Nie tak miała wyglądać sobota dla Wisły Kraków. Zawodnicy z R22 musieli uznać znaczną wyższość GKS-u Katowice, którzy pokonali Białą Gwiazdę 5:2. Wnioskami po zakończeniu rywalizacji podzielili się szkoleniowcy obu zespołów.
Albert Rudé - Wisła Kraków
„Jak mówiłem na poprzedniej konferencji, gdy nie grasz w jedenastu w tak ważnych meczach i z tak trudnym rywalem, to jest jeszcze trudniej. I dziś wydarzyło się to ponownie. Graliśmy z bardzo, bardzo dobrym rywalem, który to wykorzystywał, który grał bardzo dobrze i nie osiągnęliśmy tego, co chcieliśmy. Pomimo tego muszę powiedzieć, że jestem bardzo dumny z mojej szatni, z tego co zrobili pomimo tych niedogodności, które mieliśmy. Cały czas szli do przodu. Jest to trudny moment dla nas, trudny moment dla Wisły, ale jak zawsze nie poddamy się” - powiedział.
Od 5. minuty Biała Gwiazda musiała grać w dziesiątkę po tym, jak czerwony kartonik obejrzał Eneko Satrustegui. „Jedyne co mogę powiedzieć, to jest to, że takie rzeczy się zdarzają. W 5. minucie otrzymujemy czerwoną kartkę i musimy sobie z tym poradzić. Robiliśmy dosłownie wszystko, co w naszej mocy. Zdobyliśmy jedną bramkę, ale w konsekwencji potem w dalszej części meczu męczyliśmy się bardzo, bo przeciwnik grał bardzo dobrze” - kontynuował.
Drużyna z Katowic radziła sobie znacznie lepiej w każdym elemencie gry. Czy wynikało to z faktu, że goście zmuszeni zostali do modyfikacji planów po czerwonej kartce i urazach? „Grając z jednym zawodnikiem mniej jest trudno, aby sobie poradzić. W szczególności, jeśli chodzi o pressing. Mieliśmy więcej przestrzeni do pokrycia, więcej przestrzeni do biegania, patrząc na to, w jaki sposób gramy, jeśli chodzi o utrzymanie się przy piłce. Musieliśmy przebiec więcej metrów. Z minuty na minutę było coraz gorzej, byliśmy coraz bardziej zmęczeni, więc musieliśmy dokonać pewnych zmian, które pomogły nam zdobyć kolejną bramkę, lecz było w tym meczu dla nas to bardzo trudne” - dodał.
Jeszcze przed startem meczu kontuzja Dawida Szota zmusiła trenera do roszady w składzie. Z kolei już w trakcie meczu Wisła straciła Igora Łasickiego. „Nie wiemy w tym momencie, co stało się dokładnie. Musimy przeprowadzić badania. Mogę potwierdzić, że defensywa, która miała wyjść na murawę od początku wyglądała tak: Szot z prawej, Eneko z lewej strony oraz dwóch środkowych obrońców - Alan i Igor. Przez tę kontuzję na rozgrzewce musieliśmy zmienić ustawienie i potem w trakcie meczu poprzez kontuzję Igora musieliśmy dokonać kolejnych zmian” - tłumaczył.
Jaki był zatem plan krakowian na grę w osłabieniu? „To było dla nas jasne, że grając jednego mniej będziemy mieli sytuację „dwóch na jednego” na bokach. Z tych sytuacji będą starali się stworzyć okazje poprzez dośrodkowania. I to, co chcieliśmy osiągnąć, to lustrzane ustawienie, czyli pięciu na pięciu z tyłu, trzech zawodników w środku, gdzie pojawiła się sytuacja dwóch na trzech i jednego zawodnika z przodu. I wtedy, kiedy mieliśmy z przodu ustawienie dwa plus jeden, to chcieliśmy zastosować kontrataki. Graliśmy tak aż do momentu w drugiej połowie, kiedy dokonaliśmy paru zmian. Przed tymi zmianami i po tych zmianach było dla nas jeszcze trudniej ze względu na obciążenie, jakie mieli zawodnicy i przestrzenie, które musieli pokrywać. Było nam ciężko radzić sobie z intensywnością przeciwnika w tym meczu” - zakończył szkoleniowiec Białej Gwiazdy.
Rafał Górak - GKS Katowice
„Tak, jestem niezmiernie rad z powodu zwycięstwa i dopisania trzech punktów. To dla nas duża sprawa, bo też i dzień wyjątkowy pod względem frekwencji. Z tego jestem niezmiernie dumny i szczęśliwy. Niewątpliwie w momencie, kiedy jesteśmy w takiej, a nie innej dyspozycji, kto śledzi to wie, że przewaga jednego zawodnika to dużo i zdaję sobie sprawę, że ten wynik jednak ta czerwona kartka w jakiś sposób reżyserowała. Jednak Wisła jest na tyle dobrym zespołem, że w szczególności w działaniach ofensywnych trzeba mieć się na baczności i nie ustrzegliśmy się błędów, bo straciliśmy dwie bramki. Tutaj na pewno trochę do poprawy. Jednak tak, jak powiedziałem - utrzymujemy wysoką dyspozycję. Wiemy, co chcemy grać i tutaj ta przewaga jednego zawodnika na pewno nie była jakby czymś, co zmieniło diametralnie sposób naszego grania, tylko graliśmy po prostu dalej swoje. Tak jakbyśmy grali przeciwko pełnemu składowi Wisły. I tutaj się absolutnie nic nie miało zmienić. To też dlatego jestem bardzo zadowolony z realizacji wielu rzeczy, które zespół zrobił. No i cóż, teraz bardzo istotna sprawa, aby 34 mecz tej kampanii rozegrać w Gdyni w sposób taki, aby być po nim po prostu bardzo mocno zadowolonym. Musimy się do tego meczu jak zwykle przygotować. Nic nie zmieniając w kwestii samych przygotowań, mając zimne głowy i jak najbardziej ciesząc się tą chwilą, która teraz w Katowicach jest. Także jeszcze raz bardzo gratuluję zespołowi i jedziemy dalej” - powiedział. „Jestem bardzo małym elementem historii rywalizacji tych klubów i jeżeli byliśmy na deficycie, a wiadomo, że w historii tych pojedynków na deficycie byliśmy, to cieszę się, że dopisaliśmy zwycięstwo i ono jest teraz po naszej stronie. To historia i w kronikach na pewno ten mecz w jakiś sposób zostanie odhaczony, ale poza tym to normalny mecz i trzeba sobie zdać sprawę, że te trzy punkty są po prostu trzema punktami i niczym innym. Poza tym, że wartość jakąś na pewno ten mecz również kronikarską ma” - dodał.
Mimo wygranej gospodarzy to goście prowadzili 1:0. Czy wtedy trener odczuwał nerwowość? „Na pewno nie byłem pewny, że zakończy się takim, a nie innym wynikiem, bo to był moment, kiedy straciliśmy bramkę. Wiadomo, że piłka po nodze, rykoszet wpadł za tzw. kołnierz Dawidowi. Nawet przez moment nie pomyślałem, że spuszczą głowy i że się w jakiś sposób rozregulują. Wiedziałem, że w nich jest ogromna chęć, co do tego sezonu, co do tego meczu i wiedziałem, że wszystko jest jeszcze przed nami. Nie był to moment, który by mnie w jakiś sposób bardziej zdenerwował. Bardziej zdenerwowały mnie może ostatnie fragmenty meczu i to tam więcej mi się cisnęło słów na usta, ale tacy już są. Bo jak już byłem może bardziej zły, to oczywiście strzelili bramkę piątą i w ten sposób jakby powiedzieli: trenerze, spokojnie, wszystko pod kontrolą, także OK” - mówił.
Na pytanie, czy trener czuje satysfakcję po tym, jak ostatnio jego zespół przegrał z Wisłą w Krakowie, odparł: „Nie. Powiem szczerze, że nie mam w sobie czegoś takiego, że chcę się za coś rewanżować. Nigdy nie miałem tego w swoim charakterze. Nie chcę odbijać pięknym za nadobne. Nigdy tak na to nie patrzyłem. Po prostu przegrałem w Krakowie mecz. Mogliśmy to spotkanie przecież tam wygrać. W jakiś sposób sami jesteśmy sobie zawinili. Tutaj graliśmy nowe zawody i to jest nowa historia, nowy mecz i nowy czas. Nie patrzyłem na to w kategoriach absolutnie rewanżu, tylko jako meczu GKS Katowice wobec Wisła Kraków na Bukowej w Katowicach i to było dla mnie najważniejsze”.