Przed sobotnim spotkaniem ze Zniczem Pruszków trener Wisły Kraków Radosław Sobolewski spotkał się z dziennikarzami, by udzielić odpowiedzi na ich pytania.
Na wstępie szkoleniowiec Białej Gwiazdy został zapytany o to, dlaczego w poprzednim meczu ligowym dokonał tylko trzech z pięciu zmian i dlaczego na boisku nie pojawił się Dawid Olejarka, który w ostatnim ligowym meczu zapisał się na liście strzelców. „Taki był mój plan na to spotkanie. Chciałem, żeby po tych zmianach zespół złapał rytm. Przy takim wyniku ciągłe zmienianie, przestawianie zawodników też nie do końca sprawdza się. Taka była moja decyzja. Myślałem, że ci zawodnicy, którzy są na boisku, wykorzystają przynajmniej jedną z tych sytuacji, które stworzyliśmy w końcówce. Choćby taką jak miał Goku. Kwestią było tylko wykorzystanie tych okazji. A co do Dawida Olejarki, to myślę, jestem nawet przekonany, że będzie dostawał minuty, że będzie dostawał szansę. I mam nadzieję, że będzie tę szansę wykorzystywał jak do tej pory” - zaczął.
Po pytaniu o roszady w składzie płynnie trener przeszedł do analizy słabej skuteczności w meczach. „Jedna sprawa, to kreujemy naprawdę sporo tych groźnych sytuacji pod bramką rywala. Jesteśmy tam obecni, stwarzamy te sytuacje i to jest najważniejsze. To cieszy i musimy kontynuować pracę pod tym względem. Natomiast na pewno doskwiera nam brak skuteczności. Gdyby była jedna wykorzystana sytuacja w tych meczach więcej, to odbiór zespołu byłby zupełnie inny. Czego nam brakuje? Na pewno dokładności, jeszcze większego przyspieszenia w ostatniej tercji, ale dochodzimy do tych sytuacji i to jest tylko kwestia spokojnego wykończenia. Myślę, że tutaj jest problem. W spokojnym wykończeniu, dostawieniu nogi. W tym kierunku bym na to patrzył. Mam nadzieję, że jeżeli uda nam się wygrać jedno spotkanie, drugie, być skutecznym, to na pewno chłopcy do tych spraw podejdą spokojnie i z większą pewnością. Teraz natomiast widać, że gdzieś się to przyblokowało. Zwłaszcza w samym momencie finalizacji. Bo sytuacje stwarzamy. To jest fakt. Cały proces budowania akcji do pola karnego, a nawet już samo pole karne, to pomimo tego, że zespoły bronią się naprawdę dużą liczbą zawodników przed swoją bramką, to pozostaje tylko kwestia skuteczności” - dodał.
Plan na grę, a realia
„Pokazywaliśmy też w ciągu tej rundy, że to wygląda różnorodnie. Bardzo dużo zależy od przeciwnika. Jeśli tylko przeciwnik chce wyjść do nas mocnym pressingiem - tak, jak choćby robił to Motor Lublin - to mamy rozwiązania bardziej bezpośrednie. To nie jest tak, że ja się tylko upieram przy rozgrywaniu akcji krótkimi podaniami. Jak tylko jest możliwość zagrać inaczej, mamy to robić. Jest tylko jedna zasada, musi być progresja w ataku. Jeśli można wykorzystać sytuację, to jak najszybciej mamy się znaleźć w polu karnym rywala. Natomiast przeciwnik nieczęsto wychodzi tutaj wysokim pressingiem. Możliwe, że z takim planem tutaj przyjeżdża, ale my poprzez swój sposób grania spychamy rywala w okolice jego pola karnego i już możliwości na bardziej bezpośrednią grę nie ma'' - w ten sposób szkoleniowiec Wisły Kraków podsumował plan na grę.
W drugiej części konferencji nie zabrakło pytania o formę najbliższego rywala. „Zobaczymy, jak ten mecz będzie wyglądał i z jakim nastawieniem przyjedzie zespół przeciwny. To jest jednak fakt, że jeśli popatrzymy na expected points, to naprawdę zespół Znicza jest niedowartościowany. Jeśli zliczyć wszystkie punkty oczekiwane, to na pewno by zajmował wyższą lokatę. To zespół bardzo odważny, bez wątpienia. Tutaj naprawdę widać taką filozofię ofensywną. Atakują bardzo dużą liczbą zawodników. Faza atakowania jest siłą tego zespołu. I na to na pewno będziemy musieli uważać. Natomiast, jeśli zespół atakuje większą liczbą zawodników, to mam nadzieję, że ten mecz będzie otwarty. Tak jak choćby z Motorem. I że będą przestrzenie do ataków. My oczywiście musimy uważać na fazę bronienia, fazę przejściową w tym meczu. Będziemy musieli być uważni w defensywie, natomiast będziemy musieli wykorzystać to, co się wykreuje w momencie wyjścia już z atakiem”- kontynuował.
Po podsumowaniu faktów o rywalu trener przeszedł do zgrupowania w Arłamowie, na które Wiślacy udadzą się 9 października i spędzą tam pięć dni. „W przerwie na reprezentację wyjeżdżamy na bardzo króciutki obóz od poniedziałku do piątku. W piątek wracamy i w drodze powrotnej rozegramy mecz sparingowy ze Stalą Mielec. W Arłamowie przewidziane są dni z podwójną jednostką treningową. Również planujemy wspólną integrację, żebyśmy byli więcej razem. Bardzo cieszę się, że jedziemy na takie zgrupowanie. Na pewno będziemy pracowali nad różnymi elementami. Wiadomo, przygotowanie fizyczne. Tutaj też musimy pewne rzeczy ruszyć. Widać, że ostatnią przerwę na kadrę spożytkowaliśmy w sposób odpowiedni, bo zespół, jeśli chodzi o motorykę, wygląda naprawdę dobrze. Jednostki treningowe zostaną też poświęcone na taktykę, ale z bardzo mocnym naciskiem na fazę atakowania i fazę finalizacji” - zwrócił uwagę.
1/3 sezonu już za nami, więc przyszedł czas na ocenę tego, co wydarzyło się na boisku. „Przy tych wszystkich remisach u siebie, gdy niezasłużenie traciliśmy punkty, bo w każdym z tych meczów byliśmy o wiele lepszym zespołem, kreowaliśmy więcej sytuacji, mieliśmy sytuacje strzeleckie i naprawdę gra długimi fragmentami wyglądała całkiem nieźle. Natomiast fakt jest taki, że pogubiliśmy głupio te punkty. I to nas dużo kosztuje. Tabela na tyle jest jednak spłaszczona, że to jest kwestia wygrywania. Jeżeli tylko będziemy w stanie spożytkować ten czas na boisku, czyli to w jaki sposób gramy, ile mamy sytuacji, jakie to są sytuacje, jeśli chodzi o jakość, to na pewno sytuacja w tabeli od razu się poprawi. Widać jak ta tabela jest spłaszczona i myślę, że to kwestia jednego, dwóch zwycięstw i możemy być zdecydowanie wyżej” - zakończył konferencję szkoleniowiec krakowskiej Wisły.