Media o meczu #LPOWIS.
Gazeta Krakowska
„Początek meczu to był cios za cios. Wisła, zgodnie z oczekiwaniami zaczęła intensywnie, atakując rywali pressingiem już pod polem karnym Lecha. „Kolejorz” starał się omijać ten pressing i szybkimi atakami przenosić ciężar gry pod bramkę „Białej Gwiazdy”. Gospodarze starali się rozrywać obronę Wisły przede wszystkim skrzydłami i trzeba przyznać, że wychodziło im to nieźle, choć nie przekładało się to na sytuację pod bramką Mateusza Lisa. Krakowianie starali się przed polem karnym Lecha rozgrywać piłkę kombinacyjnie, ale to co mogło irytować w ich postawie, to brak dokładności.
(…) W kolejnych minutach to oni zresztą mieli więcej z gry, choć też mieli problemy, żeby wypracować sobie dogodną sytuację na strzelenie gola. I tak toczył się ten mecz głównie w środku pola, gdy w 42. min nieco emocji zafundował sędzia Tomasz Kwiatkowski. Najpierw podyktował on bowiem rzut karny dla Lecha za zagranie piłki ręką Lukasa Klemenza i ukarał też Wiślaka żółtą kartką. Po interwencji sędziów z wozu VAR arbiter jednak cofnął obie swoje decyzje. W końcówce tej pierwszej części Lech przycisnął nieco mocniej. W dwóch sytuacjach Mateusz Lis błysnął, jednak formą i na przerwę obie ekipy schodziły przy bezbramkowym remisie.
(…) Po przerwie, jak można się było tego spodziewać, Lech coraz mocniej atakował, a jego przewaga rosła z każdą minutą. Zaczęły też pojawiać się sytuacje na bramki, a w polu karnym Wisły coraz częściej dochodziło do sporego zamieszania. Co na to krakowianie? Cóż, niby próbowali odpowiadać, ale ich akcje były pewnie i bezwzględnie kasowane przez gospodarzy. Do czasu jednak, bo w 53. min na boisku pojawił się pierwszy raz od 8 listopada i meczu z Rakowem Częstochowa Jakub Błaszczykowski. W 61. min Lech miał jeszcze naprawdę dobrą okazję na objęcie prowadzenia, gdy w pole karne wpadł Mohammad Awwad i po minięciu dwóch wiślaków miał przed sobą już tylko Mateusza Lisa. Bramkarz Wisły błysnął jednak formą i czubkiem buta obronił strzał napastnika „Kolejorza”. Siedem minut później prowadziła już Wisła, która po dobrym odbiorze Dawida Szota piłka trafiła do Yawa Yeboaha. Ten zagrał do Jakuba Błaszczykowskiego, który rozegrał jeszcze akcję z Felicio Brown Forbes. W końcowej fazie Kostarykanin dograł do kapitana „Białej Gwiazdy” w polu karnym, a ten przymierzył idealnie obok nogi Filipa Bednarka. Lech oczywiście ruszył do ataków jeszcze mocniej. Były momenty, gdy zamykał Wisłę w jej polu karnym. Zwijać musiał się również Mateusz Lis po kolejnych strzałach poznaniaków. Tym razem jednak wiślacy nie dali sobie już wyrywać trzech punktów i z przytupem zakończyli 2020 rok. To pierwsze zwycięstwo „Białej Gwiazdy” pod kierunkiem Petera Hyballi!”.
Onet
„Krakowianie szybko ruszyli do firmowego, od czasu przyjścia trenera Hyballi, wysokiego pressingu. Niewiele z tego wynikało. W pierwszych minutach żadna drużyna nie była w stanie zagrozić drugiej. W końcu jednak telewidzowie mogli zobaczyć groźny strzał. Napastnik Lecha Mohammad Awwad w ekwilibrystyczny sposób przyjął piłkę i po chwili uderzył z dystansu. Z jego próbą pewnie poradził sobie bramkarz Wisły Mateusz Lis. W odpowiedzi dwójkowa akcja Stefana Savicia z Dawidem Szotem zakończyła się strzałem w boczną siatkę bramki Lecha.
W 42. minucie Pedro Tiba przedarł się środkiem boiska w pole karne Białej Gwiazdy. Portugalczyk sytuacyjnie strzelił kopnął czubkiem buta w… łokieć Lukasa Klemenza. Początkowo sędzia Tomasz Kwiatkowski podyktował rzut karny. Po konsultacji z asystentami VAR, arbiter zdecydował się pobiec do monitora. Na powtórkach zobaczył, że obrońca gości miał rękę przy ciele, a dodatkowo chował ją. Ostatecznie odwołał „jedenastkę”. W samej końcówce gospodarze mieli jeszcze trzy groźne strzały. Kolejno uderzali: Jakub Moder, Awwad i Tiba, ale za każdym razem Lis wspólnie z kolegami z defensywy oddalali niebezpieczeństwo spod własnej bramki.
W 53. minucie na boisko wszedł Jakub Błaszczykowski, zmieniając Carlos Silvę. Były kapitan reprezentacji Polski od razu ruszył do pressingu. W kolejnych minutach to jednak Lech był groźniejszy. Najpierw Awwaad minął dryblingiem dwóch zawodników Lecha, a po chwili strzelił technicznie w kierunku dalszego słupka bramki Wisły, ale jego intencje przewidział Lis, odbijając piłkę na korner. Chwilę później z wolnego uderzał Moder, po rykoszecie futbolówka trafiła do rąk bramkarza przyjezdnych. W końcu jednak przy Bułgarskiej padł gol. Bednarek wyrzucił piłkę ręką do lewej strony, gdzie lewy obrońca Lecha Wasyl Kraweć stracił piłkę na rzecz Yawa Yeboaha. Gracze Wisły szybko wymienili kilka podań, Błaszczykowski zagrał do Felicio Browna Forbesa, ten mu odegrał i 35-latek strzałem wewnętrzną częścią stopy wyprowadził gości na prowadzenie. Lechici szybko chcieli wyrównać. Z szesnastki wślizgiem uderzył Tiba, ale ponownie zachował się Lis, przenosząc piłkę nad bramką. W końcówce jeszcze z bliskiej odległości główkował Filip Marchwiński, ale znów trafił prosto w Lisa. Do końcowego gwizdka gole już nie padły”.
LoveKraków
„Początek meczu nie należał do żadnej ze stron. Niezłą okazję w pierwszej połowie miał w 25. minucie Dawid Szot. Prawy obrońca Wisły wbiegł w pole karne i uderzył na bramkę, ale trafił tylko w boczną siatkę. Szybką akcją odpowiedzieli przyjezdni, ale wykończenie akcji było równie niecelne. Tuż przed końcem pierwszej części spotkania sędzia Tomasz Kwiatkowski odgwizdał zagranie ręką w polu karnym Klemenza i ukarał zawodnika Wisły żółtą kartką. Do egzekwowania rzutu karnego jednak nie doszło, ponieważ arbiter zdecydował się obejrzeć powtórkę, po której zmienił decyzję o jedenastce i anulował napomnienie. Po tej sytuacji poznaniacy się przebudzili i mocno przycisnęli przyjezdnych. Trzy świetne interwencje Mateusza Lisa sprawiły, że gol do szatni nie padł i po zmianie stron Wisła nie musiała gonić wyniku. Kolejno bramkarza Białej Gwiazdy próbowali pokonać Jakub Moder, dla którego był to ostatni mecz w barwach Lecha, ponieważ w styczniu wraca z wypożyczenia do Brighton and Hove Albion, Mohammad Awwad i Pedro Tiba.
Dobry okres gry Lecha przedłużył się na początek drugiej odsłony, lecz żaden z oddanych strzałów nie zdołał znaleźć drogi do bramki. Aktywni w ofensywie byli Tymoteusz Puchacz oraz Dani Ramirez. Wisła próbowała przerwać passę gospodarzy uderzeniami z dystansu, a także wprowadzeniem na boisko Jakuba Błaszczykowskiego. Reprezentant Polski pojawił się na murawie po raz pierwszy od 8 listopada, kiedy to Wisła mierzyła się z Rakowem Częstochowa. Najgroźniej robiło się po strzałach z dystansu Yawa Yeboaha, ale krakowianie podobnie jak w meczu z Legią Warszawa byli nieskuteczni. Sam Ghańczyk zmarnował aż trzy niezłe okazje. Wejście Błaszczykowskiego pozwoliło Wiśle nieco śmielej podejść pod pole karne rywala i przejąć inicjatywę. Niespełna kwadrans wystarczył doświadczonemu pomocnikowi krakowian, by wpisać się na listę strzelców. W 67. minucie Felicio Brown Forbes zagrał na siódmy metr do niepilnowanego Błaszczykowskiego, a ten uderzył w kierunku bramki. Piłka odbiła się od słupka i zatrzepotała w siatce.
Gospodarzom bardzo zależało, aby w ostatnim meczu w 2020 roku wywalczyć przynajmniej punkt, ale na posterunku dzielnie stał Lis, który skutecznie im w tym przeszkadzał. Wisła nie skupiła się wyłącznie na obronie własnej bramki i również szukała swoich szans na kolejnego gola. Z Legią Biała Gwiazda długo prowadziła, miała kilka niezłych okazji, aby ostatecznie nie powiększyć swojego dorobku punktowego nawet o jedno oczko. Wnioski z tego meczu zostały wyciągnięte i z Poznania krakowianie wywieźli trzy punkty”.