TS Wisła Kraków SA

Retro zdjęcie: przywitanie Fryderyka Monicy i Uwe Seelera przed meczem Wisła - HSV

4 lata temu | 06.04.2020, 09:51
Retro zdjęcie: przywitanie Fryderyka Monicy i Uwe Seelera przed meczem Wisła - HSV

Kolejne historyczne zdjęcie.

W 1964 roku Wisła Kraków po raz pierwszy w swojej historii spadła z najwyższej klasy ligowej. Losy Białej Gwiazdy decydowały się do ostatniej kolejki, a o wszystkim przesądziła bramka stracona w 84. minucie meczu ze świeżo upieczonym mistrzem - Górnikiem Zabrze. Po pierwszej fali rozpaczy kibiców z pewnością przepełniały obawy - jak długo potrwa banicja oraz czy Wisła jeszcze powróci do I ligi?

Okazało się, że lekko przytłumiona Biała Gwiazda bardzo szybko ponownie rozbłysła pełnym blaskiem. Wisła powróciła do I ligi już po jednym sezonie i w 1966 roku - jako beniaminek - sięgnęła po wicemistrzostwo kraju. W kolejnym roku krakowianie wygrali zaś Puchar Polski, nawiązując do sukcesu Henryka Reymana i jego zespołu sprzed 40 lat. Ten triumf dał też Wiśle przepustkę do międzynarodowych rozgrywek - po raz pierwszy w historii Biała Gwiazda miała się zaprezentować w europejskich pucharach.

Wisła Kraków w 1966 roku rywalizowała już w Pucharze Intertoto, grając dwumecze z Kaiserslautern, Malmö FF i Interem Bratysława. Rozgrywki te miały jednak rangę co najwyżej trochę bardziej prestiżowych potyczek towarzyskich. Nie bez powodu Puchar Intertoto zyskał sobie przydomek Pucharu Lata. Puchar Zdobywców Pucharów - bo do tych zawodów przystępowała teraz Biała Gwiazda - miał znacznie poważniejsze znaczenie.

W pierwszej rundzie Wisła Kraków podejmowała fińskie HJK Helsinki. Debiut wypadł okazale, w obu spotkaniach Biała Gwiazda cztery razy trafiała do siatki rywala, a obrona Wiślaków tylko raz dała się przechytrzyć. 8:1 w dwumeczu i pewny awans do 1/8 finału!

Tutaj na krakowian czekał rywal znacznie groźniejszy - zachodnioniemiecki HSV Hamburg. HSV było akurat w słabszej formie, znajdowało się w dole tabeli Bundesligi, ale skład tej drużyny musiał budzić respekt. Największą gwiazdą był Uwe Seeler, król strzelców pierwszego sezonu Bundesligi (niemiecką ligę ogólnokrajową powołano dopiero w 1963 roku), od 1954 roku etatowy reprezentant Niemiec. Partnerem Seelera w reprezentacji był obrońca HSV Willi Schulz. W Wiśle też występowali reprezentanci kraju, ale największe sukcesy były jeszcze przed Polską, Seeler i Schulz w 1966 roku dotarli zaś z Niemcami do finału Mistrzostw Świata. Pod Wawelem uwagę przykuwał również bramkarz HSV - Turek Özcan Arkoç. Kibice Wisły musieli czekać do lat 90-tych by w składzie swojej drużyny zobaczyć obcokrajowców, na Zachodzie stranieri już wtedy nie byli czymś niezwykłym.

Do pierwszego meczu doszło 15 listopada 1967 roku w Krakowie. Trener gości, Kurt Koch, zachwalał stan murawy przy ulicy Reymonta, dziwił się jednak, że taki obiekt nie posiada sztucznego oświetlenia. Zauważał, że pora meczu (środa, godzina 13:45) dla zawodów tej rangi była niewłaściwa.

Trener Mieczysław Gracz do boju delegował następującą jedenastkę: w bramce Henryk Stroniarz, w obronie Fryderyk Monica, Ryszard Wójcik, Władysław Kawula i  Tadeusz Kotlarczyk, w pomocy Wiesław Lendzion i Józef Gach, w ataku Andrzej Sykta, Zygmunt Pietraszewski, Czesław Studnicki i Hubert Skupnik. Kapitanem Białej Gwiazdy był Fryderyk Monica i to on wymienił z Seelerem okolicznościowe proporczyki.

Faworytem tej rywalizacji byli bez wątpienia Niemcy, jednak to Wiślacy przeprowadzili pierwszy groźny atak. Już w siedem minut po rozpoczęciu gry Andrzej Sykta uderzył w poprzeczkę. Myliłby się jednak ktoś, kto po takim początku oczekiwałby w dalszej części spotkania wielu groźnych i składnych akcji. Wiślacy próbowali przedostawać się pod bramkę rywala, brakowało im jednak dynamiki i przebojowości w pojedynkach indywidualnych. HSV z kolei grało zachowawczo i tylko sporadycznie i niewielkimi siłami zapuszczało się na połowę Wisły. Możliwe, że w tym przejawiało się doświadczenie i wyrachowanie HSV, bo gdy nadarzyła się okazja, Niemcy nie zmarnowali sytuacji. Gola wypracował reprezentacyjny duet - Schultz rzucił piłkę w pole karne, a Seeler przechytrzył Tadeusza Kotlarczyka i głową (choć był sporo niższy od kryjącego go obrońcy Wisły) skierował piłkę do siatki. Wygrana na wyjeździe 1:0 w perspektywie rewanżu dawała HSV duży komfort. I faktycznie u siebie Niemcy zaprezentowali się znacznie lepiej, nie dając szans Białej Gwieździe. Wynik 0:4 z 29 listopada 1967 roku do dzisiaj pozostaje najwyższą przegraną Wisły w europejskich pucharach.

Jak HSV poradziło sobie w kolejnych rundach Pucharu Zdobywców Pucharów? Otóż Niemcy odprawili jeszcze Lyon i Cardiff City by dotrzeć do finału. Dopiero w nim HSV uległo Milanowi. Dla Wiślaków zaś pojedynki z HJK i HSV przez prawie dekadę były jedynym występem w pucharach (nie licząc kolejnych edycji Intertoto). Biała Gwiazda powróciła do pucharowej rywalizacji dopiero w 1976 roku, w Pucharze UEFA.

Udostępnij
 
5440088