mogli fajnie grać w piłkę. A czy wynik jest sensacją? Nie wiem. Wygraliśmy mecz z Wisłą w tamtej rundzie, wygrywaliśmy też z innymi drużynami, które walczą o to, aby awansować czy wejść do baraży. Po prostu taka jest specyfika ligi. Nie wiem do końca z czego to wynika czy to jest jakość zawodników, czy to jest organizacja gry, ale to nie jest od dzisiaj. To od kilku lat zawsze w pierwszej lidze były niespodzianki. Zawsze się mówi, że to jest wyrównana liga, że każdy może wygrać z każdym. Jakbyśmy mówili, że to sensacja, to tych sensacji w każdej kolejce byśmy kilka znaleźli” - dodał.

Mariusz Jop - Wisła Kraków 

„Pierwsza połowa była nieudana zdecydowanie w naszym wykonaniu. Źle weszliśmy w to spotkanie, byliśmy za mało agresywni z piłką, za mało pracowaliśmy też bez piłki, za mało było tam ruchów, które rozrywałyby tę skomasowaną obronę przeciwnika. W drugiej połowie byliśmy na pewno stroną mocno przeważającą. Rywal bronił się nisko i szczęśliwie. Niestety czasami są takie spotkania, że przeciwnik oddaje jeden celny strzał na bramkę i ją zdobywa, a my według statystyk mieliśmy chyba 29 stworzonych sytuacji bramkowych, z czego żadna nie zakończyła się golem. Na pewno jest to rozczarowanie i ogromny niedosyt, bo liczyliśmy na to, że będziemy mieli trzy punkty” - zaczął trener Mariusz Jop. „Pojedynki na bokach to było coś, co szwankowało. Zbyt mało tych pojedynków wygrywaliśmy. Jak się nie wygrywa pojedynków, to trudno mówić o rozerwaniu obrony niskiej, gdzie jest tam płasko. Po takim pojedynku zawsze ktoś musi zareagować, tworzą się przestrzenie i wtedy jest kwestia znalezienia tej przestrzeni i bycia skutecznym w polu karnym. To jest chyba coś, czego najbardziej nam brakowało, szczególnie w pierwszej połowie” - kontynuował. 

Na boisku nie zameldował się Marko Poletanović, który mógłby pomóc drużynie także w stałych fragmentach gry: „Wiemy, że Marko wykonywał wcześniej stałe fragmenty gry, jest w tym dobry, więc na pewno jest to alternatywa dla nas”, dodając: „Marko fizycznie jest gotowy, ale potrzebuje chwili, żeby wejść w ten sposób gry, które my chcemy, żeby poznał lepiej naszą strukturę w atakowaniu. Myślę, że dzisiaj James robił to też całkiem przyzwoicie jako numer „sześć”. Jak przegrywaliśmy, to myślę, że nie było potrzeby wprowadzać jeszcze kolejnego zawodnika bardziej defensywnego. Szukaliśmy opcji w ataku, więc to był główny powód, że on się nie pojawił na boisku. Nie dlatego, że Marko nie jest gotowy. Myślę, że jak będzie taka potrzeba, to może zagrać nawet od początku”.

Dwa następne pytania także dotyczyły personaliów - debiutu Filipa Baniowskiego i nieobecności Alana Urygi w meczu z Ruchem ze względu na ósmą żółta kartkę, którą kapitan Białej Gwiazdy obejrzał podczas #WISZNI. „Jest Mariusz Kutwa, jest „Biedrza”, jest Skrobański i są to opcje na środek obrony. Filip debiutował - to jest akurat zawodnik, którego główną zaletą są pojedynki. Ma dobre te pierwsze szybkie kroki. Nie było to łatwe dla niego wejść w takim spotkaniu, gdzie trzeba gonić wynik. Starał się, próbował, natomiast wiemy, że to jest jeszcze długa droga, żeby to był piłkarz, który będzie stanowił o sile seniorskiego zespołu. Wierzymy w niego, bo ma duży potencjał” - mówił. 

Szkoleniowiec Wisły poproszony został przez jednego z dziennikarzy o analizę sytuację, po której krakowianki stracili gola: „Mamy już zrobioną analizę. Chodziło głównie o zachowanie indywidualne. Nie chcę tutaj wskazywać palcem, bo to sobie zrobimy wewnątrz zespołu. Natomiast tam akurat był taki jeden element, który był powtarzalny, jeżeli chodzi o zachowanie indywidualne zawodników Znicza. Po prostu ktoś z nas zareagował niewłaściwie, a rywal okazał się bardzo skuteczny. Praktycznie była to jedyna ich sytuacja bramkowa, ale mówię, nie chciałbym tutaj personalnie mówić, kto zrobił ten błąd” - odparł. 

Ostatnio wokół klubu z R22 było głośnie nie z powodów sportowych, ale potencjalnych zmian właścicielskich. Czy szum ten nie rozprasza piłkarzy? „Myślę, że jesteśmy w takim miejscu, gdzie zawsze dużo medialnie dzieje się wokół klubu. Nie sądzę, żeby to miało wpływ na zawodników. Praktycznie w każdym tygodniu są jakieś informacje dotyczące zespołu, dotyczące Wisły Kraków. Myślę, że nie miało to znaczenia, jeżeli chodzi o koncentrację na spotkaniu czy o przygotowanie do spotkania” - zapewnił. 

Mimo licznych okazji zespół Białej Gwiazdy nie zdołał wcisnąć gola. Czy zatem sztab nie powinien pomyśleć o zmianie sposobu gry w ofensywie? „Jeżeli jest zamknięty środek, jest skomasowana obrona 5-3-2, to szukamy gry bokami, bo w środku jest bardzo duży tłok. Tak, jak mówiłem na początku - brakowało mi wygrywanych pojedynków właśnie w tym bocznym sektorze, żeby stworzyć przewagę i wyciągnąć kogoś z linii obrony i żeby w innym miejscu stworzyła się przewaga. Jak ktoś wymyśli coś ciekawszego, skuteczniejszego, to chętnie skorzystam. Natomiast, jak rywal broni nisko, płasko, to w środku jest mało miejsca. Trudno się pchać przez środek. Oczywiście rozwiązanie w takiej sytuacji to strzały z dystansu, to stałe fragmenty gry, bądź wygranie pojedynku w bocznym sektorze, wyciągnięcie kogoś i znalezienie wolnej przestrzeni w polu karnym. Myślę, że to są standardowe rzeczy, które można stosować. My to próbujemy robić, ale nie zawsze jest to skuteczne. Wiadomo, że zawsze jest łatwiej się bronić niż atakować. Jeszcze, jak ma się troszeczkę szczęścia w tym bronieniu, to jest się skutecznym. Jeżeli się jeszcze strzeli bramkę, to dostaje się takiego kopa energetycznego i tej energii ma się więcej. Tak to jest. Wiem, że to jest frustrujące. Dla mnie też to jest frustrujące, dla zawodników również. Wiem, że jest niezadowolenie. Natomiast czasami tak jest. Szukamy innych rozwiązań. Trudno wymyślać coś, co byłoby nielogiczne w działaniu. Wydaje mi się, że te rzeczy, które próbujemy, są logiczne. Czasami decyduje skuteczność w danych sektorach. Pojedynki indywidualne decydują o tym, czy jesteśmy tę przewagę w stanie zrobić. Taka jest moja odpowiedź” - tłumaczył. 

O przygotowanie fizyczne dopytywano także trener; „Nie sądzę, żeby tutaj kwestia fizyczności była problemem dzisiejszego meczu. Myślę, że jest dosyć naturalne, że po tej przerwie zimowej płynność tych akcji jest mniejsza. To nie tylko my się z tym spotykamy, gdzieś zawodnicy potrzebują wejść w rytm meczowy. Myślę, że jest to kwestia czasu, kiedy te akcje będą bardziej płynne, szybsze, grane z większym polotem. To jest coś, co jest często spotykane po przerwie zimowej” - odpowiadał.

Zdaniem jednego z przedstawicieli mediów gra Wisły nieco ożywiła się po wejściu na boisku Bartosza Jarocha. „Nie wiem, czy akurat wskazałbym Bartka i tego, że jego zmiana odmieniła, bo i Duarte też dał dobrą zmianę. Inni zawodnicy też dosyć dobrze wyglądali. Bartek wiadomo, jest piłkarzem, który ma cechy ofensywne na dobrym poziomie. Potrafi zrobić przewagę, ma sporą jakość w ofensywie. Pamiętajmy też, że rywal był już nisko, więc jego charakterystyka jest taka, że bardziej tam pasował w danym momencie. Dlatego była ta zmiana. Natomiast „Szocik” jest zawodnikiem bardziej defensywnym i takiego potrzebowaliśmy od początku” - zakończył trener Mariusz Jop.

Udostępnij
 
17178784