TS Wisła Kraków SA

Trenerski dwugłos #WISSPA

3 miesiące temu | 16.08.2024, 11:10
Trenerski dwugłos #WISSPA

To był szalony wieczór przy R22! Wisła Kraków napisała piękny scenariusz spotkania rewanżowego w III rundzie eliminacji do Ligi Konferencji i tym samym zameldowała się w następnym etapie, gdzie czeka na nią Cercle Brugge.

Michal Gasparik - FC Spartak Trnava

„Ten mecz wyglądał zupełnie inaczej od tego, jak go planowaliśmy. Tak naprawdę poświęciliśmy cały tydzień, żeby się do niego przygotować i rozpocząć go z pełną koncentracją. Widać było jednak, że boisko to zweryfikowało negatywnie. Widać było u nas brak ruchu, złą grę kombinacyjną, dużo błędów indywidualnych zwłaszcza w pierwszej połowie. Później przyszła strata piłki i bezsensowny rzut karny. Oczywiście trzeba podkreślić, że Wisła grała świetnie, zagrała świetny mecz. A po drugie wykorzystała w pełni atut własnego stadionu. Tak, jak my tydzień temu wykorzystaliśmy atut własnego stadionu. Druga połowa to niestety była kontynuacja tego, co zobaczyliśmy w pierwszej i to mimo zmian. Te zmiany, których dokonaliśmy, niczego do naszej gry nie wniosły. W dogrywce, gdy w końcu złapaliśmy oddech, straciliśmy bramkę po rzucie rożnym, ale mimo wszystko potrafiliśmy się z tego podnieść. Strzeliliśmy gola i doszło do rzutów karnych. W karnych to wszystko, co wydarzyło się w meczu mogło zostać zapomniane, bo mogliśmy to wszystko zmazać i napisać inną historię. Mieliśmy w tych karnych pierwszą „piłkę meczową”, ale nie wykorzystaliśmy go. Mieliśmy kolejnego, ale odwołał nam go sędzia, ale muszę podkreślić przede wszystkim to, że Wisła awansowała zdecydowanie zasłużenie” - zaczął.

W czym trener Spartaka upatruje powodów niewystarczającej dyspozycji swoich zawodników w meczu z Wisłą? „Trudno jest mi znaleźć teraz na to pytanie odpowiedź. Myślę, że przede wszystkim zawiedli starsi, doświadczenie gracze, kluczowi gracze, którzy nie byli sobą w tym meczu. Z drugiej strony para naszych młodych stoperów nie nawiązała do swojego świetnego występu przed tygodniem u siebie. W pierwszej połowie widziałem dużo nerwowości i niepewności w ich grze. Co zagranie, to zagrożenie. W drugiej połowie zrobiliśmy personalne korekty, ale one nie do końca pomogły. Było widać, że Wisła jest mocniejsza, jeśli chodzi o dynamikę gry. Gdy piłka przyśpieszała, to widać było w drugiej połowie, że nasi starsi zawodnicy nie do końca nadążali, a stoperom brakowało doświadczenia. Mimo wszystko przystępowaliśmy do tego meczu z dwubramkową przewagą, z zaliczką z pierwszego meczu. No i udało nam się przetrwać ten początek. Wiedzieliśmy, że będzie on ciężki, a później strata piłki, która była rzeczywiście typowa dla tej pierwszej połowy meczu. Rzut karny, gol. Później mam wrażenie, że zespół upadł na duchu. Trudno było coś z siebie wykrzesać. Udało się to w dogrywce, choć też trzeba podkreślić, że z przebiegu całej dogrywki, to Wisła była zespołem lepszym” - mówił. „To tak naprawdę nie ma znaczenia, że odpadliśmy z zespołem z drugiego szczebla rozgrywkowego czy pierwszego. Wisła nie znalazła się w tych rozgrywkach przypadkiem. Zdobyli Puchar Polski, gdzie wyeliminowali kilka ekstraklasowych zespołów. Mają wielu świetnych graczy, głównie zagranicznych, ale także krajowych i jak popatrzymy na poszczególne formacje, to byli od nas lepsi. Zarówno w obronie, jak i w środku pola byli w stanie neutralizować naszych piłkarzy. Nie ma co w ocenie potencjału tego klubu patrzeć dziś w tabelę, bo ona dla Wisły – jestem tego pewny - zmieni się po kilku kolejkach na korzyść. Trzeba też uwzględnić, że nie przełożyli meczu, że grają po dwa mecze w tygodniu. Prawda jest taka, że w Europie jest tak, że jak masz zły dzień i zagrasz gorszy mecz, to masz problem. Podkreśliłbym to, że nasi gracze w stosunku do tego, co pokazali przed tygodniem w domu, to pokazali połowę swojego potencjału. Oczywiście, mogliśmy mieć więcej szczęścia a karnych, ale z przebiegu dzisiejszego meczu całkiem zwyczajnie na zwycięstwo nie zasłużyliśmy” - kontynuował.

„Zgodzę się, ze Wisła była szybsza i prezentowała też większą pewność siebie. Myślę też, że z jednej strony pressing, który stosowała, powodował, że po naszej stronie było dużo strat, ale było też bardzo dużo niewymuszonych błędów z naszej strony. W niektórych przypadkach aż się dziwiliśmy jak to możliwe, że tak doświadczeni gracze popełniają tak proste błędy i tracą tak łatwo piłkę. Trzeba też podkreślić, że tym bardziej na uznanie zasługuje wysokie tempo, intensywność gry Wisły, bo w poniedziałek - w odróżnieniu do nas - grali mecz, który był bardzo intensywny. Jeśli natomiast ogólnie czy zaskoczyła nas intensywność, to nie zaskoczyła nas to w przypadku Wisły, bo znamy polską piłkę i wiemy, że generalnie gra jest tutaj szybsza i intensywniejsza, niż w piłce słowackiej” - tłumaczył.

Kazimierz Moskal - Wisła Kraków

„Myślę, że zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym. Powinniśmy ten awans zapewnić sobie po dziewięćdziesięciu minutach. Niemniej jednak dziękuję i gratuluję przede wszystkim zawodnikom, bo dzisiaj pokazali dobry futbol i pokazali, że można walczyć w pucharach, grając też co trzy dni. Także jeszcze raz wielkie gratulacje przede wszystkim dla drużyny, a emocji myślę, że było tyle, że można byłoby oddzielić kilka spotkań” - zaczął trener Białej Gwiazdy. „Ja myślę, że to też magia pucharów i tego stadionu. W sensie atmosfery, jaka temu spotkaniu towarzyszyła. Czy nie było presji? Myślę, że presja była, bo to nie był wynik taki, którego nie można odrobić. Początek meczu wydawało mi się, że mieliśmy kontrolę, ale mieliśmy mnóstwo takich własnych i niewymuszonych - bym powiedział - strat. To jakby pokazywało, że jednak albo ten co trzydniowy rytm, potrzebowaliśmy trochę, że tak powiem, jak diesel przepalić i później było już tylko lepiej. Natomiast wydaje mi się, że sytuacja po drugiej bramce też dała nam dużo więcej takiej pewności i wiary. Ja będąc na boisku - to wracając do Saragossy - też czułem taki moment, jak po trzeciej bramce wtedy z Saragossą, że oni są do pokonania. Tak teraz tutaj po tej drugiej wydawało mi się właśnie, że to jest taki moment, kiedy wszyscy poczuli, że jest to realne, aby awansować dalej” - kontynuował.

Dobry mecz na swoim koncie ma Piotr Starzyński, który popisał się też ważnym trafieniem. „Myślę, że przede wszystkim to, że strzelił bramkę - bardzo ważną bramkę - bo bramka na 2:0 dała nam więcej pewności i zapewniała przynajmniej dogrywkę. Natomiast myślę, że nie tylko bramka, ale postawa Piotra dzisiaj była bardzo dobra i trzeba się cieszyć. Ja wiem, że mamy wielu zawodników w kadrze i każdy chce grać. Myślę, że naszą rolą, też jako sztabu szkoleniowego, jest to, aby wyczuć ten moment, kiedy zawodnika do tej jedenastki wstawić. Komuś trzeba dać odpocząć, a na kogoś postawić. Myślę, że Piotr dzisiaj naprawdę pokazał się z dobrej strony. Mnie to bardzo cieszy. Tym bardziej, że jest to młodzieżowiec wciąż” - ocenił.

Urazu w meczu nabawił się Giannis Kiakos. Jak czuje się zawodnik? „Doktor wychodząc powiedział, że da mi znać, jedzie na prześwietlenie i zobaczymy. Problem jest z nadgarstkiem z tego, co udało się nam gdzieś tam dowiedzieć” - odpowiedział.

Wisła potrzebowała dogrywki, a później karnych, aby pokonać FC Spartak Trnava. „Powiem tak - byłem w miarę spokojny przed tym meczem. Nie mówiłem tego zawodnikom, ale chciałem powiedzieć, że to, że wygramy, to czuję to, natomiast nie wiedziałem w jakim stosunku. Po tej drugiej bramce wierzyłem, że nawet w tej 90. minucie strzelimy i uda się awansować po 90 minutach” - tłumaczył. „Tak, jak powiedziałem, że byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym i szczerze mówiąc spodziewałem się, że Spartak zagra trochę odważniej, że będzie chciał grać w piłkę. Długimi fragmentami wyglądało to tak, że nie miał na to ochoty i tak, jakby przyjechali moim zdaniem bronić tego wyniku. Czasami jest tak… Jest takie powiedzenie - lepsze jest wrogiem dobrego. Jeśli próbujesz coś tam kombinować, przekładać mecze i nie wiem… przyjeżdżasz bronić wyniku, no to to się gdzieś tam mści. My się z tego cieszymy. Spodziewałem się innego Spartaka, natomiast mnie bardziej cieszy postawa moich zawodników” - opowiadał. „Ja już powiedziałem przed dogrywką, że prosiłem ich na odprawie o to, żeby dostarczyli wszystkim na tym stadionie emocji. Jeśli będą emocje, to będzie wiara w to, że uda nam się awansować. Przed dogrywką powiedziałem, że zrobili kawał dobrej roboty i teraz musimy tylko to zakończyć pozytywnie. Przed karnymi wiele już nie rozmawialiśmy, ustaliliśmy tylko pierwszą piątkę, kto w jakiej kolejności będzie uderzał, a później już tam decyzje były na boisku” - zdradził.

W bramce Wisły stanął Kamil Broda, który spisał się z dobrej strony, także przy rzutach karnych: „Tak, jak powiedziałem - decyzja głównie należała do Łukasza Załuski. Tak było ustalone, że w tych dwóch meczach pucharowych będzie bronił Kamil Broda”.

Przed dziennikarzy chwalony był Marc Carbó za postawę w starciu ze słowacką ekipą: „Tak, zgadzam się. Marc wykonał kawał dobrej roboty, ale myślę, że moglibyśmy mówić o wszystkich zawodnikach w ten sposób. Dla mnie dzisiaj bardzo dobry mecz rozegrała Alan Uryga, który moim zdaniem nie popełnił ani jednego błędu. Generalnie w tej obronie byliśmy dosyć solidni, poza tą jedną sytuacją, gdzie nam strzelili bramkę, ale tak jak jeszcze raz - uważam, że jako zespół zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze i o to w tym wszystkim chodzi, żeby to był zespół, a nie tylko indywidualności”.

Spotkanie ze Spartakiem przywołało wspomnienia sprzed lat, gdy Wisła oczekiwała na to, co się wydarzy w meczu Fulham-Odense. „Generalnie w ogóle jest to przyjemne, kiedy po meczu właśnie z Twente i dzisiaj ze Spartakiem wchodzi się na konferencję i słyszy się oklaski. Jest to miłe bardzo. Natomiast, kiedy się bardziej denerwowałem? Przy karnych byłem spokojny. Nie denerwowałem się, chociaż te karne miały też różny przebieg i gdzieś byliśmy chwilami blisko, później był już decydujący karny, który mógł się okazać, że nas wyrzuca z pucharów. Z Twente to też zupełnie inna sytuacja, bo to nie zależało tylko i wyłącznie od nas. My tam czekaliśmy na informacje, co się wydarzyło w meczu Fulham z Odense i nie mieliśmy na to wpływu. Tutaj ten wpływ bezpośrednio my mieliśmy, od nas to tylko zależało” - wrócił pamięcią.

Na koniec żartowano i dopytywano, czy gdy Wisła przejdzie Cercle Brugge to trener zaśpiewa z kibicami przyśpiewkę: „Wisła w pucharach”, odparł: „Nie chcę składać obietnic, bo nie wychodzę na tym najlepiej... W Łodzi kiedyś tam obiecałem, że jeśli na mecz przyjdzie ponad 10 tysięcy ludzi, to ja z kibicami umówię się na bieg 10-kilometrowy i teraz moje biodro mocno to odczuwa”.

Udostępnij
 
8765704