Media o meczu #WARWIS.
Onet
Mecz z Wisłą mógł się ułożyć dla gospodarzy idealnie. Już w 24. sekundzie Pawła Kieszka pokonał Mateusz Kuzimski, jednak sędzia Paweł Raczkowski nie uznał trafienia, bo napastnik był na pozycji spalonej po zgraniu Adama Zrelaka. Na pierwszy celny strzał gości, trzeba było poczekać do 7. minuty, ale Adrian Lis poradził sobie z uderzeniem Yaw Yeboaha. Tuż przed przerwą golkiper wygrał pojedynek sam na sam z Felicio Brown Forbsem, ale nawet gdyby Kostarykanin trafił do siatki, sędzia by gola nie uznał. (…) Wisła miała w pierwszej połowie wyraźną przewagę jeśli chodzi o posiadanie piłki, liczbę podań i strzałów, ale niewiele z niej wynikało.
Przed tym spotkaniem Zieloni mieli na koncie dwie wygrane, 6 sierpnia z Górnikiem Łęczna (4:0), 6 listopada z Piastem (1:0), więc wydawało się, że właśnie ten dzień miesiąca jest dla Zielonych szczęśliwy. Więcej razy w tym dniu nie grali. To się potwierdziło. Znakomitą asystą popisał się Robert Ivanov. Fin zagrał prostopadłą piłkę do Zrelaka, który z bliska pokonał Kieszka, zdobywając swoją trzecią bramkę w sezonie.
(…) Jednak piłkarze z Krakowa mieli problemy, aby zaskoczyć gospodarzy. Goście przełamali mur, jaki postawili warciarze dopiero w ostatniej akcji meczu. Michał Frydrych wykorzystał dokładne dośrodkowanie Hugiego, który pojawił się na boisku w drugiej części spotkania i strzałem głową pokonał Lisa”.
Gazeta Krakowska
„Początek spotkania należał do Warty. Nie upłynęło nawet trzydzieści sekund, a gospodarze już strzelili gola. Do siatki trafił Mateusz Kuzimski, ale radość miejscowych szybko ostudził sędzia, odgwizdując oczywistego spalonego. „Zieloni” rozpoczęli jednak z wielkim animuszem. Wyszli wysoko, zamknęli Wisłę na jej połowie. Krakowianie dość szybko jednak opanowali sytuację o tyle, że zaczęli nieco dłużej utrzymywać się przy piłce. (…)
Z czasem wiślacy uzyskali przewagę, nawet dość wyraźną, ale głównie w posiadaniu piłki. Warta dobrze się broniła, nie dopuszczała do sytuacji pod swoją bramką, a strzały Yawa Yeboaha czy Gieorgija Żukowa - choć celne - nie mogły sprawić najmniejszych problemów Adrianowi Lisowi. Z perspektywy Wisły plus po pierwszej połowie był taki, że poza wspomnianą sytuacją z samego początku, później Warta nie stworzyła najmniejszego zagrożenia pod bramką gości. Obrona „Białej Gwiazdy” grała odpowiedzialnie i nie dopuszczała do pożaru w polu karnym. Generalnie był to jednak mocno senny mecz...
Druga część zaczęła się od całkiem dobrej sytuacji dla Wisły. Konrad Gruszkowski sprytnie wycofał piłkę do Gieorgija Żukowa. Kazach uderzył bez przyjęcia, ale nie trafił czysto w futbolówkę i ta przeleciała obok słupka.
W kolejnych minutach Warta miała trzy rzuty rożne, ale zagrożenia dla bramki gości po tych stałych fragmentach gry nie było żadnego. To był jednak początek fragmentu meczu, w którym gospodarze uzyskali przewagę. Jej potwierdzenie nastąpiło w 66 min, gdy świetnie w pole karne zagrał Robert Ivanov. A tutaj na moment „przysnął” Serafin Szota, co wykorzystał Adam Zrelak. Napastnik Warty przyjął piłkę, a następnie spokojnie umieścił ją w siatce.
Marian Zimen, który zastępował na ławce trenerskiej zdyskwalifikowanego Adriana Gulę, szybko zaczął robić zmiany po stracie gola i Wisła rzeczywiście przycisnęła nieco mocniej. (…) Po jednym z nich przed szansą stanął Matej Hanousek, ale nie zdołał z bliska wepchnąć piłki do siatki. Generalnie jednak wiślacy bili głową w mur. Nie mieli za bardzo pomysłu, jak dobrać się do dobrze zorganizowanej w obronie Warty. A może inaczej, gra ofensywna „Białej Gwiazdy” wyglądała w tych ostatnich minutach po prostu żałośnie. Krakowianie mieli problem, żeby dobrze wrzucić piłkę nawet na tzw. aferę... Raz się jednak w końcu udało. Dużą rolę odegrali w tej sytuacji zawodnicy rezerwowi. Stefan Savić posłał bowiem dobre podanie na lewą stronę do Dora Hugiego, a ten idealnie dośrodkował na głowę Michala Frydrycha, który w trzeciej doliczonej minucie dał Wiśle bardzo ważny punkt”.
Sport.pl
„Na pierwszą wygraną i pierwsze punkty liczył też Dawid Szulczyk, najmłodszy trener ekstraklasy. 31-letni szkoleniowiec dotychczas przegrał dwa mecze. Po zaledwie 22 sekundach cieszył się z gola swoich podopiecznych. Przedwcześnie, bo na spalonym był Mateusz Kuzimski. Co ciekawe, gdyby bramka została uznana, to Kuzimski cieszyłby się z trafienia w trzecim meczu z rzędu z Wisłą Kraków. (…)
Potem na boisku w tej części wiało nudą. Brakowało dokładności w akcjach ofensywnych i dobrych okazji do zdobycia bramki. Warta oddała tylko jeden celny strzał, a Wisła dwa. Oba zespoły lepiej radziły sobie w destrukcji.
Po zaledwie dziesięciu minutach drugiej połowy więcej było fajnych akcji niż w całej pierwszej części. Cały czas brakowało jednak dogodnych okazji do zdobycia bramki. Aż do 66. minuty i akcji obcokrajowców Warty. Wtedy fiński obrońca Robert Ivanov zapędził się pod pole karne gości i będąc przed nim, świetnie dograł do Adama Zrelaka na siódmy metr. Słowacki pomocnik świetnie przyjął piłkę i strzelił gola.
Dziesięć minut później Warta mogła podwyższyć wynik po świetnej kontrze. Piłkę otrzymał Zrelak, minął w polu karnym Serafina Szotę, strzelił, ale obrońca Wisły zdołał go jeszcze zablokować.
Krakowianie w końcówce bardzo się odkryli. I opłaciło im się to. W czwartej minucie doliczonego czasu gry z lewej strony pola karnego dośrodkował rezerwowy Dor Hugi, a Michał Frydrych z trzech metrów, głową zdobył wyrównującego gola.”
Interia
„Warta bardzo ostro ruszyła na rywala. Już w 21. sekundzie zdobyła nawet gola, ale radość Mateusza Kuzimskiego była krótka - napastnik Warty był na spalonym w momencie zagrania piłki przez Adama Zrelaka. Taka ofensywa gospodarzy, którzy zgodnie z zapowiedzią trenera wyszli dwójką napastników, trwała przez 10 minut. A później z każdą minutą Wisła przejmowała środek pola. Przejmowała też kontrolę nad spotkaniem, ale nie przekładało się to na bramkowe sytuacje. Tych nie było w ogóle, tak po jednej, jak i po drugiej stronie boiska. Trzy celne strzały w tej połowie - Yawa Yeboaha, Gieorgija Żukowa i Szymona Czyża - nie miały prawa zaskoczyć bramkarzy. Podsumowaniem ofensywnej indolencji była sytuacja Felicio Brown Forbesa z 42. minuty. Napastnik Wisły wyszedł sam na sam z Adrianem Lisem, bramkarz był na dziesiątym metrze, a Kostarykanin i tak trafił w niego. Bramka i tak nie zostałaby zaliczona, bo piłkarz Wisły był wcześniej na spalonym. Jednego Warcie i Wiśle nie można zarzucić - chęci biegania. Przed przerwą jeden i drugi zespół, choć nie było doliczonego czasu, przebiegł ponad 61 km. To się zdarza rzadko, ale być może temperatura (0 stopni) tak wpłynęła na zawodników.
Druga połowa przez 20 minut wcale nie była lepsza. Warta znów miała lepszy fragment w ofensywie, gdy wywalczyła kilka rzutów rożnych, a celnie strzelali Jan Grzesik i Mateusz Kupczak. Wisła zaś nawet jak przeważała, to nie zagrażała bramce Lisa. Aż w końcu, w 66. minucie, sytuacja całkowicie się zmieniła. Obrońca Warty Robert Ivanov dostał piłkę ponad 30 metrów przed bramką Wisły - choć kibice krzyczeli mu, by strzelał, zdecydował się na zagranie w pole karne. Prosto pod nogi Adama Zrelaka, którego nie upilnował Serafin Szota. Na dodatek stoper Wisły złamał linię spalonego. A Słowak z Warty przyjął piłkę i przerzucił nad Pawłem Kieszkiem.
Wisła nie miała już nic do stracenia. Zepchnęła Wartę do obrony, która z każdą minutą robiła się coraz bardziej rozpaczliwa. W 77. minucie przed bramką Warty mogli strzelać Brown Forbes i Hanousek - zabrakło im decyzji. Później celnie uderzył Dor Hugi, ale Adrian Lis był na posterunku. W 89. minucie piłka w końcu wpadła do siatki po strzale Kostarykanina, ale wcześniej faulowany był Dawid Szymonowicz. W końcu jednak cofnięta Warta została za to skarcona - pod koniec 93. minuty Brown Forbes zagrał głową na dalszy słupek, a Michal Frydrych główką pokonał Lisa.”