Po jednym punkcie zapisały na swoim koncie zespoły Wisły Kraków i Arki Gdynia, które w poniedziałek mierzyły się w 5. kolejce Betclic 1 Ligi. Po meczu opiniami podzielili się trenerzy Kazimierz Moskal i Wojciech Łobodziński.
Wojciech Łobodziński - Arka Gdynia
„Dużo emocji, takich po pierwsze moich prywatnych, bo wracam tu po wielu latach w innej roli. Po drugie ten mecz był bardzo intensywny, jeśli chodzi o emocje i zaangażowanie obydwu drużyn. Troszeczkę przestraszyliśmy się być może tej presji w pierwszej połowie, ale później z każdą minutą wyglądało już to coraz lepiej. Kiedy mieliśmy dobre momenty, Wisła strzelała bramkę. No... mając takiego piłkarza, jak Rodado, to możesz sobie robić analizy indywidualne, taktyczne, ale ta jakość dla nas szczególnie była okrutna. Ciesze się, że potrafiliśmy pokazać ten ząb w drugiej połowie i przy odrobinie szczęścia mogliśmy ten mecz jeszcze wygrać. Wydaje mi się też, że wielu piłkarzy zdało egzamin z charakteru” - zaczął. „W ogóle chcieliśmy grać dużo od boku, bo wiemy, jaką mamy jakość ofensywną na skrzydłach i tam próbowaliśmy zawiązać te ataki. Wydaje mi się, że Joao Oliveira jest w takiej dyspozycji w tej chwili, że to może być jak nie najlepszy, to jeden z najlepszych piłkarzy w tej lidze, więc tak - liczyliśmy na to” - dodał.
Kazimierz Moskal - Wisła Kraków
„Myślę, że dwa kluczowe momenty w tym spotkaniu. Pierwsza to strata bramki na 2:1 w sytuacji, gdy mieliśmy stały fragment i byliśmy pod polem karnym przeciwnika. Za łatwo dwoma podaniami zawodnik wyszedł sam na sam od połowy i strata bramki szybko po naszej bramce na 2:0. Drugi kluczowy moment to oczywiście czerwona kartka i gra w dziesięciu. Po takim spotkaniu, jakie graliśmy w czwartek, czyli 120 minut plus rzuty karne, grając w „dziesięciu” nie jest łatwo, ale mimo wszystko mieliśmy sytuację na 3:1. Nie chcę tutaj jakby komentować tego i w ogóle pracy sędziego, ale nie rozumiem po prostu tej decyzji. Nie rozumiem i tyle” - powiedział.
Brak czerwonej kartki dla Martina Dorotki to spora kontrowersja meczu #WISARK. Zawodnik Arki obejrzał jedynie żółty kartonik po faulu na Starzyńskim, mimo że arbitrzy VAR wezwali go do pokazania „czerwieni”. Czy trener miał okazję zamienić kilka słów z sędzia prowadzącym spotkanie? „Tak, rozmawiałem i pojawił się takie dziwne dla mnie tłumaczenie. Natomiast skoro wracał od VAR-u i sięgał do kieszonki, to ja byłem przekonany, że to jest czerwona. Jeśli wyciągnął żółtą, to dla mnie było to ogromne zaskoczenie. Nie wiem dlaczego taką decyzję podjął. Nie wiem, co mówił sędzia na VAR, ale jeśli oglądasz i decydujesz się, że dajesz kartkę, to dla mnie logicznym było, że to jest czerwona” - mówił.
W starciu z Żółto-Niebieskimi zabrakło Łukasza Zwolińskiego. Skąd jego brak?„Łukasz po meczu czwartkowym ma zbity mięsień czworogłowy i myśleliśmy, że uda się go doprowadzić, ale lekarz jednak zdecydował, że nie ma szans w tym meczu zagrać. A czy będzie gotowy na czwartek? Zobaczymy, mamy dwa dni, zobaczymy jak to będzie. Jest duża poprawa, ale musimy poczekać” - zakomunikował.
Na pytanie, czy dla Wisły remis to strata dwóch punktów czy zyskanie jednego, szkoleniowiec odparł: „Myślę jednak, że to stracone dwa punkty, bo szczególnie w pierwszej połowie mieliśmy mnóstwo sytuacji, które powinniśmy wykorzystać. Oczywiście Arka też w tej pierwszej połowie była groźna, ale na pewno my stworzyliśmy sobie więcej takich sytuacji i przynajmniej z dwubramkowym prowadzeniem powinniśmy zejść do szatni. Dlatego myślę, że stracone. Później ten mecz dla mnie był w ogóle jakiś dziwny do oglądania, do patrzenia na to, co działo się na boisku”. „Pierwsza połowa powinna zakończyć się bardziej okazale z naszej strony i szkoda. Natomiast, kiedy się też prowadzi 2:0, to żałuje się zawsze, że nie udało się dowieźć tego zwycięstwa i zgarnąć tych trzech punktów, bo na pewno byłyby to bardzo dla nas cenne punkty. W kontekście tego, co było przed tym meczem i mówię tutaj o tym pucharowym spotkaniu” - zakończył Kazimierz Moskal.