Po 15. kolejce Betclic 1 Ligi zawodnicy Wisły Kraków dopisali do swojego konta jeden punkt za sprawą remisu z GKS-em Tychy. Opiniami po zakończeniu spotkania podzielili się trenerzy Mariusz Jop i Artur Skowronek.
Artur Skowronek - GKS Tychy
„Bardzo potrzebujemy punktów, żeby złapać komfort w tabeli i z tej perspektywy nie jesteśmy zadowoleni z tego punktu, ale z drugiej strony widzę bardzo dużo pozytywów po tym spotkaniu i mam wrażenie, że jest to taki mały przełom w tym, żeby funkcjonować tak po prostu stabilnie. Myślę o tym, co zaprezentowaliśmy na boisku. Jestem przekonany, że piłkarze wreszcie zrozumieli, że tak możemy pracować w każdy weekend. W taki sposób tworzyć sytuacje, grając odważnie, po prostu łapać płynność i dużo na pewno bodźców radości z tego, że jest się piłkarzem i może po prostu robić to, co kocha na co dzień. Myślę, że ta sytuacja, którą mamy, jest ona lekko kryzysowa - tak bym określił. W takich momentach to się czasami zatraca, ale cieszę się, że piłkarze absolutnie nie pokazali żadnego lęku. Pokazali odwagę, pokazali determinację i pokazali to, co trenowaliśmy i nie od wczoraj, a od paru tygodni, czyli wysoki pressing na tak trudnym terenie, z tak dużą jakością, po prostu tworzyliśmy dobre sytuacje. Nawet powiedziałbym, że w niektórych momentach stuprocentowe. I tego szkoda, ale gratuluję piłkarzom, że mają do tego przekonanie, do tej drogi, którą idziemy. Tak samo, jak cały sztab szkoleniowy. Wierzę, że konsekwencja odda nam za chwilę w tabeli, odda nam punkty” - zaczął szkoleniowiec tyszan.
Na pytanie, czy kluczem było zamykanie gry Wisły na skrzydłach, trener odpowiedział: „To jest to, co my chcemy pokazywać cały czas. Chcemy budować takie DNA tej drużyny i uważam, że jest to trzeci kolejny taki mecz, gdzie tak wyglądaliśmy. Skupiliśmy się na skracaniu pola gry, gdzie byliśmy bardzo blisko przeciwnika. Wiedzieliśmy, że Wisła czasami nawet i czterema piłkarzami chce podchodzić do kontry, bo nie tylko Zwoliński i Rodado, ale zachowaliśmy bardzo dobry balans z tym, żeby właśnie nie rozwijała Wisła takiej prędkości rozpędu, w kontratakach. Ale też wtedy, kiedy Wisła starała się budować w różnej konfiguracji, chcieliśmy zabierać atuty, czyli jakość i granie przez środek i to piłkarzom się dobrze udawało, ale podkreślę - tak samo to wyglądało wcześniej, ale oczywiście brakuje punktów. Uważam jednak, że jest to dobra droga. Konsekwencja... Wierzę, jestem przekonany, że przyniesie to punkty”.
Kolejnym mankamentem w grze drużyny prowadzonej przez trenera Skowronka - zdaniem mediów - był brak skuteczności. „To prawda, to jest na pewno nasz problem. My nie strzelamy goli pomimo tego, że nawet dość łatwo fragmentami wchodziliśmy w trzecią tercję, ale rzeczywiście nie podejmujemy dobrych decyzji. I procent skuteczności jest taki, że nawet nie oddajemy strzałów, także w bardzo dogodnych sytuacjach. My mamy wpływ na to, żeby w kolejnym mikrocyklu znowu piłkarzom pomagać, dawać takie środowisko treningowe, presję czasu, liczebność w polu karnym, żeby ta decyzyjność się poprawiła. Mamy dobrych piłkarzy, musimy ich uwolnić, musimy przełamać i nad tym cały czas pracujemy. Na pewno dokładamy do tego jeszcze dużo takich treningów pozycyjnych, formacyjnych, indywidualizacji i nie zejdziemy z tej drogi. Tutaj trzeba być konsekwentnym i wierzę w przełom. Nie tylko napastników” - kontynuował.
Dla Artura Skowronka mecz z Wisłą należy do tych wyjątkowych: „To prawda, tak - Wisła jest dla mnie na pewno wyjątkowym miejscem. Jestem dumny z tego, że byłem jej trenerem i że wywiązaliśmy się z zadania, wiemy jakiego. Wisła zawsze będzie determinować i ten teren tutaj będzie powodował, że u piłkarzy będzie pojawiać się coś więcej. Po prostu historia tego klubu, kibice, otoczka, super murawa - determinuje zawsze to, że kto tutaj przyjedzie, to będzie dawał w podświadomości coś więcej. Ale ja też chcę podkreślić, że po przerwie na kadrę, po sparingu z Opawą ta drużyna złapała rytm, tylko nie możemy tego obronić w kontekście wyników i tak, jak powiedziałem na początku tej konferencji, że ci piłkarze złapali przełom mentalny. I to w tym wszystkim dzisiejszego wieczoru jest dla mnie najważniejsze” - zaznaczył.
Mariusz Jop - Wisła Kraków
„Na pewno jako sztab, jako cała grupa, zespół czujemy rozgoryczenie i czujemy, że sami oczekiwaliśmy i kibice oczekiwali, żeby wygrać. Robiliśmy wszystko, żeby to zrobić. Natomiast myślę, że mieliśmy zbyt dużo prostych strat. Uważam, że czasami zbyt nerwowo graliśmy, to znaczy zbyt dużo długim podaniem. Trochę brakło cierpliwości w niektórych momentach i skuteczności, bo trzeba przyznać, że bramkarz rywali miał świetny dzień i trudno było go pokonać. Ogólnie oczywiście gratuluję trenerowi Skowronkowi, bo tak, jak mówiłem na konferencji przedmeczowej - jest to zespół, który widać, że robi postępy, że mocno pracuje na boisku i jest to trudny rywal. Myślę, że w kolejnych meczach będą zdobywali punkty” - zaczął trener Mariusz Jop. „Na pewno brakowało nam pokazania tej jakości indywidualnej, jaką mamy w ofensywie. Zawodnicy oczekują więcej od siebie, my jako trenerzy też oczekujemy więcej, jeżeli chodzi o działania ofensywne nie tylko skrzydłowych, ale też na innych pozycjach” - dodał.
Ze względu na uraz nieobecny był Marc Carbó, którego zastąpił Olivier Sukiennicki. „Myślę, że ogólnie Sukiennicki zagrał dobre spotkanie. Oczywiście nie możemy oczekiwać, że będzie miał tyle odbiorów co Marc, ale myślę, że dzisiaj to był dobry mecz w jego wykonaniu” - zaznaczył szkoleniowiec. „Jest to jeden z elementów, gdzie Marc na pewno dużo lepiej się czuje, w takiej współpracy z Jamesem. James na pozycji „osiem”, gdzie jesteśmy w wysokim pressingu, to te momenty czuje lepiej. I tak samo, kiedy ma wyjść z pozycji, z poziomego ustawienia do pionowego. Tutaj trochę też, jeżeli chodzi o nasze skrzydła, to rywale za szybko się orientowali na zawodnika, który dawał szerokość przeciwnika. I trochę za szybko otwieraliśmy ten środek. Także to są takie rzeczy, nad którymi długo pracujemy. Natomiast gdzieś to nie funkcjonowało też tak dobrze, jak byśmy chcieli” - analizował.
Powrót po długiej przerwie po kontuzji zaliczył Kacper Duda, który spotkał się też z pozytywnym odbiorem ze strony kibiców. „Oczywiście bardzo się cieszę, że Kacper wrócił do zespołu, ale mam też świadomość, że po tak długiej przerwie musimy dać mu czas na to, żeby wrócił do optymalnej dyspozycji i fizycznej, i jeżeli chodzi o czucie przestrzeni, czucie piłki, współpracę z partnerami. Na pewno musimy poczekać, aż będzie tym Kacperem, którego pamiętamy z poprzedniego sezonu, bo miał bardzo długą przerwę” - zwrócił uwagę szkoleniowoiec.
Dobrze między słupkami wiślackiej bramki spisuje się Patryk Letkiewicz, który pochwalony został także przez trenera: „Tak, „Letki” potwierdza swoją dobrą dyspozycję. Podobnie było w Płocku i podobnie było w poprzednich meczach. Na pewno każdy mecz jest dla niego takim momentem, gdzie nabiera pewności siebie i to widać przede wszystkim w grze na przedpolu, gdzie jest odważny i gdzie podejmuje dobre decyzje. Życzę mu, żeby dalej był w takiej dyspozycji”.
Ponownie pojawił się temat lepszej gry w wykonaniu Białej Gwiazdy przeciwko drużynom z czołówki tabeli. „Nie powiedziałbym, że Termalica tutaj jakoś grała u nas ultraofensywnie. Myślę, że bardziej odważne był GKS Tychy. Tak z mojej perspektywy. Oczywiście był moment, gdzie się ustawili nisko 5-4-1 w końcówce drugiej połowy. Było widać, że trener zrobił taką zmianę, żeby podnieść wzrost, bo już chciał utrzymać ten remis. Na pewno nie jest to łatwe zadanie, jak czas ucieka i my się zaczynamy trochę denerwować. Myślę, że tutaj jest taki moment, żebyśmy byli cierpliwi w budowaniu i robili to, co chcemy, bo jeżeli szukamy rozwiązań znowu, których nie trenujemy, jak grania długiej piłki i zbierania, a dopiero budowania akcji po zebraniu długiej piłki, to nie jest to, co chcemy robić. Chcemy budować od tyłu, zmieniać stronę, być cierpliwym i w tej tercji wysokiej wykonywać te ruchy, nad którymi pracujemy, jeżeli chodzi o poruszanie zawodników. I dzisiaj trochę tej nerwowość było widać, że uciekający czas sprawiał, że niektórzy gracze jakby podejmowali złe decyzje, więc tak, jak mówię, na pewno jesteśmy rozczarowani tym, że nie wygraliśmy u siebie” - mówił.
Przedstawiciele mediów dopytywali się o zmiany, które ich zdaniem nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. „Trudno w tym momencie powiedzieć, dlaczego akurat tak było, bo pamiętamy Baenę, który wszedł z Termalicą i dał dwie asysty. Pamiętamy Kissa, który w meczu z Wisłą Płock wszedł i strzelił bramkę. Do tej pory te zmiany dawały nam efekty liczbowe, dawały nam korzyści jako zespołowi. Teraz faktycznie te zmiany nie wniosły zbyt wiele. Na pewno jest to też materiał do analizy dla nas, żebyśmy się zastanowili dlaczego” - kontynuował.
Pochwały zebrali z kolei wiślaccy młodzieżowcy. Obok Patryka Letkiewicza występ zaliczył Mariusz Kutwa. „Specjalnie nie patrzę na to kto, ile ma lat, tylko, jeżeli ktoś wykonuje swoją pracę dobrze na boisku, to jakby to miejsce dla niego jest. Oczywiście musimy patrzeć na przepis, że ten jeden młodzieżowiec musi być minimum na boisku, natomiast i Letkiewicz, i Kutwa swoją postawą potwierdzają, że wygrywają tę rywalizację, bez względu na to, czy mają 18 czy 20 lat. Tutaj jakby decyduje forma sportowa w danym momencie” - zakończył Mariusz Jop.