Wspominamy wiślackie momenty
Piłkarze Białej Gwiazdy w 10. kolejce sezonu 2003/2004 mierzyli się w wyjazdowym spotkaniu z Odrą Wodzisław Śląski. W składzie krakowskiej drużyny mogliśmy wówczas zobaczyć takie gwiazdy polskiej ligi jak chociażby Maciej Żurawski, Tomasz Frankowski czy Paweł Brożek. Wydawało się, że zdecydowanym faworytem tej potyczki będą zawodnicy prowadzeni wówczas przez trenera Henryka Kasperczaka, jednak mecz o wiele lepiej rozpoczął się dla gospodarzy, którzy już w 13. minucie strzelili pierwszą bramkę. Później udało im się zdobyć dwie kolejne. Do przerwy krakowianie przegrywali aż 0:3. Druga połowa to zdecydowanie lepsza gra krakowskiego zespołu, co przełożyło się na zdobycze bramkowe. Najpierw Piotr Brożek strzelił gola na 1:3, a następnie Maciej Żurawski z rzutu karnego pokonał bramkarza Odry. Jednak była to ostatnia bramka w tamtym meczu i ostatecznie piłkarze Wisły Kraków musieli uznać wyższość rywala, przegrywając 2:3. W kolejnym ligowym meczu Wiślacy mierzyli się z Górnikiem Łęczna. Chyba nikt nie spodziewał się wówczas, że właśnie od tego spotkania rozpocznie się jedna z bardziej niesamowitych serii w historii Wisły Kraków.
Początek fantastycznej serii
Wiślacy do meczu z Górnikiem Łęczna przystępowali jako zdecydowani faworyci, lecz jak pokazała poprzednia potyczka, żadnego rywala absolutnie nie można było lekceważyć. Mimo wszystko krakowianie w tamtym meczu rozgrywanym 30 października 2003 roku pokazali swoją siłę i zaangażowanie, co przyczyniło się do wysokiego zwycięstwa. Piłkarze Białej Gwiazdy zwyciężyli aż 4:0 i każdym kolejnym meczu udowadniali, że to właśnie Wisła Kraków jest zdecydowanym faworytem do zdobycia kolejnego w swojej historii mistrzostwa Polski. Wygrany mecz z Górnikiem Łęczna miał miejsce w 11. kolejce najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Do końca sezonu pozostało wówczas jeszcze do rozegrania piętnaście meczów. Zawodnicy krakowskiego klubu wykazywali się w nich niesamowitymi umiejętnościami i chęcią zwycięstwa. Do końca rozgrywek zwyciężyli jeszcze w aż trzynastu ligowych meczach, po drodze dwukrotnie remisując – najpierw z Wisłą Płock, a później z Lechem Poznań. Sezon 2003/2004 piłkarze krakowskiego klubu zakończyli oczywiście na pierwszym miejscu w ligowej tabeli z dorobkiem 65 punktów.
Walka o miejsce w składzie
Sezon 2004/2005 to prawdziwa dominacja Wisły Kraków w ligowych rozgrywkach. Wiślacy nowy sezon rozpoczęli od efektownej wygranej nad Górnikiem Łęczna 5:1, a w linii ofensywnej klubu po raz kolejny brylowali Maciej Żurawski oraz Tomasz Frankowski. Krakowianie pierwsze ligowe punkty stracili dopiero w szóstej kolejce, kiedy to mierzyli się z nieistniejącą już dzisiaj Amicą Wronki – wówczas mecz zakończył się wynikiem 1:1. Piłkarze krakowskiego klubu co prawda nie zagarnęli całej puli w tej rywalizacji, jednak co najistotniejsze – nadal nie przegrali meczu, co powodowało, że seria kolejnych meczów bez porażki w lidze trwała nadal. I jak się później okazało, trwać miała jeszcze przez długi czas. A to dlatego, że grze Wiślaków towarzyszyło niesamowite zaangażowanie i walka od pierwszej do ostatniej minuty. Żaden z piłkarzy krakowskiej Wisły nie mógł pozwolić sobie na to, by przejść obojętnie obok meczu, ponieważ w drużynie panowała niesamowita rywalizacja o każdą pozycję w wyjściowym składzie, przez co każdy zawodnik musiał z meczu na mecz pokazywać swoją przydatność dla zespołu.
Ostatni przystanek: Warszawa
Niestety, każda seria kiedyś musi mieć swój koniec. Tak też było tym razem. Wiślacy w wielu ligowych spotkaniach udowadniali, że po raz kolejny są zdecydowanym faworytem do wygrania rozgrywek i nie pozwalali przeciwnikom na zdobycie pełnej puli punktów. Jednak 22 maja 2005 roku w meczu 23. kolejki Idea Ekstraklasy, Wisła Kraków mierzyła się w wyjazdowym meczu z Legią Warszawa. Podopieczni trenera Wernera Lički fatalnie rozpoczęli potyczkę z warszawskim zespołem i po niewiele ponad pół godzinie gry, przegrywali już 0:3. W drugiej połowie Legioniści dorzucili jeszcze dwie bramki i na tablicy wyników widniał wynik 5:0 dla warszawskiej Legii. W końcówce meczu Maciej Żurawski pokonał Artura Boruca, który bronił wówczas dostępu do bramki warszawiaków, jednak było to wszystko, na co stać było Wiślaków podczas trwania tamtej potyczki. „Z drużyną trzeba być nie tylko wtedy, gdy się wygrywa, ale też w takich ciężkich chwilach jak ta. Porażka na pewno boli, ale trzeba podnieść czoło do góry i walczyć dalej” - mówił po przegranej zawodnik krakowskiej Wisły, Arkadiusz Głowacki.
Piłkarze krakowskiej Wisły zanotowali łącznie aż 38 kolejnych meczów bez porażki w pierwszoligowych rozgrywkach. Żadnemu klubowi do dzisiaj nie udało się osiągnąć lepszego wyniku.