TS Wisła Kraków SA

Trenerski dwugłos: Stal - Wisła

2 lata temu | 10.09.2022, 21:33
Trenerski dwugłos: Stal - Wisła

Szkoleniowcy po meczu #STAWIS.

Jerzy Brzęczek - Wisła Kraków

„Myślę, że to powtarzająca się historia. To czwarty mecz, który przegrywamy mimo prowadzenia. Mieliśmy kontrolę, stały fragment gry, który nie został jednak wykonany tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Zabrakło zabezpieczenia i po kontrataku straciliśmy bramkę. Później - już w drugiej połowie - zaczęliśmy kontrolować sytuację na boisku, ale znów straciliśmy piłkę. Był rzut z autu, nie zaasekurowaliśmy i straciliśmy bramkę na 1:2. W decydujących momentach - po objęciu prowadzenia - zaczynamy tracić kontrolę. Nie wiem z czego to wynika. Może z braku doświadczenia. Na szczęście starsi zawodnicy będą wracać już do gry, bo to są kluczowe momenty, gdy brakuje doświadczenia, cwaniactwa, co powoduje, że przeciwnik strzela nam bramki, a w konsekwencji przegrywamy spotkania, których nie powinniśmy przegrać” - zaczął trener Wiślaków. „Jasne jest, że wszyscy jesteśmy rozczarowani, tym bardziej kibice. My też, bo przegraliśmy trzeci mecz z rzędu. Na dzisiaj mamy jednak sześciu zawodników doświadczonych, którzy są kontuzjowani czy zawieszeni, ale oni będą teraz wracać do składu. Pojawi się pewna jakość i doświadczenie, które będzie nam potrzebne w następnych spotkaniach. Mamy na uwadze młodych zawodników, którzy rozpoczynają swoje kariery i w takim momencie jest większa nerwowość. To powoduje, że za łatwo dajemy sobie strzelać bramki. Na początku sezonu, gdy nie traciliśmy goli, było to naszą siłą - tak tracimy je w zbyt prosty sposób” - kontynuował.

Dziennikarze dopytywali trenera o brak agresji w grze jego podopiecznych. Jakie są przyczyny takiej postawy? „Jeśli chodzi o agresywność w grze, to zwracaliśmy piłkarzom na to uwagę już przed meczem. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak Stal rozgrywa piłkę. Parę razy doskok był, robiliśmy to bardzo dobrze, wychodziliśmy z kontratakami. Na pewno jednak w bocznych sektorach brakowało naszym skrzydłowym tej agresji i za łatwo boczni obrońcy, którzy często „wjeżdżali” do środka, potrafili zrobić przewagę” - analizował. „Jeśli chodzi o stałe fragmenty gry, to jest zawsze kwestia zabezpieczenia, co jest rozpisane i ćwiczone. Mieliśmy rzut wolny z centralnego sektora, a zawodnicy, którzy byli przy piłce, nie tak mieli być ustawieni. To spowodowało odkrycie na przedpolu. Drużyna Stali nas skontrowała i zdobyła w bardzo łatwy sposób bramkę wyrównującą. To są takie momenty, gdy potrzeba odpowiedzialności indywidualnej” - dodał.

W Rzeszowie krakowianie nie wypracowali sobie klarownych okazji do tego, by zaskoczyć bramkarza rywali. Z czego wynika niemoc strzelecka? „Wiele razy mieliśmy bardzo dobre możliwości zagrania prostopadłych podań. Drużyna Stali gra bardzo wysoko i przestrzeni jest bardzo dużo. Ostatnie podania były jednak niedokładne, co okazało się decydujące. Jeśli ostatnie podanie będzie niedokładne, za długie lub ostatni wybór nie będzie optymalny w danej sytuacji, to nie będziemy mieć okazji na gole. W drugiej połowie było kilka takich sytuacji, że poprzez niedokładne zagranie nie wprowadzaliśmy tego zawodnika, który był w strefie pomiędzy obrońcami Stali Rzeszów. To był nasz podstawowy problem, jeśli chodzi o kreowanie sytuacji w tej fazie meczu” - mówił. „Tak, jak powiedziałem wcześniej - jedna kwestia to strategia, a druga realizacja. Od początku chcieliśmy grać wysokim pressingiem, żeby nie pozwalać Stali Rzeszów na wyprowadzanie piłki. Wielokrotnie robiliśmy to dobrze, ale również parokrotnie traciliśmy futbolówkę po odbiorze, co napędzało przeciwnika, żeby nas skontrował. To były nasze największe problemy, co powodowało, że nie potrafiliśmy się dłużej utrzymać przy piłce po szybkich stratach, co Stal bardzo dobrze wykonywała. Grają w takim składzie długo, mają dużo automatyzmów w poruszaniu się po boisku” - zaznaczył.

Uraz uniemożliwił kontynuację gry Bartoszowi Jarochowi. Z jakim problemem zmaga się obrońca? „Bartek będzie miał przeprowadzone badania. Na tę chwilę odczuwa ból w pachwinie. Na tę chwilę nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak poważna jest to kontuzja” - zakończył trener Jerzy Brzęczek.

Daniel Myśliwiec - Stal Rzeszów

„Nie jestem fanem boksu, ale gdy widziałem jakieś walki w przeszłości, to bardzo mi przypominały dzisiejszy mecz. Wychodzi jeden przeciwnik, który zaczyna atakować i wyprowadza mnóstwo ciosów, a potem w jednym momencie dostaje lewym sierpowym, bardzo mocnym ciosem i próbuje się pozbierać. Tutaj szacunek dla mojego zespołu, że po takim ciosie, jaki wyprowadził Michał Żyro, pozbieraliśmy się i byliśmy w stanie dalej kontynuować ataki, z których jeden zakończyliśmy skutecznie. Druga połowa rozpoczęła się od ataków bardzo nabuzowanej Wisły, która zamieniła się z nami rolami. Mu troszkę niemrawo staraliśmy się wyprowadzać piłkę spod własnej bramki, próbowaliśmy atakować, ale Wisła odbierała nam piłkę na naszej połowie i zbierała się do ciosu. Moi piłkarze wykazali się dojrzałością i w trudnym momencie zamiast się poddać i zrezygnować, to sami wyprowadzili cios. To było podobne do tego, co zrobiła Wisła w pierwszej połowie. A dalej to myślę, że można było tylko stać z boku i cieszyć się z gry mojego zespołu, któremu gratuluję zasłużonego zwycięstwa” - powiedział opiekun Stali.

Co zdaniem trenera gospodarzy przesądziło o triumfie nad krakowskim klubem? „Zadecydowały kluczowe momenty, ale również to, że byliśmy bardzo mocni w ataku pozycyjnym. Wykorzystaliśmy również kontratak, bo pierwszą bramkę zdobyliśmy po kontrze. Kluczowa była jednak gra w ataku pozycyjnym. Wisła nie miała wyjścia, musiała zagrać agresywniej w drugiej połowie. Tak jak jednak mówiłem przed meczem, musieliśmy być gotowi na różne scenariusze i myślę, że to moi piłkarze zrealizowali w stu procentach” - zaznaczył.

Udostępnij
 
5543000