TS Wisła Kraków SA

Trenerski dwugłos: #WISODR

6 godzin temu | 28.09.2024, 10:54
Trenerski dwugłos: #WISODR

Na ławkach trenerskich podczas meczu #WISODR zasiedli Mariusz Jop i Radosław Sobolewski, który prowadzi zespół Odry Opole. Lepiej z tego pojedynku wyszedł ten pierwszy, gdyż jego zespół ograł gości 5:0. Zapraszamy na zapis konferencji prasowej.

Radosław Sobolewski - Odr Opole

„Niestety koszmarna przegrana i ciężka do wytłumaczenia. O ile w pierwszej połowie naprawdę konsekwentnie realizowaliśmy plan na to spotkanie i zwłaszcza, jeżeli chodzi o grę defensywną wyglądało to bardzo przyzwoicie... Może mniej tutaj byliśmy groźni, jeśli chodzi o ofensywę, ale jeżeli chodzi o grę defensywną, to naprawdę to wyglądało całkiem nieźle. Wychodzimy z szatni po przerwie i tak naprawdę w ciągu dziesięciu minut przegrywam mecz, który kończy się po dziesięciu minutach po wyjściu z szatni. To jest niedopuszczalne i niezrozumiałe z mojej perspektywy. Przegrywamy zasłużenie. Musimy się jak najszybciej podnieść. Musimy się podnieść jako zespół, bo tu za chwilę mamy kolejne dwa ważne spotkania, jeszcze przed przerwą na kadrę i musimy zacząć punktować, bo naprawdę sytuacja w tabeli robi się niewesoła” - powiedział.

Zaledwie jedną szansę na gola mieli zawodnicy z Opola. Jaki był ich plan? „Zgadza się. Nawet po przechwytach, jeżeli chodzi o tę pierwszą połowę, kiedy naprawdę broniliśmy nieźle, szybko pozbywaliśmy się piłki i nie byliśmy w stanie zagrozić Wiśle Kraków dzisiaj. Jednak naprzeciw nas stanął rywal, który nam gdzieś odebrał nasze wszystkie atuty i na pewno tak to wyglądało. Natomiast plan był wiadomo pobronić, popracować, nawet czasami pocierpieć w tej obronie niskiej, jeżeli chodzi tutaj o tę fazę i jak tylko miała się nadarzyć okazja do kontrataku, to mieliśmy z tego skorzystać. No niestety nie udało się zupełnie tego wykorzystać, nad czym na pewno ubolewamy” - odpowiedział.

Na pytanie, jak Radosław Sobolewski czuł się wracając na R22, odpowiedział: „To jest nie pierwszy raz, kiedy wracam w innej roli, bo byłem tutaj jak trenerem w Ekstraklasie z Wisłą Płock, kiedy wygrałem 3:0. Więc to nie jest pierwszy raz i już jestem troszeczkę starszy, już pewne rzeczy inaczej odbieram”.

Skąd brak w kadrze meczowej Adriana Łyszczarza? „Jak widzicie nie poruszam w ogóle takich pechowych zdarzeń, tego pecha całego, który też naokoło tej drużyny się zebrał. Adriana Łyszczarza najprawdopodobniej długo z nami nie będzie. W trakcie meczu pucharowego, który rozgrywaliśmy z drugim zespołem Podbeskidzia Bielsko-Biała na sztucznej murawie, nabawił się kontuzji. Mam nadzieję, że nie będzie najgorszego, ale jest w trakcie diagnozowania i być może nie będzie go z nami dość długo” - zakomunikował.

Jak szkoleniowiec podchodzi do zmian na ławce trenerskiej Białej Gwiazdy? „Myślę, że zaskoczenie było na początku tygodnia. Natomiast, jeżeli chodzi o Mariusza i o sprawy taktyczne, to się znamy i wiemy, jak to mniej więcej wygląda. Natomiast duża odwaga, jeżeli chodzi o bramkarza i postawienie na młodego Letkiewicza jako młodzieżowca, naprawdę słowa uznania za ten ruch. To było lekkie zaskoczenie, ale już później czytając skład wiedzieliśmy mniej więcej, jak to będzie wyglądało” - zakończył.

Mariusz Jop - Wisła Kraków

„Myślę, że możemy być zadowoleni z tego spotkania, z tego wyniku, z cierpliwości, jaką mieliśmy jako zespół. I myślę, że to takie zwycięstwo gdzieś wisiało w powietrzu od dłuższego czasu. Cieszę się, że w osiągnęliśmy taki wynik. Z pokorą podchodzimy do tego, bo wiemy, że to jest początek drogi” - zaczął.

Czy głównym problemem Wisły w poprzednich spotkaniach było nastawienie mentalne? „Myślę, że tak, bo na pewno było widać taktykę zespołu, z którym graliśmy. Bardzo zbliżoną do tego, co robiła Kotwica czy kilka ostatnich zespołów. Niska obrona 5-4-1 i czekają, próbują wytrącać nas z rytmu, przeciągają stałe fragmenty gry. Było widać, że taki był plan i liczą na stałe fragmenty w ofensywie. W takich sytuacjach kwestią czasu jest, żeby właśnie być cierpliwym, żeby być spokojnym w budowaniu, ale robić to szybko. No i kwestią jest, żeby strzelić bramkę, bo wtedy często te zespoły nie mają już za bardzo pomysłu na to, co robić w takiej sytuacji, jak tracą, jak muszą gonić, otwierają się, są większe przestrzenie. A my chcemy dalej grać to samo w takiej sytuacji. Absolutnie nie chcemy się cofać, tylko chcemy w takich momentach kontynuować to, co było założone” - tłumaczył.

Dwa gole Łukasza Zwolińskiego w starciu z Odrą sprawiły, że przede wszystkim zawodnik odetchnął z ulgą. „Cieszę się przede wszystkim z tego, jak się zaprezentował cały zespół, a to, że inni zawodnicy strzelili bramki, bo i Tamas, i Jesus, to jest coś, czego ten zespół potrzebował. I cieszę się, że coraz większa liczba zawodników jest z liczbami” - zakomunikował. Zdaniem jednego dziennikarzy Łukasz Zwoliński zaprezentował w piątek życiową formę, co skomentował trener: „Nie wiem, jak to Pan redaktor obliczył tak szybko. Ja nie mam jeszcze danych z GPS-ów, jakie dystanse pokonywał i czy one są życiowe w jego dyspozycji. Na pewno w treningu wyglądał dużo lepiej niż na początku, jak do nas przyszedł i stąd miejsce w pierwszej jedenastce. Cieszę się, że również udowodnił, że potrafi strzelać bramki, bo on też, tak jak każdy zawodnik, jak każdy napastnik, potrzebuje tych goli, żeby mieć tę pewność siebie jeszcze większą”.

W ataku zobaczyliśmy dwójkę Rodado-Zwoliński. Jak trener ocenił ich współpracę? „Jak zobaczymy na liczby, to wydaje się, że była bardzo dobra. Natomiast jest jeszcze kilka niuansów, które trzeba dopracować. Na pewno będziemy to robić w najbliższym czasie. Nie chcę tu teraz jakoś na gorąco tego oceniać i analizować, bo potrzebuję też sobie na spokojnie ten materiał obejrzeć. Natomiast pokazali, że mogą grać razem, pokazali, że razem mogą strzelać bramki i myślę, że to jest chyba najważniejsze dzisiaj” - kontynuował.

Pierwsza połowa rywalizacja przypominała te z poprzednich spotkań, gdy Biała Gwiazda atakowała, nie mogąc przechylić szali na swoją korzyść. Co trener powiedział w przerwie? „Kontynuowaliśmy to, co było założone na pierwszą połowę z małymi korektami w budowaniu, które przestrzenie wykorzystać i właśnie ustawienie „Zwolaka” trochę zmieniliśmy, żeby przyspieszyć też grę przez środek. Miało być mniej kontaktów, mieliśmy szybciej grać. Miały być podania progresywne, więc to były takie niuanse w ofensywie, ale pierwszą bramkę zdobyliśmy jednak po stałym fragmencie gry, więc to było też istotne, bo tych goli w lidze po stałych fragmentach za dużo nie strzelamy. I to był taki początek do tego, żeby się otworzyły te przestrzenie i można było kontynuować tę pracę” - analizował. „Moim zadaniem jest, żeby zespół wierzył w to, co robi i żeby robił to konsekwentnie. Takie było założenie i w efekcie tego była wysoka wygrana” - oznajmił.

W bramce krakowian znalazło się miejsce dla debiutującego Patryka Letkiewicza: „Pomysł z Patrykiem był już na poprzedni mecz w Głogowie. Taka była decyzja, że miał zagrać. Mecz się nie odbył, więc jakby byliśmy wtedy zgodni, co do tej decyzji i ona została utrzymana. Patryk dobrze wyglądał w treningach, dobrze wyglądał w zespole rezerw. Jest młodym człowiekiem, który ma duży potencjał, więc dostał swoją szansę i dzisiaj prezentował się dobrze, ale trzeba powiedzieć, że zespół bardzo mu pomógł, bo tych sytuacji miał bardzo mało do bronienia”. Czy młodzieżowiec na dłużej zostanie w bramce Wisły? „Zobaczymy, wygraliśmy wysoko, więc tak na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że nie ma co kombinować ze składem. Jest prawdopodobne, że taki skład zostanie utrzymany, natomiast jeszcze nie na pewno” - dodał.

Na pytanie, czy James Igbekeme miał być ustawiony nieco niżej, trener odparł: „Nie, założenie było, że ma grać wyżej. Czasami schodził za nisko i właśnie to były te korekty też, bo nie potrzebujemy w budowaniu trzech zawodników. Bo tak budowaliśmy, plus dwóch szóstek, to nie ma potrzeby, żeby aż tyle osób było pod piłką, wręcz przeciwnie, chcieliśmy, żeby James był wyżej. Natomiast często schodził po piłkę, bo tam nie mógł sobie znaleźć tej przestrzeni. Może takie było wrażenie, natomiast założenie było, że ma być trochę wyżej”.

Czy zdaniem trenera najważniejszy w kontekście wyniku był gol Jesusa Alfaro, Mariusz Jop odparł: „W takich spotkaniach ten pierwszy gol jest bardzo istotny i istotne jest kiedy go strzelimy, więc potwierdzam - to jest też przestrzeń, którą chcieliśmy wykorzystywać, właśnie uderzenia w tym kierunku. Także cieszę się, że elementy, które trenowaliśmy w trakcie zajęć, to też tutaj to zaprocentowało”.

W kadrze meczowej wciąż nie było Kacpra Dudy, kiedy można spodziewać się powrotu? „Też czekamy na to, co on czuje i kiedy da informację, że jest gotowy do tego, żeby grać, żeby pomóc zespołowi. Jest to świadomy chłopak i jeżeli czuje, że jeszcze nie jest przede wszystkim fizycznie gotowy do tego, to też jest odpowiedzialnym człowiekiem, więc czekamy na informacje od niego. Nie chcemy go absolutnie w żaden sposób pośpieszać. Miał bardzo długą przerwę, poważny uraz, więc jesteśmy cierpliwi i oczywiście czekamy na Kacpra, ale nie tylko na Kacpra, ale też na innych zawodników, którzy zmagali się z urazami” - mówił.

Przez pierwsze 20 minut na stadionie przy R22 nie było dopingu kibiców zgromadzonych na trybunach, do czego odniósł się trener: „Na pewno wolę, jak kibice nas wspierają”.

Udostępnij
 
5938560