To nie był udany wieczór dla Wisły Kraków, która przed własnymi kibicami uległa Warcie Poznań 0:1. Opiniami po meczu podzielili się trenerzy obu drużyn - Piotr Klepczarek i Kazimierz Moskal.
Piotr Klepczarek - Warta Poznań
„Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyniku, ponieważ celem było zdobycie trzech punktów. W obecnej naszej sytuacji musimy do każdego meczu podchodzić w taki sposób, żeby zdobywać trzy punkty. Jesteśmy na dole tabeli i tylko zwycięstwa mogą nas piąć w górę, więc nieważne czy gramy z Wisłą Kraków na wyjeździe, czy z innym zespołem, to cel będzie taki sam, więc bardzo się cieszymy ze zwycięstwa. Wiedzieliśmy, że będzie to trudne spotkanie, wiedzieliśmy, że Wisła będzie dominowała piłkarsko, że będzie w większym posiadaniu piłki. Mieliśmy swój plan na ten mecz i zrealizowaliśmy go. Ważne były pierwsze minuty spotkania, żeby przetrwać trudne momenty, które byliśmy przekonani, że będą, ponieważ Wisła była wypoczęta po przerwie reprezentacyjnej. I na pewno chciała zgarnąć trzy punkty w dzisiejszym spotkaniu. Także w pierwsza połowa, mocno skupieni byliśmy na grze obronnej, co nie znaczy, że nie mogliśmy zdobyć bramkę i jedna z kontr przyniosła nam rzut karny, który zamieniliśmy na gola, więc z prowadzeniem wychodziliśmy po przerwie na drugą połowę. W drugiej połowie obraz gry mocno się nie zmienił, chociaż pootwierały się przestrzenie, było więcej miejsca do przeprowadzania ataków szybkich. Pokusiliśmy się także o dwie, trzy bardzo ciekawe kontry. Wisła dalej dominowała, ale nasza organizacja gry, nasze zaangażowanie, praca zawodników dla naszej drużyny, dla naszego klubu, przyniosło nam dzisiaj dla nas bardzo cenne trzy punkty” - powiedział.
Na pytanie, czy deszcz pomógł nieco Warcie w osiagnięciu celu, szkoleniowec odparł: „Może to takie wyświechtane hasło, ale dalej jest aktualne, że pogoda jest dla obu drużyn taka sama. Na pewno w pierwszym etapie tego meczu boisko było świetnie przygotowane, ponieważ deszcz nie był taki intensywny i można było szybko operować piłką, więc Wisła to wykorzystała w pierwszych minutach. Z przebiegiem meczu, gdy nasiliły się opady i murawa była coraz bardziej nasiąknięta wodą, to na pewno było zdecydowanie trudniej tworzyć, kreować sytuacje. Między innymi też przez to my nie zdobyliśmy bramki, która mogłaby ten mecz zakończyć, ponieważ piłka gdzieś stanęła w kałuży. Także warunki były trudne, dlatego szacunek dla zawodników za pracę, którą włożyli na boisku, ale tak jak mówię, warunki były takie same dla obu drużyn”.
Kazimierz Moskal - Wisła Kraków
„Cóż można powiedzieć po takim meczu? Jeśli zespół nie gra na miarę oczekiwań, to cała odpowiedzialność spada na mnie i ja tę odpowiedzialność absolutnie biorę na siebie. Jeśli chodzi o mecz... mam pretensje do zawodników, jeśli chodzi o pierwszą połowę, o te niewykorzystane sytuacje, bo przebiegał zdecydowanie pod nasze dyktando. Natomiast większe pretensje mam o drugą połowę, gdzie graliśmy moim zdaniem nerwowo. Szukaliśmy dziwnych rozwiązań, ale tak jak powiedziałem, jeżeli zespół nie gra tak, jak się tego oczekuje, to wina jest po mojej stronie i mam tego pełną świadomość. Na pewno to wszystkich boli, ta porażka - bo nie tak sobie to wyobrażaliśmy - i myślę, że w pierwszej połowie było widać tę determinację i naszą dobrą grę. Tak mogę powiedzieć, ale w piłce liczą się bramki, liczą się punkty, liczy się to, co jest na koniec meczu po 90 minutach” - podsumował spotkanie szkoleniowiec Białej Gwiazdy.
Nieco bardziej cofnięty w starciu z Wartą Poznań był Angel Rodado. Dlaczego? „Myślę, że to wynikało z tego, w jaki sposób też Warta chciała grać. Grali cofnięci, taką mieli taktykę i było tam ciasno, więc Angel musiał z tego powodu szukać sobie miejsca niżej trochę, ale uważam, że ta pierwsza połowa naprawdę była dobra w naszym wykonaniu i tych sytuacji było na tyle dużo, że spokojnie mogliśmy strzelić kilka bramek. W takich meczach, kiedy dominujesz, kiedy grasz na połowie przeciwnika, musisz być czujny, musisz być uważny i unikać sytuacji, kiedy mogą wyjść z kontrą, ale wiele razy temu zapobiegaliśmy. Bramka, którą straciliśmy, może się zdarzyć, bo wiadomo, w tych czasach, kiedy jest VAR, ręki w polu karnym czasami jest trudno uniknąć. Ale pomimo tego, jak tracisz gola, to musisz grać dalej swoje, tak jak grałeś w pierwszej połowie i dążyć do zmiany tego wyniku, bo byliśmy na pewno w stanie dzisiaj losy tego spotkania w drugiej połowie odmienić, gdybyśmy grali tak samo jak w pierwszej połowie” - odpowiedział.
Nie zabrakło pytania o skuteczność, która nie pozwala Wiślakom punktować. „Dużo pracowaliśmy, o czym mówiłem na konferencji przedmeczowej, jeśli chodzi o finalizację w tym okresie. Widocznie tak, jak powiedziałem - nie zrobiliśmy pewnie na tyle dużo, żeby to przełożyć na bramki i jeszcze raz mogę tylko powiedzieć, że to jest wina po mojej stronie” - zaznaczył. Zdaniem dziennikarzy zawiodły także inne elementy: „Tak, jak powiedziałem - w drugiej połowie nie chodziło tylko o brak tej skuteczności, ale o to, że graliśmy po prostu nerwowo. I z tego wynikało to, że ta druga połowa wyglądała inaczej w naszym wykonaniu”.
Kibice zgromadzeni przy R22 jasno dali wyraz niezadowolenia z postawy zawodników. „Na pewno ta presja jest, ale jeśli się nie wygrywa takich meczów, to trudno dziwić się kibicom, że tak reagują. Natomiast niech ta presja będzie na mnie, bo myślę, że patrząc obiektywnie na mecz, na to jak chcieliśmy grać w pierwszej połowie to, co można więcej zrobić, grając w ten sposób? No pewnie strzelić kilka bramek. Jeśli kibice chcą wskazać winnego tego, to ja tutaj siedzę i ja za to odpowiadam” - zaznaczył.