Kilka liczb przed meczem #WISLEG.
Bezpośrednie mecze Białej Gwiazdy oraz Legii Warszawa niejednokrotnie powodowały niezwykle dużo emocji. W sporej liczbie spotkań padało także masę bramek. Nie inaczej było 8 sierpnia 1948 roku, kiedy to obie ekipy spotkały się ze sobą, by rozegrać mecz w ramach 15. kolejki pierwszoligowych rozgrywek. Wówczas drużyna z Krakowa z takimi piłkarzami w składzie, jak chociażby Mieczysław Gracz, Józef Kohut czy Jerzy Jurowicz nie dała żadnych szans swojemu rywalowi. Strzelanie już w 1. minucie gry rozpoczął Kohut. Ten sam zawodnik 23 minuty później podwyższył prowadzenie. Jeszcze przed przerwą Józef Knys wpakował piłkę do własnej siatki i pierwsza część meczu zakończyła się prowadzeniem Wiślaków 3:0. Nie był to jednak koniec wrażeń w tym spotkaniu, bowiem już dwie minuty po zmianie stron Mieczysław Gracz trafił na 4:0. Popularny „Messu” zaznaczył także swoją obecność na murawie w 69. minucie, kiedy to popisał się fantastycznym wolejem, pokonując bramkarza rywala. Trzy minuty później golkiper Legii musiał wyciągać piłkę z siatki po raz szósty, a strzelcem gola był Legutko. Na dwanaście minut przed zakończeniem regulaminowego czasu gry Mieczysław Gracz po raz kolejny przypomniał o sobie, a ostatni gol był autorstwa Józefa Kohuta. Ostatecznie Wisła Kraków pokonała Legię Warszawa 8:0, co do dzisiaj jest najwyższym zwycięstwem Białej Gwiazdy nad najbliższym rywalem.
Zdarzały się także mecze, w których to Legia Warszawa była zdecydowanie lepszą drużyną od krakowskiej Wisły. Kibice klubu ze stolicy z pewnością pamiętają 14. kolejkę I Ligi rozegraną w 1956 roku. Wówczas warszawiacy nie dali żadnych szans Białej Gwieździe w bezpośredniej rywalizacji, a spotkanie obfitowało w liczne bramki oraz w kilka rekordów. Wojskowi rozpoczęli strzelanie już w 7. minucie, a autorem gola był Edmund Kowal. Jeszcze przed przerwą padły aż cztery bramki i co ważne - wszystkie dla Legii. Trzy z nich były dziełem Ernesta Pohla, który rozegrał wówczas fantastyczne spotkanie. Po przerwie ataki rywali Wisły nie ustały, a na kolejne gole nie musieliśmy czekać zbyt długo. Łącznie drużynie z Warszawy udało się jeszcze trafić do siatki Białej Gwiazdy siedmiokrotnie, co sprawiło, że Wiślacy przegrali aż 0:12. Taki wynik nie padł jeszcze w żadnym z powojennych meczów ligowych piłki nożnej w Polsce, ponadto Ernest Pohl wpisał się na listę strzelców aż pięć razy, co wówczas było rekordową liczbą bramek zdobytych w jednym meczu.
Wspólne akcenty
Bywają takie mecze, w których wspólnych akcentów było niewiele. Nie można tego jednak powiedzieć o rywalizacjach z warszawską Legią, bowiem w obu tych zespołach na przestrzeni lat występowała spora liczba piłkarzy. Wielu trenerów miało okazję zasiadać także na obu ławkach rezerwowych tych ekip. Analizując zawodników, to licznik zatrzymał się na liczbie: 42. Młodsi kibice Białej Gwiazdy z pewnością pamiętają takich graczy, jak chociażby Carlitos, Mateusz Hołownia, Rafał Wolski czy Krzysztof Mączyński. Nieco starsi fani drużyny spod Wawelu mogą kojarzyć z występów w obu zespołach na przykład Macieja Szczęsnego, Stanko Svitlicę, Łukasza Surmę lub Józefa Kohuta. Jeśli chodzi o trenerów, liczba ta jest zdecydowanie mniejsza, wymienić można chociażby: Dariusza Wdowczyka, Jerzego Engela, Macieja Skorżę, Dragomira Okukę, Franciszka Smudę oraz Edmunda Zientarę.
Wyrównać rachunki
Trwająca już ponad 94 lata historia oficjalnych i bezpośrednich meczów z udziałem Wisły oraz Legii jest na tę chwilę nieznacznie korzystniejsza dla gości niedzielnego spotkania. Klub ze stolicy Polski ze 159 meczach rozegranych w najwyższej klasie rozgrywkowej, 59 razy wychodził zwycięsko. Z kolei Biała Gwiazda takich gier, w których to zawodnicy spod Wawelu schodzili do szatni w lepszych nastrojach, zaliczyła zaledwie jedną mniej, a 43 mecze kończyły się podziałem punktów. Nieco lepiej dla Legii wyglądają także statystyki strzelonych bramek, których był 230. Biała Gwiazda pokonywała z kolei golkiperów rywala 209 razy. To pokazuje, że już w najbliższą niedzielę krakowianie będą mieli okazję do wyrównania stanu wygranych spotkań.