Pierwszy mecz IV rundy eliminacji do Ligi Konferencji zweryfikował nadzieje Białej Gwiazdy, który przy R22 uległa belgijskiemu Cercle Brugge 1:6. Po meczu z dziennikarzami spotkali się opiekunowie obu drużyn.
Miron Muslić - Cercle Brugge
„Muszę zacząć od słów uznania, szacunku dla Wisły, jako klubu, organizacji, jak i dla jej kibiców. Nigdy w życiu nie doświadczyłem takiej atmosfery, takiego wsparcia dla drużyny. To jest powód, dla którego gramy w piłkę, za co ją kochamy. Ogromny szacunek, tylko tyle. To był magiczny wieczór dla Cercle, piszemy nowe rozdziały historii tego klubu. Fantastyczny występ w naszym wykonaniu. Mówiliśmy przed meczem, że mamy przed sobą dwa kroki do wykonania, by dać samym sobie prezent za poprzedni sezon. Przed kolejną fazą pucharową stanęła Wisła i musieliśmy do tego dwumeczu podejść z odwagą. Może nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak wyglądać może ten mecz wyjazdowy, mieliśmy tylko niepełne wyobrażenie tego, jak wielkim wsparciem są dla Wisły jej kibice. Trochę brak mi słów, zazwyczaj jestem dość gadatliwy. Myślę, że sprawa dwumeczu jest już rozstrzygnięta, nie musimy rozmawiać o rewanżu. Gratulację i szacunek dla naszych piłkarzy, sztabu szkoleniowego. Wykonaliśmy fantastyczną pracę” - powiedział trener gości.
Dziennikarz z Belgii dopytywał o to, czy trener nie martwi się tym, że jego zawodnicy na zbyt wiele pozwolili Wiśle w ofensywie. „Myślisz, jak trener i to mi się podoba. Wisła zapracowała na sytuacje, które sobie stworzyła. Zasłużyli na tego gola. Nie da się obronić przed wszystkimi atakami. Gdy wygrywa się na wyjeździe 6:1, to trzeba być zadowolonym, ale to fakt, też jestem zdania, że Wisła stworzyła sobie zbyt wiele okazji. W ofensywie byliśmy niezmiernie skuteczni, bardzo szybko przechodziliśmy z obrony do ataku. Jestem bardzo szczęśliwy. Gdy obejrzę jednak powtórkę, to na pewno znajdę coś nad czym będziemy mogli pracować w przyszłości na treningach” - dodał.
Kazimierz Moskal - Wisła Kraków
„To na pewno nie był udany dzień. Nie mówię tylko o samym meczu, ale też o tym, co działo się po południu (w czwartek odbył się pogrzeb trenera Franciszka Smudy). Jeśli chodzi o sam mecz... To była sroga lekcja futbolu w Europie dla nas. Myślę, że to zupełnie inny poziom niż ten, który my prezentujemy w tej chwili. Jedynie, o co mam pretensje to, że znowu łatwo straciliśmy kilka bramek - szczególnie druga i czwarta. Dla mnie absolutnie powinniśmy uniknąć straty tych bramek. To wysoka porażka, która boli. Nie byliśmy w stanie dotrzymać kroku przeciwnikom. Myślę, że jedyni, którzy dotrzymali czy utrzymali poziom z Ligi Europy, to kibice, którzy do końca mocno nas wspierali, ale zdaję sobie sprawę, że dla nich też to było bolesne. Niestety tak to wyglądało, że rywale byli zespołem od nas zdecydowanie lepszym” - podsumował mecz opiekun Wiślaków. „Przy kilku bramkach na pewno nie byliśmy w stanie się przeciwstawić. Natomiast tak, jak powiedziałem - mam pretensje o kilka goli. Przynajmniej o dwie. Pozostałe muszę zobaczyć, ale te dwie na pewno to też były ważne bramki, bo zaraz ta druga szybko strzelona po pierwszej. Na początku zaś drugiej połowy, gdy próbowaliśmy się zmobilizować i poszukać bramki na 1:3, a dostajemy bramkę na 0:4. Te dwie na pewno bardzo obciążają nasze konto jako zespołu, który ma bronić, ale jakość indywidualna tych zawodników, mówię tutaj też przede wszystkim o przygotowaniu motorycznym, była na dużo wyższym poziomie niż nasza. My nie potrafiliśmy pojedynków wygrywać. Jedynie w drugiej połowie, gdy wszedł Baena, to parę razy na skrzydle udało mu się coś zrobić, ale to zdecydowanie było za mało” - kontynuował.
Wynik nie odzwierciedla okazji, które wypracowali sobie zawodnicy z R22. Zabrakło jednak skuteczności pod bramką przeciwnika. „Fantastycznie zachował się też ich bramkarz, broniąc takie uderzenia, jak choćby „Gogiego”, który moim zdaniem zrobił bardzo fajną akcję, bardzo ładnie wszedł w pole karne i uderzył tak, jak powinien, ale bramkarz zdołał tę piłkę sparować. Oczywiście mogliśmy zdobyć jedną czy dwie bramki więcej, ale patrząc obiektywnie - zespół z Brugge był lepszy i absolutnie zdecydowanie zasłużył na taką wygraną” - dodał.
Przygoda Białej Gwiazdy z europejskimi pucharami powoli dobiega końca. Jak trener ocenia ten czas? „Musimy sobie zdawać sprawę, że my startujemy z drugiego poziomu rozgrywkowego w europejskich pucharach i myślę, że to było widać. Nikt nie spodziewał się chyba, że zajdziemy tak wysoko, w sensie, że do czwartej rundy. Zawsze pozostaje jakiś niedosyt czy niesmak po takich meczach, ale też chciałbym, żeby wszyscy mieli świadomość jak ten zespół na tę chwilę wygląda, jak jest budowany i w jakim jesteśmy momencie. Jeśli trafiamy na tak dysponowanych rywali, to trudno oczekiwać jakichś cudów” - mówił. „Na pewno jest to jakiś dylemat, bo nie możemy pojechać na rewanż nie myśląc o tym, jak chcemy zagrać. Na pewno będziemy chcieli honorowo się pożegnać z pucharami, ale też musimy myśleć o tym, że trzy dni później będziemy mieli mecz w lidze i dopiero później nastąpi przerwa. Musimy te dwa mecze zagrać jak najlepiej i później po tej przerwie w końcu zacząć normalnie przygotowywać się do kolejnych spotkań w lidze. Mówię tutaj o tych mikrocyklach treningowych przed każdym kolejnym spotkaniem. Na tę chwilę dajemy zawodnikom wolne i chcemy troszkę odpocząć i zresetować się po tym nieudanym meczu dzisiejszym” - opowiadał.
Czy rywalizacja z taką drużyną jak Cercle Brugge niesie Wiślakom możliwości do nauki? „Można się nauczyć, bo jedyny sposób, który w moim mniemaniu mógł nam pomóc to to, żebyśmy szybciej grali piłką. Jeśli potrzebowaliśmy drugiego, trzeciego kontaktu albo za wolno prowadziliśmy piłkę, to oni już byli na nas i trudno nam było spod tej presji wyjść. Biegowo w pierwszej połowie też próbowaliśmy zagrać piłkę za linię obrony, ale nie byliśmy się w stanie z nimi ścigać. Tylko w taki sposób wyobrażałem sobie, że coś możemy stworzyć, grając zdecydowanie szybciej piłką. Nie mówię tutaj, że koniecznie na jeden kontakt, ale można grać na dwa, trzy kontakty, ale też szybciej, bo naprawdę zespół z Brugge był bardzo agresywny i bardzo szybki w tym doskoku” - analizował.
Ostatnie pytanie dotyczyło Angela Rodado. Czy szkoleniowcowi nie przyszło na myśl, aby ściągnąć napastnika z boisku i dać mu odpocząć? „Nie gramy teraz meczu w weekend, więc pewnie gdybyśmy grali, to przy takim wyniku dalibyśmy mu odpocząć, ale mamy teraz trochę więcej czasu na przygotowanie i na regenerację, więc absolutnie myślę, że sam „Roda” do końca chciał grać i walczyć o tę bramkę. Chociaż na otarcie łez udało się tę jedną bramkę strzelić” - zakończył.