Rzutem na taśmę zespół Białej Gwiazdy wywalczył 3 punkty w starciu z ŁKS-em Łódź. Komentarzami po sobotnim meczu podzielili się trenerzy Jakub Dziółka i Mariusz Jop.
Jakub Dziółka - ŁKS Łódź
„Byliśmy dzisiaj dobrzy przez pierwsze piętnaście minut, do strzelenia pierwszej - jedynej - bramki dla nas, potem niestety nie. Wiedzieliśmy, jak ten mecz będzie wyglądał, że będzie bardzo dużo pojedynków, że Wisła ma dużą jakość indywidualną zawodników i nie byliśmy w stanie kontrolować meczu przez posiadanie piłki na połowie Wisły. Tego zabrakło w mojej drużynie. Przez to Wisła zdobywała przewagę i wygrała mecz w ostatniej akcji. Tak, jak powiedziałem - Wisła była jakościowa w swoich działaniach, a my nie byliśmy tacy, jak chcemy być. To też jest dla nas przykład, jak trzeba być intensywnym, jak trzeba być skutecznym, jak trzeba być jakościowym w działaniach z piłką i bez piłki, także gratuluję Wiśle zwycięstwa” - podsumował spotkanie opiekun łodzian.
ŁKS w starciu z Wisłą dokonał tylko jednej zmiany, co trener został zapytany przez dziennikarzy: „Tak, zrobiłem jedną zmianę, bo zrobiliśmy dwie zmiany w Pruszkowie i nie były one po prostu dobre i taka była moja decyzja. A ten początek? My chcieliśmy grać przez cały mecz intensywnie i wysoką obroną i tak, jak powiedziałem - działania po prostu indywidualne Dudy na przykład w drugiej połowie, jego dobre manewry i wychodzenie spod pressingu naszego spowodowało, że musieliśmy obniżać się cały czas do obrony niskiej, a nie byliśmy w stanie po odbiorach wejść w posiadanie piłki”.
Goście nie radzili sobie z wykańczaniem kontrataków, które mogły przynieść realne zagrożenie. „Tak, celowo nie wspomniałem o tym szczególe, bo dla mnie to też jest po prostu jakość i my musimy się w tych działaniach zachowywać zdecydowanie jakościowo lepiej. Dużo czasu na to poświęcamy, bo ja wiele razy o tym mówiłem, że chcemy korzystać z tych odbiorów wysoko. Teraz mieliśmy nisko te odbiory i kilka razy na pewno byliśmy groźni, ale tylko do szesnastego metra w tej fazie przejściowej i nie skończyło się to bramką. Mieliśmy też takie okazje, żeby to zrobić w pierwszej połowie i gdyby był wynik 2:0, to pewno nam też inaczej by się grało. Więc jakby ten początek mojej wypowiedzi dotyczył wszystkiego, że tutaj nasz poziom po prostu gry na połowie przeciwnika z piłką i pod presją rywala musi być zdecydowanie wyższy” - kontynuował.
Mariusz Jop - Wisła Kraków
„Na pewno słabo weszliśmy w to spotkanie. Początek nie był dobry w naszym wykonaniu, źle broniliśmy się też przy stałym fragmencie gry. Nie możemy sobie pozwolić na takie proste momenty dekoncentracji, bo bardzo dużo na ten temat mówiliśmy i ćwiczyliśmy, więc tutaj na pewno to musimy poprawić. Natomiast później reakcja zespołu była bardzo dobra. Z każdą minutą nabieraliśmy rozpędu, yliśmy cierpliwi, stwarzaliśmy duże zagrożenie pod bramką. Myślę, że to była kwestia czasu, kiedy te gole padną. Bardzo się cieszę, że tego czasu nam wystarczyło” - zaczął trener Białej Gwiazdy.
Duży wpływ na grę Wisły miał Kacper Duda, który został wprowadzony na murawę po przerwie: „Mogę powiedzieć, że w następnym meczu „Dudi” zagra od początku. Ale może James też zagra od początku…”.
Pierwsza faza meczu nie była udana dla krakowian, którzy mieli problem z wychodzeniem spod pressingu ŁKS-u. „Trochę nie realizowaliśmy tego, co było założone, bo przy zaangażowaniu dużej liczby zawodników drużyny przeciwnej mieliśmy obniżać naszego skrzydłowego i szukać przestrzeni za plecami, która była. Tam były sytuacje trzy na trzy, a niepotrzebnie czasami komplikowaliśmy i próbowaliśmy grać przez środek, gdzie trochę za wolno operowaliśmy piłką i z tego były problemy. Plus mieliśmy trochę problemów przy zebraniu drugiej piłki. Marc miał takie zadanie, żeby stawać przy zawodniku, na którego było grane podanie, ale trochę nam go później brakowało w środku. Skorygowaliśmy to jeszcze w trakcie pierwszej połowy i było widać, że mamy większe możliwości zbierania drugiej piłki” - analizował. „Oczywiście, chcemy budować od tyłu zawsze. Chcemy wykorzystywać środkowych pomocników do tego, natomiast są momenty, gdzie trzeba być pragmatycznym i jeżeli jest sytuacja dwa na dwa czy trzy na trzy na całej połowie rywala, jest do tego przestrzeń, to też trzeba to umieć wykorzystać, a troszkę za mało było właśnie tych momentów - po prostu zagrania za plecy rywala, aby tam wykorzystać szybkość „Baenki” Kissa i „Zwolaka”, więc było trochę możliwości, żeby taki sposób gry też zastosować” - kontynuował.
Na pytanie, czy w przerwie meczu trener starał się podnieść cechy wolicjonalne drużyny, odpowiedział: „Tak, rozmawialiśmy o tym i zawodnicy czuli, że to wejście w pierwszą połowę nie było dobre. Wydawało się w szatni i na rozgrzewce, że wszystko jest w porządku, że jakby to nastawienie jest właściwe, natomiast nie do końca tak to później było w praktyce. Oczywiście ja ich mobilizowałem i zawodnicy sami siebie też mobilizowali, bo też czują, że pewne rzeczy w pierwszej połowie nie były dobre. Także w drugiej zdecydowana poprawa, dominacja i myślę, że to tak, jak mówiłem wcześniej - to była kwestia czasu, kiedy te bramki zdobędziemy. Natomiast oczywiście w takich momentach też trzeba być bardzo czujnym i uważnym, jeżeli chodzi o asekurację ataku, bo ŁKS też kilka razy groźnie kontratakował”.
W starciu z łodzianami na listę strzelców nie wpisał się Angel Rodado, którego świetnie uzupełnia Łukasz Zwoliński. „Angel strzelił bardzo dużo bramek w tej rundzie. Zawsze bardzo mocno pracuje dla zespołu i jest to naturalne, że w pewnym momencie przychodzi taki dołek, przede wszystkim fizyczny, bo Angel jest piłkarzem, który pracuje bardzo mocno i z jednej strony oczywiście chciałbym, żeby Angel jeszcze wrócił i wiem, że wróci na te najbliższe trzy mecze - w sensie dyspozycji i będzie strzelał bramki. Ale z drugiej strony też jest ważne, że właśnie „Zwolo” potrafi wziąć wtedy ciężar odpowiedzialności za zdobywanie bramek na siebie i cieszę się, że ci zawodnicy się uzupełniają” - zaznaczył. „Zwolo” jest z dobrej dyspozycji fizycznej i też takiej strzeleckiej, gdzie piłka go szuka. Ma sytuacje, potrafi je wykorzystać, ale to też jest zawodnik, który gdzieś odczuwa to zmęczenie. Zresztą tak, jak cały zespół, bo trzeba pamiętać, że jednak osiem spotkań rozegraliśmy więcej. Natomiast staramy się przede wszystkim dać zawodnikom odpoczynek i później dobry impuls w trakcie tygodnia, żeby w meczu byli w dobrej dyspozycji. Myślę, że dzisiaj absolutnie nie było widać, żebyśmy fizycznie wyglądali gorzej. Powiedziałbym nawet, że wyglądaliśmy lepiej. Oczywiście poza tym początkiem, gdzie brakowało nam trochę i agresywności, i trochę przegrywaliśmy pojedynków. Trochę też to, o czym mówiłem wcześniej wynikało z naszych taktycznych zachowań, gdzie dawaliśmy rywalowi zbyt dużo przestrzeni do gry” - dodał.
Mariusz Jop zapytany o to, co zrobić, aby po strzałach z dystansu piłka wpadała do siatki, odparł: „Trzeba pamiętać, że tam jest jeszcze bramkarz w bramce, który też bronił dobrze w kilku sytuacjach. Oczywiście, jeżeli zespół przeciwny broni nisko i płasko, nawet z ŁKS-em były takie momenty, że broni 6-4 w polu karnym i jest ta przestrzeń w okolicy dwudziestego metra, to tak, kładziemy na to nacisk, żeby zawodnicy, którzy mają dobre uderzenie, tacy jak Marc, jak Rodado i Jaroch czy Duda szukali tego uderzenia. To sprawi, że następnym razem prawdopodobnie stworzy się przestrzeń, bo ktoś z drużyny przeciwnej będzie musiał to uderzenie blokować. Oczywiście jeszcze są do poprawy pewne rzeczy, ale zawsze będą do poprawy, bo sport i proces treningowy to jest kwestia ciągłości, i powtarzalności, więc my musimy doskonalić te rzeczy, które robimy - szczególnie atak pozycyjny, bo widzimy, że Wisła Kraków jest bardzo często postawiona przed takim zadaniem, żeby jednak w ataku pozycyjnym grać. Tam jest ważne szybkie działanie, tam jest ważne wygrywanie pojedynków, jest ważne dobre poruszanie się w polu karnym. Dużo jest tych elementów, nie jest to łatwe i przeciwnik broni czasami bardzo dużą liczbą zawodników w polu karnym”.
Następny tydzień niesie intensywność ze względu na dwa mecze w Warszawie z Polonią. Jak będzie wyglądał ten czas? „Myślę, że najważniejsze jest to, że w poniedziałek wyjeżdżamy i zostajemy tam już do piątku, bo to jest coś, co nam oszczędzi czas na podróże. Mecze są bardzo późno i wracając po takim spotkaniu, gdzie zawodnicy zarwaliby noc nie byłoby dobrym rozwiązaniem, więc to jest pierwsza rzecz. I tutaj też podziękowania dla klubu, że taką możliwość mamy, bo wiadomo nie są to tanie rzeczy, jak to się mówi. Dlatego cieszę się, że mamy taką możliwość. Oczywiście też przyjdzie czas na to, żeby zawodnicy, którzy grali troszeczkę mniej, zagrali we wtorek. Na pewno tutaj ta rotacja i wykorzystanie potencjału, jaki mamy, będzie też bardzo istotna. Obawiam się troszeczkę o pogodę i dostępność boiska trawiastego, bo jak będzie mróz, to pewnie będziemy mieli problem i będziemy musieli wyjść w Warszawie na boisko sztuczne. Tam nie mamy takiego komfortu, jak w Myślenicach, że boisko jest podgrzewane, więc to jest taki jeden element, którego się troszeczkę obawiam. Natomiast, jeśli tak będzie, to mamy też alternatywę i opcję zapasową na boisku sztucznym - na zewnątrz lub nawet pod balonem, więc mamy to - wydaje się organizacyjnie - wszystko „połapane”. Mamy zarezerwowane boiska, także myślę, że to nie będzie dla nas problem” - zakończył Mariusz Jop.