Media po meczu #WISPUN.
Gazeta Krakowska
„To był historyczny mecz, bo pierwszy oficjalny między Wisłą i Puszczą. Na Reymonta wracali Rafał Boguski, Jakub Bartosz i Erik Cikos, przywitani zresztą przez fanów Białej Gwiazdy brawami. Kibice przygotowali specjalną oprawę, a zanim ją zwinęli to gospodarze już prowadzili 1:0. Wystarczył rzut wolny, dośrodkowanie, trochę walki w powietrzu, zgranie głową Ivan Jelicia Balty i piękny wolej Angela Rodado, by Hiszpan przedstawił się krakowskiej publiczności.
W kolejnych minutach Wisła wciąż miała przewagę, krakowianie żwawiej poruszali się po boisku, atakowali Puszczę wysokim pressingiem. Goście potrzebowali kwadransa z okładem, żeby się otrząsnąć z tej dominacji Białej Gwiazdy i przenieść ciężar na jej połowie. Szybko to jednak przyniosło Żubrom wyrównanie. W 20. min błąd techniczny popełnił Krystian Wachowiak. Skończyło się zagraniem ręką. Sędzia musiał co prawda jeszcze skorzystać z pomocy VAR-u, ale ostatecznie wskazał na jedenasty metr, a rzut karny na gola pewnym strzałem zamienił Łukasz Sołowiej.
Trzy minuty później Wisła miała jeszcze większe problemy. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i zgraniu przed bramkę, głową z dwóch metrów piłkę do siatki posłał Emile Thiakane. (…) Wiślacy byli mocno zaskoczeni takim obrotem sprawy i oddali inicjatywę rywalom z Niepołomic. A ci praktycznie po każdym rzucie rożnym stwarzali zagrożenie pod bramką „Białej Gwiazdy”. Tak jak choćby w 37. min, gdy głową strzelał Tomasz Wojcinowicz i Mikołaj Biegański musiał się natrudzić, żeby odbić piłkę.
W doliczonym czasie gry pierwszej połowy emocje sięgnęły zenitu. Najpierw gola strzeliła Puszcza. Po dośrodkowaniu w pole karne głową strzelał w poprzeczkę Tomasz Wojcinowicz. Odbitą piłkę zagrał Michał Żyro, ale tak pechowo, że spadła pod nogi Piotra Mrozińskiego, który piętą posłał futbolówkę do siatki. A później… Mateusz Młyński uderzył głową, piłkę odbił ręką w swoim polu karnym Tomasz Wojcinowicz i… karnego nie było.
Po przerwie zaatakowała Wisła. Gospodarze zepchnęli Puszczę do defensywy, ale nie była to obrona rozpaczliwa. Raczej dobrze poukładana, bo stwarzanie sytuacji przychodziło wiślakom z dużym trudem. Zresztą im dłużej trwał ten mecz, tym krakowianie sprawiali wrażenie coraz bardziej bezradnych. Brakowało w ich grze jakiegoś impulsu, czegoś, co pozwoliłoby im nabrać wiatru w żagle. Puszcza grała swoje, dobrze się broniła, starała się utrzymywać przy piłce i tyle. Wisła nie miała pomysłu jak sobie z tym poradzić. Dopiero w 85. min po dośrodkowaniu w pole karne Michał Żyro zgrał głową piłkę do Vullneta Bashy, a ten z kilku metrów strzelił kontaktowego gola. Gospodarze rzucili się jeszcze do ataków. Głową strzelał Angel Rodado, ale Krzysztof Wróblewski popisał się kapitalną interwencją. Rozpaczliwie wrzutki w pole karne nic już wiślakom nie przyniosły”.
Interia
Wisła prowadziła już po dwóch minutach, a Angel Rodado udowodnił, że nie jest piłkarzem od wymyślania taktycznych rozwiązań, ale od zdobywania bramek. W pierwszym kontakcie z piłką Hiszpan huknął bez zastanowienia i futbolówka wpadła do siatki. Po raz czwarty w jego trzecim występie w Wiśle. I wtedy właśnie zaczęły się... kłopoty krakowian.
Wisła spuściła z tonu, zaczęła wpuszczać rywali pod swoją bramkę i na karę nie trzeba było długo czekać. Piłka trafiła w rękę jednego z wiślaków, sędzia podyktował rzut karny i po strzale Łukasza Sołowieja był remis. Trzy minuty później sytuacja Wisły z trudnej przeobraziła się w złą. W zamieszaniu pod bramką gospodarzy najwyżej wyskoczył Emile Thiakane i Puszcza prowadziła.
(…) Wisła dalej grała bardzo nieporadnie. Nie naciskała rywali, za to na wiele pozwalała im w swoim polu karnym. Efekt? Najpierw Jakub Serafin trafił w poprzeczkę, a za moment piłka znalazła się pod stopą Piotra Mrozińskiego i było 3-1.
Wisła jeszcze przed przerwą mogła wrócić do gry, ale kontrowersyjną decyzję podjął sędzia Paweł Malec. W polu karnym piłkę ręką zagrał jeden z zawodników Puszczy, arbiter obejrzał tę sytuację na powtórce, ale karnego nie podyktował.
W drugiej połowie Wisła miała postawić wszystko na jedną kartkę, tymczasem krakowianie pokazali jak wielkie problemy mają w ataku pozycyjny, i jak niewiele do gry wnoszą rezerwowi. (…) Tak było do 85. minuty, gdy do piłki w polu karnym dopadł Vullnet Basha i nie miał żadnych problemów z wpakowaniem jej do siatki. Na więcej krakowian nie było już jednak stać”.
LoveKraków
Pierwszy w historii oficjalny mecz Wisły z Puszczą rozpoczął się od szybkiego prowadzania gospodarzy. Kończyła się 2. minuta, gdy Angel Rodado w debiucie przed krakowską publicznością pięknie uderzył z woleja. Po zgraniu piłki przed pole karne przez Ivana Jelicia Baltę umiejętnie rozłożył proporcje siły i techniki, więc Krzysztof Wróblewski nie miał szans odbić piłki.
(…) W kolejnych minutach to Wisła miała przewagę, a Puszcza powoli się budziła. Nagle Żubry zaczęły dyktować warunki, były bardzo groźne po stałych fragmentach. Piłkarze Tomasza Tułacza strzelali również gole. Najpierw Łukasz Sołowiej wykorzystał rzut karny po zagraniu ręką Krystiana Wachowiaka. Nie minęły trzy minuty, a zespół z Niepołomic cieszył się z trafienia głową Emile'a Thiakane'a. Wiślacy przegrali walkę w powietrzu, ale bramka przede wszystkim obciąża konto Mikołaja Biegańskiego, który nie potrafił wyjść odważnie do piłki w polu bramkowym, czyli tam, gdzie powinien rządzić.
Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia Rodado, ale pod koniec pierwszej połowy emocji było jeszcze więcej. Prowadzenie Puszczy podwyższył strzałem z bliska Piotr Mroziński (wcześniej w tej samej akcji Tomasz Wojcinowicz strzelił głową w poprzeczkę), a potem zagrał piłkę w swoim polu karnym. Sędziowie VAR długo oglądali powtórki, w końcu do monitora po raz drugi w tym meczu podbiegł główny Paweł Malec z Łodzi. Ku rozczarowaniu kibiców Wisły nie podyktował jednak jedenastki.
Zespół Jerzego Brzęczka zagrał poniżej oczekiwań. Im dłużej trwał mecz, tym bardziej wydawał się bezradny. Solidna od początku tego sezonu Puszcza wygrała zasłużenie i została pierwszym zespołem, który po spadku Wisły z ekstraklasy zgarnął trzy punkty na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana. Krakowianie grali schematycznie i bili głową w mur. W końcówce potrafili mocniej przycisnąć. W 85. minucie u gospodarzy wróciły nadzieje na chociaż jeden punkt. Po zgraniu piłki głową przez Żyrę, do bramki trafił niepilnowany Vullnet Basha, który w drugiej połowie wszedł na boisko. Bliski wyrównania głową był Rodado, ale kapitalnie spisał się bramkarz Wróblewski”.