Media o meczu #ZSOWIS.
Gazeta Krakowska
„Pierwszy strzał w tym meczu oddało Zagłębie. W 3. min z lewej strony pola karnego uderzył Szymon Sobczak, ale Kamil Broda pewnie złapał piłkę. Później mieliśmy dziesięć minut gry głównie w środku pola, aż nadeszła minuta 13. Gospodarze spokojnie rozgrywali piłkę w okolicach pola karnego Wisły, której wyraźnie zabrakło doskoku, agresywniejszego podejścia do przeciwnika. W końcu piłka trafiła do Szymona Pawłowskiego, który jak dziecko ograł Ivana Jelicia Baltę, obracając się z Chorwatem na plecach, by całość wykończyć pięknym strzałem w górny róg bramki „Białej Gwiazdy”.
Wisła próbowała odpowiedzieć, ale szło jej jak po grudzie. Problemem było ostatnie podanie, bo nawet jak kilka razy wydawało się, że krakowianie mogą sobie wypracować dogodną okazję na gola, brakowało dokładności. Od biedy za taką szansę można by uznać sytuację z 26. min gdy w polu karnym z trudnej pozycji pod dograniu Bartosz Jarocha strzelał Luis Fernandez. Hiszpan zrobił to jednak z obrońcą na plecach o Michał Gliwa nie miał najmniejszych problemów, by złapać piłkę.
W 33. min bliski wreszcie strzelenia gola był Angel Rodado. Jego uderzenie obronił jednak ponownie Michał Gliwa. To był już jednak fragment meczu, w którym Wisła nieco mocniej przycisnęła. W 35. min ładnie do akcji ofensywnej włączył się Dawid Szot. On też wykończył atak gości strzałem z bliskiej odległości. Ponownie bramkarz Zagłębia był jednak na posterunku. W 39. min Gliwa nie miał już jednak nic do powiedzenia. Wisła miała rzut wolny. Co prawda nie wykonała go najlepiej, ale krakowianie zostali na połowie Zagłębia i powalczyli o piłkę. Ostatecznie ją odzyskali, a Bartosz Jaroch świetnie dograł do Luisa Fernandeza, który z kilkunastu metrów uderzył płasko, precyzyjnie i mieliśmy remis 1:1. Wisła zasłużyła na to wyrównanie, solidnie na nie zapracowała.
Druga połowa rozpoczęła się od uderzenia Luisa Fernandeza, przy którym znów musiał wykazać się Michał Gliwa. W 54. min bramkarz Zagłębia znów jednak przy strzale Hiszpana nie miał nic do powiedzenia. Tym razem Fernandez rozegrał akcję ze swoim rodakiem Angelem Rodado, by znów zakończyć wszystko płaskim strzałem do siatki.
Zagłębie przy takim obrocie sprawy ruszyło do śmielszych ataków i w 59. min miało szansę na wyrównanie. Strzał głową Dawida Gojnego ładnie obronił jednak Kamil Broda. To był jednak początek fragmentu meczu, w którym gospodarze mocno przycisnęli. Przed dobre kilka minut wiślacy mieli problem, żeby wyjść ze swojej połowy, żeby dłużej utrzymać się przy piłce. Krakowianie przetrwali jednak ten trudniejszy moment, a gra się wyrównała. Wiślacy nawet strzelili gola, konkretnie Angel Rodado, ale sędzia jej nie uznał.
W końcówce Wisła grała głównie na utrzymanie wyniku. Starała się urwać cenne sekundy. Zagłębie nie było już w stanie nawet poważniej zagrozić krakowianom, którzy wreszcie dopisali do swojego konta trzy punkty”.
LoveKraków
Sobolewski chciał, by w Sosnowcu drużyna przez 90 minut prezentowała się tak dobrze jak w drugiej połowie przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała. Niestety początek znów nie był dobry. W 13. minucie gospodarze wyprowadzili niezbyt szybką, ale skuteczną kontrę. W decydującej fazie Ivan Jelić Balta na piętnastym metrze dał się nabrać na balans ciała Szymona Pawłowskiego, który świetnie kopnął piłkę i nie dał szans Kamilowi Brodzie.
(…) Po objęciu prowadzenia Zagłębie jeszcze chwilę miało przewagę, ale powoli inicjatywę zaczęli przejmować przyjezdni. Wisła nie wykorzystała dwóch sytuacji - Angela Rodado i Szota - ale w końcu trafił Luis Fernandez, który w ostatnim czasie jest motorem napędowym zespołu. W piątek w drugim meczu z rzędu ustrzelił dublet i ma już na koncie dziesięć goli.
Jak padały bramki? Kilka minut przed przerwą piłkę na połowie boiska odebrał Jelić Balta, a asystę zaliczył Bartosz Jaroch. Podanie skierował do Fernandeza, który przyjął piłkę przed polem karnym, potem ruszył do przodu, położył przeciwnika na murawie i uderzył przy słupku. Na początku drugiej części gry zawodnik z numerem dziewięć na koszulce ze spokojem wykończył dwójkową akcję z Rodado”.
Interia
„Początek spotkania był zdecydowanie na korzyść Zagłębia, które szybko zepchnęło rywali w głąb ich połowy. W 13. minucie przyszła za to nagroda. Filip Borowy zagrał z prawej strony do środka, piłkę świetnie najpierw przyjął, a potem obrócił się z nią Pawłowski i posłał kapitalne uderzenie lewą nogą sprzed pola karnego, nie dając żadnych szans Brodzie.
Wisła obudziła się po stracie gola i ruszyła odrabiać straty. Dobrze w bramce gospodarzy zaprezentował się Michał Gliwa, który poradził sobie ze strzałami Fernandeza czy Szota, skapitulował jednak pod koniec pierwszej połowy. Znów dał o sobie znać Fernandez, który ruszył wzdłuż pola karnego, zwodem posadził na ziemi Dalicia i precyzyjnym strzałęm przy bliższym słupku wyrównał na sześć minut przed końcem pierwszej połowy.
Fernandez świetnie skończył pierwszą połowę i równie dobrze zaczął kolejną, tym razem za sprawą dwójkowej akcji z Angelem Rodado. Hiszpanie w duecie poradzili sobie z defensywą rywali. Fernandez zagrał do Rodado, a ten tylko delikatnie odegrał w tempo, by nadbiegający rodak technicznym strzałem zdobył swojego drugiego gola w tym meczu.
Zagłębie mogło błyskawicznie wyrównać, ale Broda poradził sobie z sytuacyjnym strzałem Gojnego. Później z każdą minutą nieco spadał nam poziom tego spotkania. Wisła szanowała wynik i szukała kontr, jedną z nich powinien zresztą wykorzystać Fernandez, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem. Zagłębie z kolei nie miało zbytnio argumentów, by stworzyć konkretne zagrożenie”.