TS Wisła Kraków SA
Trenerski dwugłos

Trenerski dwugłos: #ZNIWIS

3 tygodnie temu | 20.04.2024, 09:53
Trenerski dwugłos: #ZNIWIS

Emocjonalny rollercoaster zafundowali w piątek zawodnicy Białej Gwiazdy. Po pierwszej połowie nic nie wskazywało na to, że trzy punkty wrócą pod Wawel. A jednak! To szalone spotkanie – zwycięskie dla Wisły Kraków – ocenili trenerzy obu zespołów.

Albert Rudé - Wisła Kraków

„Myślę, że sprawa jest bardzo prosta - pierwsza połowa, druga połowa… Pierwsza połowa w naszym wykonaniu to - jak mówicie - katastrofa! Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Przez cały tydzień naciskaliśmy zawodników. Odbyliśmy także godzinny trening z drużyną CLJ U-19, żeby spróbować rozwiązywać sytuacje przy takiej obronie, jak nasi rywale w tym meczu, ale nie mogliśmy sobie z tym poradzić. To była katastrofa. W przerwie rozmawialiśmy, że oddala się od nas cel. Ważne było, żeby wrócić do tego meczu, do rywalizacji, do jakości w ostatniej tercji boiska, do walki o trzy punkty, do innych elementów, żeby zacząć wywierać presję na rywalach. I wróciliśmy do rywalizacji. Strzeliliśmy trzy gole, zaczęliśmy grać fantastycznie. Oczywiście próbowaliśmy grać również w pierwszej połowie, ale jeśli nie masz odpowiedniego nastawienia do pojedynków, to zapomnij o tym. Pokazaliśmy jednak po przerwie takie nastawienie, które pozwoliło nam wygrać ten mecz” – zaczął trener Albert Rude. „Przez cały tydzień zrobiliśmy absolutnie wszystko, żeby się poprawić. Próbowaliśmy dotknąć każdej części dotyczącej potyczki - emocjonalnego, fizycznego, technicznego taktycznego. Każdego! Wiedzieliśmy, że będziemy się mierzyć z bardzo dobrą drużyną, która gra bardzo dobrze w obronie i w ataku. Wiedzieliśmy, że jeśli nie będziemy mieli bardzo dobrego nastawiania na ten mecz, to będziemy cierpieć. Jestem pewien, że zespół nie był rozluźniony. Jestem tego pewien na sto procent! Zawodnicy dostali odpowiednie wiadomości, wszystko mieli pokazane na wideo. W tym momencie nie znajduję jednak odpowiedzi dlaczego tak wyglądaliśmy w pierwszej połowie. Powiedziałem jednak dokładnie to samo w szatni zespołowi. Również to, że czasami tak się zdarza i musimy to poprawić” – kontynuował.

Impuls drużynie dał wprowadzony po przerwie Michał Żyro, do czego odniósł się szkoleniowiec: „To jest bardzo proste. Nie mam żadnych wątpliwości, jeśli chodzi o Michała i innych zawodników, którzy rywalizują o miejsce w składzie. Wszyscy są bardzo zaangażowani”.

Bardzo dobry występ zaliczył także David Junca, który asystował przy dwóch trafieniach kolegów z drużyny. Dlaczego nie obserwowaliśmy go od początku? „Mówiłem o tym już na przedmeczowej konferencji prasowej. David odniósł kontuzję w okresie przygotowawczym i długi czas nie grał. Dzisiaj musimy podchodzić do niego bardzo ostrożnie, dlatego zadecydowaliśmy, że zagra 45 minut. Jego wejście z Michałem Żyro na boisko skutkowało tym, że próbowaliśmy zmienić ustawienie zespołu na drugą połowę, by zaatakować na całego. Graliśmy bardzo odważnie, graliśmy kompaktowo, staraliśmy się zapobiegać kontratakom, ale gdy odbieraliśmy piłkę, to sami próbowaliśmy kontrować. Zależało nam jednak przede wszystkim na tym, żeby mieć dużo ludzi w polu karnym” – tłumaczył.

Mariusz Misiura - Znicz Pruszków

„Rozpocznę od gratulacji dla trenera i drużyny Wisły Kraków za zwycięstwo w tym spotkaniu. Towarzyszą mi duże wewnętrzne emocje, ponieważ był to mój setny mecz w Zniczu Pruszków. Pamiętam, że na pierwszym spotkaniu z Motorem Lublin było 65 osób, a dzisiaj jest cały stadion. I zamiast przeciwnika z II ligi mamy trzynastokrotnego mistrza Polski, z którym uważam, że w pierwszej połowie udało nam się grać jak równy z równym. W drugiej połowie mogliśmy zobaczyć ogromną jakość i to, o czym mówiłem przed meczem - pomysł trenera na bardzo ofensywną grę. Tak, jak mówiłem przed tym spotkaniem - cieszę się bardzo, że tacy trenerzy pracują u nas w Polsce, bo dzięki temu nasza piłka ma szansę się rozwijać. Jeszcze raz gratuluję. A z racji tych stu meczów, to chciałbym podziękować prezesowi Sylwiuszowi Mucha-Orlińskiemu, wszystkim członkom zarządu, wszystkim prezesom, którzy przez te trzy lata byli moimi prezesami. Wszystkim działaczom, wszystkim moim kolegom ze sztabu, wszystkim piłkarzom, z którymi przeżywamy piękne chwile. I tak samo im dziękuję za ten wieczór, bo pomimo tego, że przegraliśmy 2:3, to był to bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu” – podsumował opiekun ekipy z Pruszkowa.

Na pytanie, czego zabrakło gospodarzom, aby zatrzymać trzy punkty w Pruszkowie, szkoleniowiec odparł: „Myślę, że w pierwszej połowie było więcej przestrzeni za naszą linią obrony, bo graliśmy wyżej, a w drugiej połowie uważam, że za szybko wpadaliśmy w pole karne. Nasze „dziewiątki” momentami miały zamykać podania do „szóstek” i szukać momentów, żeby zaatakować środkowych obrońców. Uważam, że za często byliśmy skupieni na „szóstkach” i pozwalaliśmy środkowym obrońcom wyprowadzać piłkę bardzo głęboko na 30-35 metr i zagrywać piłki w boczne sektory boiska. Wtedy my już musieliśmy schodzić do pola karnego. Dlatego zaczęliśmy szukać zmian „dziewiątek”, żeby poszukać szybszych ataków na środkowych obrońców, aby nie dać się tak zepchnąć do niskiej obrony. No, ale trzeba też oddać jakość przeciwnikowi. Przygotowaliśmy się w tym spotkaniu na różne warianty, jakie występują u przeciwnika. Zejście „szóstek” w boczne sektory boiska, rotacje bocznego obrońcy ze skrzydłowym, zejścia niżej Rodado. Jeśli Państwo rozłożyliby ten mecz pod kątem taktycznym na czynniki pierwsze, to uważam, że poziom był bardzo wysoki. Dlatego chwaliłem tutaj trenera, bo jest bardzo mało zespołów w I lidze, które w ataku pozycyjnym sobie świetnie radzą. Cieszę się bardzo, że są takie zespoły w Polsce, bo uważam, że mamy u nas największy problem z grą w ataku pozycyjnym. A Wisła Kraków pokazuje, że można tak grać. My cały czas się tego uczymy. Uważam, że też były momenty w tym sezonie, gdy byliśmy w stanie to pokazać, ale dzisiaj na tle takiego przeciwnika jak Wisła Kraków nie byliśmy w stanie przejść już w drugiej połowie do ataku pozycyjnego. Szukaliśmy gry szybkim atakiem. Nie udało nam się już skutecznie bronić pola karnego. Nie udało nam się już skutecznie wyjść z jakimś kontratakiem. Rywal wykorzystał swoje sytuacje, strzelił trzy bramki, wygrał 3:2. My musimy jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu i w środę z Arką Gdynia postawić im się najlepiej jak potrafimy”.

Mimo porażki trener Żółto-Czerwonych słowa pochwały skierował w stronę swoich podopiecznych. „Będę stał murem za swoimi piłkarzami, bo kiedy 2,5 roku temu zaczęliśmy współpracę, to większość z tych zawodników była rezerwowymi w zespołach I i II ligi. W poprzednim sezonie awansowaliśmy do I ligi i wzmocniliśmy się tak naprawdę zawodnikami z II ligi. Powiem szczerze, że mimo tej porażki czuję ogromną dumę z tego, jak się zaprezentowali moi piłkarze na tle tak świetnego rywala. Uważam, że gdybyśmy nie dali się tak szybko zepchnąć na 30-35 metr w drugiej połowie, to być może byłaby większa szansa na pozytywny wynik, ale tak się nie stało. Co do jakości, uważam, że moi zawodnicy mają jej na tyle, że mogą dalej grać w I lidze. Będę w to wierzył i walczył o to, żebyśmy zostali w tej lidze. Nie chciałbym dzisiaj być dla nich zbyt rygorystyczny, bo nie zapominajmy z kim graliśmy. Graliśmy z Wisłą Kraków. Zespołem, którego miejsce jest w ekstraklasie. Klubem, który ma chyba ma dziesięciokrotnie czy dwunastokrotnie większy budżet niż my i inne możliwości organizacyjne, finansowe, więc dla mnie dzisiaj byli świetnymi zawodnikami, że na samym starcie się nie poddali. A momentami walczyli jak równy z równym i tą jedną bramką wygrała zasłużenie Wisła Kraków” – analizował.

Udostępnij