Rozmowa z obrońcą Białej Gwiazdy.
Mimo początkowych trudności krakowianie pokonali Stal Mielec 3:1 i zameldowali się w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski. Młody defensor podkreśla, że drużyna potrzebowała tego zwycięstwa, szczególnie po piątkowej porażce w stolicy Wielkopolski. „Porażka w Poznaniu bolała i to mocno, ale jesteśmy zawodowymi piłkarzami. To nie jest przyjemne uczucie, kiedy przegrywa się aż tak wysoko, ale takie mecze się zdarzają i po prostu trzeba umieć podnieść się po takim wyniku. Nam się to udało i w Mielcu pokazaliśmy się z dobrej strony, choć początek meczu nie był łatwy. Szczególnie pierwszy kwadrans, który sporo nas kosztował i wymagał dużej czujności w defensywie. Drużynie należą się jednak brawa, że przetrwaliśmy ten trudny moment i finalnie odnieśliśmy zwycięstwo, którego bardzo potrzebowaliśmy” - rozpoczął Szota.
Szczególna dedykacja
W 24. minucie środowej potyczki Serafin Szota wpisał się na listę strzelców, podwyższając prowadzenie Białej Gwiazdy. 22-latek przyznał, że trafienie w Mielcu było dla niego szczególne i zadedykował je wyjątkowej dla siebie osobie. „Cieszę, się, że udało mi się zdobyć bramkę akurat w tym meczu, bo był on dla mnie szczególny i wiele mnie kosztował. Niedawno zmarła moja ciocia, która była dla mnie jak babcia i to właśnie jej dedykuję to trafienie. Wiem, że czuwa nade mną z góry” - kontynuował „Serek”.
Pierwszy krok na pucharowej drodze
Zwycięstwem na Podkarpaciu Wiślacy zapewnili sobie awans do kolejnej rundy, przełamując tym samym pucharową niemoc z ostatnich lat. „Zrobiliśmy pierwszy krok, co jest dla nas bardzo ważne, bo wszyscy wiemy, jak w ostatnich latach wyglądała nasza przygoda z Pucharem Polski. Gramy dalej i to jest najważniejsze, a obecnie liczy się tylko i wyłącznie najbliższy mecz. Uważam, że wszystko zależy od naszej codziennej postawy i pracy na treningach, bo jesteśmy drużyną z dużym potencjałem, w której nie ma limitów” - zakończył swoją wypowiedź Serafin Szota.