TS Wisła Kraków SA

Trenerski dwugłos #ARKWIS

1 tydzień temu | 01.03.2025, 17:48
Trenerski dwugłos #ARKWIS

Mecz Arka - Wisła nie wyłonił zwycięzcy, a Biała Gwiazda do samego końca walczyła o jeden punkt. Po zakończeniu spotkania z dziennikarzami spotkali się trenerzy Mariusz Jop i Dawid Szwarga. 

Mariusz Jop - Wisła Kraków

„Na pewno było to bardzo trudne spotkanie z rywalem, który skupił się na tym, żeby wybijać nas z rytmu i zabierać czas. Myślę, że to zaczął robić bardzo szybko, bo już po zdobyciu pierwszej bramki. Dochodziło nawet do takich ciekawych sytuacji, że ławka rywala spowalniała noszowych, gdy szli po zawodnika, więc rozumiem te wszystkie sztuczki, które mają na celu zabieranie sekund. I to Arka robiła dobrze, nawet bardzo dobrze. Natomiast z naszej strony duże gratulacje dla chłopaków. Dużo rzeczy, które sobie założyliśmy, wychodziło. Stworzyliśmy sporo sytuacji strzeleckich. Żałuję, że ten mecz tak szybko się skończył, bo myślę, że kwestią czasu byłoby strzelenie przez nas kolejnych bramek. Na pewno kamyczek do naszego ogródka, to krycie przy stałych fragmentach gry, bo w zasadzie tylko wtedy Arka była groźna i zdobyła z tego dwa gole. Poza tym nie stworzyli żadnej sytuacji strzeleckiej, dlatego jest bardzo duży niedosyt, ale z drugiej strony jest optymizm, bo było widać, że ten zespół do końca wierzy w zwycięstwo i atakuje cały czas, jest agresywny w ataku. Traktuję ten remis jako stratę dwóch punktów” - zaczął. 

Jeden z lokalnych przedstawicieli mediów zasugerował, że zdaniem trenera Mariusza Jop drużyna z R22 zremisowała… przez noszowych: „Nie, Wisła nie zremisowała tego meczu przez noszowych. Mówię tylko o sytuacjach, w których rywal z premedytacją zabierał czas, wytrącał nas z rytmu. Oczywiście to jest taka strategia i mają do tego prawo. Natomiast jest to coś, co mnie nie musi się podobać. Zremisowaliśmy, bo byliśmy słabi przy stałych fragmentach gry w defensywie”.

Kolejne pytanie dotyczyło słabej - zdaniem dziennikarza - skuteczności Białej Gwiazdy, do czego odniósł się szkoleniowiec: „Zdobyliśmy dwie bramki. To dosyć dużo, jak na mecz na wyjeździe z rywalem, który jednak jest wysoko w tabeli i bronił się w drugiej połowie często całym zespołem. To nie jest łatwe, wiele strzałów było blokowanych. Wiele strzałów było bardzo blisko celu. Kilka razy bronił bramkarz. Oczywiście nie oczekujmy, że każda sytuacja będzie zamieniana na gola, to jest niemożliwe. Natomiast pozytywne jest to, że tych sytuacji stworzyliśmy bardzo dużo. Oczywiście chcielibyśmy być bardziej skuteczni”.

Po jednej z akcji arbiter nie podyktował rzutu karnego dla Wisły, który zdawał się być ewidentny. Co trener na to? „Z mojej perspektywy też to wyglądało na rękę. Na rękę, która jest ułożona w sposób nienaturalny. Ta piłka była bardzo długo w powietrzu, więc uważam, że zawodnik miał czas, żeby skontrolować, gdzie ona leci. Sędziowie tłumaczyli to w ten sposób, że nie widział piłki… Nie jestem od oceny, od tego są sędziowie, a ja nie chcę w to wchodzić głębiej” - odpowiedział. 

Z boiska przedwcześnie zszedł Marko Poletanović, jakie są rokowania? „Jeżeli chodzi o Marko, to jutro będzie miał badania i zobaczymy, na ile poważny jest to uraz, bo jest to uraz kolana” - mówił, odnosząc się do sytuacji zdrowotnej Mariusza Kutwy: „Tak, w czwartek wieczorem miał wysoką temperaturę, dzisiaj rano również. Zdecydowaliśmy, żeby go odesłać wcześniej do domu, bo nie było go sensu trzymać w takiej pogodzie na ławce albo na stadionie. Po prostu jest chory”.

Dawid Szwarga - Arka Gdynia

„Zawsze jest niedosyt, jeśli tracisz bramkę w doliczonym czasie gry, natomiast z przebiegu meczu ten remis jest takim wynikiem zasłużonym. My na pewno wymagamy od siebie więcej, jeśli chodzi o jakość gry. Mówię tutaj zarówno o tym, jak wyglądaliśmy z piłką i jeśli chodzi o pressing. To były momenty na pewno do poprawy, natomiast duże słowa uznania dla zawodników, bo pokazali taki charakter i naprawdę takie cechy wolicjonalne na wysokim poziomie. Finalnie jako drużyna możemy być lepsi i będziemy lepsi. Będziemy teraz w tygodniu pracować nad tym, żeby w tym kolejnym meczu zaprezentować się lepiej. Bierzemy ten punkt ze sobą i działamy dalej” - zaczął. 

Drużyna z Krakowa przyjechała do Gdyni z chęcią gry w piłka i była - co potwierdzają statystyki - lepsza: „Szkoda, że Pan tych statystyk nie przytaczał po meczu z Polonią Warszawa, bo były odwrotne. Natomiast zgadzam się z Panem, że w działaniach obrony wysokiej powinniśmy być lepsi. Nie będę wchodził w szczegóły, bo tam największe problemy były z interpretacją w pierwszej połowie czy Wisła buduje na czterech, czy na trzech obrońców. Bo pressing jest inny, gdy budują na czterech, a trochę inny gdy budują na trzech. My to źle interpretowaliśmy, troszeczkę za wolno. To jeden z elementów, który możemy robić lepiej. Wydaje mi się, że w drugiej połowie było to na trochę lepszym poziomie, ale to jeszcze nie jest ten poziom, jakiego ja oczekuję i pewnie jakiego oczekuje zespół” - odpowiedział. 

W doliczonym czasie gry padła wyrównującą bramka dla Wisły. Skąd wziął się „chaos” w szeregach ekipy z północy Polski? „Tam było dość dużo zamieszania, bo była pierwsza piłka wygrana przez nas. Potem druga piłka - wydaje mi się, że Marc i „Rataj” skakali razem o tę drugą piłkę i tutaj zabrakło takiej komunikacji, żeby zachować trochę więcej spokoju i tę piłkę po prostu wyekspediować, ale też trzeba oddać strzelcowi, że zachował się bardzo dobrze, bo uderzył z pierwszej piłki, uderzył z powietrza, więc nie było czasu na reakcję. Są bramki, przed którymi można się wybronić, ale akurat tutaj zachowanie indywidualne zawodnika Wisły było na wysokim poziomie” - analizował. „Generalnie mieliśmy dwadzieścia rzutów rożnych w dwóch pierwszych meczach z Polonią Warszawa i ze Zniczem Pruszków. Dzisiaj znacznie mniej, ale za to była dużo większa skuteczność. To jest taka praca konsekwentna. Na pewno wykonawcy zrobili dobrą robotę, bo po prostu dośrodkowania były dobre i na pewno trener Rafał Figiel, który odpowiada za stałe fragmenty gry, dobrze przygotował się do tego meczu i pomógł zawodnikom być skutecznymi w polu karnym przeciwnika” - kontynuował. 

Dawid Szwarga zapytany o pracę sędziego, odparł: „Piłka nożna to generalnie emocje. Ja tego nie odbieram nigdy źle, jeśli ławka żyje. Ja wręcz oczekuję tego, żeby ławka żyła, ale oczywiście nie była wulgarna czy chamska, ale jeśli sędzia w sytuacji stykowej gwiżdże faul dla drużyny przeciwnej, to trudno, żebyśmy siedzieli na ławce i bili brawo. Tylko po prostu reagujemy i nie ma w tym nic złego. Sędzia powinien się zająć sędziowaniem, a my na ławce również naszą robotę. A naszą robotą są również emocje i po prostu nie ma w tym nic złego, jeśli się nie przekracza pewnych granic. Jeśli ta granica jest przekroczona, to trzeba ukarać zawodnika lub trenera żółtą kartką, co sędzia Raczkowski robił. Myślę, że sędziowanie było na dobrym poziomie i na pewno bym nie szukał wyniku 2:2 i tego, jak się ten mecz zakończył w jakichś błędach sędziowskich. Raczej bym powiedział, że emocji było dużo z obu stron i na pewno nie był to łatwy mecz do sędziowania, ale sędzia nie był też głównym aktorem tego widowiska, tylko byli nimi piłkarze. I tak powinno być w meczach piłkarskich, że to jednak piłka nożna jest najważniejsza”. „Odniosę się tak, że to nie było w żaden sposób zaplanowane czy sterowane przez nas. To były realne urazy. Zarówno Hide, jak i Torni zgłaszali już wcześniej takie problemy zmęczeniowe po prostu, związane z intensywnością tego meczu. Złapały ich skurcze i musieliśmy znieść w jakiś sposób po prostu zawodnika z boiska. Nie było w ogóle naszą intencją, żeby przedłużać mecz” - zakończył. 

Udostępnij
 
5081712