Media o meczu #WISPOD.
Gazeta Krakowska
„Jako pierwsi groźniej zaatakowali goście. W 4. min Podbeskidzie mocno „poklepało” w okolicach pola karnego i praktycznie sam przez Kamilem Brodą znalazł się Goku. Bramkarz Wisły dobrze się jednak ustawił i Hiszpan trafił w niego. Generalnie początek meczu należał do „Górali”. Broda kolejny raz musiał wykazać się np. w 11 min broniąc groźny strzał Michała Janoty. Dwie minuty później nic nie był już w stanie zrobić. Przyjezdni rozegrali piłkę Goku podał do Kamila Bilińskiego, a ten byłby pewnie na spalony, gdyby całkowicie nie „zaspał” Joseph Colley, który złamał linię. Efekt był taki, że Biliński znalazł się oko w oko z Brodą i kopnął obok niego do siatki.
Wisła w kolejnych minutach nie potrafiła odpowiedzieć, przycisnąć jakoś mocniej rywali. Krakowianie próbowali zakładać pressing, ale robili to w taki sposób, że Podbeskidzie wychodziło z niego bez najmniejszego problemu. Atak pozycyjny wychodził wiślakom też słabo. Nie stwarzali praktycznie sytuacji, a jeśli już to… pod własną bramką. Goście byli bowiem bliscy objęcia prowadzenia 2:0, gdy piłkę wybijał wślizgiem Bartosz Jaroch. Trafił w słupek…
Jakby mało było problemów, Wisła od 40. min musiała grać w dziesiątkę. Sędzia po jednym z fauli co prawda ukarał Borisa Moltenisa żółtą kartkę, ale po analizie VAR wyrzucił wiślaka z boiska z kartką czerwoną.
(…) W przerwie Radosław Sobolewski zrobił aż trzy zmiany i Wisła ruszyła od pierwszej minuty do ataków. Nie trzeba było czekać na efekty długo, bo szybko wywalczony rzut rożny przyniósł krakowianom rzut karny. Co prawda sędzia Karol Arys musiał sprawdzać na VAR czy Iwajło Markow nadepnął Igora Łasickiego, ale obraz nie kłamał. Jedenastka była ewidentna. Po chwili pewnym strzałem na gola zamienił ją Luis Fernandez.
W kolejnych minutach mieliśmy już dość wyrównany mecz, choć wciąż z lekkim wskazaniem na Podbeskidzie. Wisła nie była już jednak tylko tłem dla rywali. Też potrafiła wyprowadzać groźne ataki. Nie widać było jakoś bardzo, że krakowianie grają o jednego zawodnika mniej. W 63. min świetną robotę wykonał w polu karnym Dor Hugi, który wykorzystał błąd Titasa Milasiusa, wygarnął piłkę wślizgiem, a następnie podał na środek pola karnego do Luisa Fernandeza. Temu pozostało kopnąć piłkę do siatki i Wisła objęła prowadzenie 2:1.
Tak jak zmiany pomogły Wiśle, tak samo było z Podbeskidziem. Tutaj również potrójna zmiana szybko przyniosła efekt, bo dosłownie chwilę po wejściu na boisko Yigit Celtik zaliczył asystę podając na czystą pozycję do Goku, który w sytuacji sam na sam z Kamilem Brodą, pokonał bramkarza „Białej Gwiazdy”.
Krakowianie nie rezygnowali i w 81. min dość szczęśliwie, ale dopięli swego. Po rzucie rożnym piłka tak odbijała się w polu karnym, od słupka, że w końcu spadła pod nogi Bartosza Jarocha, a ten z bliska wepchnął ją do siatki.
Goście znowu ruszyli do ataków, zamknęli Wisłę w jej polu karnym i w doliczonym czasie były gracz „Białej Gwiazdy” Krzysztof Drzazga głową posłał piłkę do siatki. Mieliśmy zatem remis 3:3.
To nie był koniec emocji, bo obie drużyny szukały zwycięskiej bramki. Nie znalazły jej jednak i ostatecznie podzieliły się punktami”.
Interia
„Podbeskidzie od pierwszych minut było lepsze i jeszcze przed upływem kwadransa wyszło na prowadzenie. W 13. minucie bierność obrońców wykorzystał Kamil Biliński. Wisła nie potrafiła zagrozić bramce rywali, a od 40. minuty miała jeszcze trudniej, bo musiała grać w dziesiątkę. Boris Moltenis brutalnie sfaulował Titasa Milasiusa i dostał czerwoną kartkę.
Wisła była rozbita, ale na drugą połowę wyszła zmotywowana. Zaraz po przerwie wywalczyła rzut karny, którego wykorzystał Luis Fernandez.
Ten gol napędził piłkarzy "Białej Gwiazdy" i w 63. minucie wyszli na prowadzenie. Ponownie do siatki trafił Fernandez. W polu karnym piłkę wywalczył Dor Hugi, który dał impuls, wchodząc po przerwie. Izraelczyk wyłożył piłkę Hiszpanowi, a ten nie miał problemów z trafieniem do bramki.
Piłkarze Podbeskidzia uśpili czujność gospodarzy i po siedmiu minutach wyrównali. Yigit Celtik efektownie podał, między obrońcami, a sytuację sam na sam wykorzystał Joan Roman.
Wisła jednak nie złożyła broni. W 81. minucie wywalczyła rzut rożny, z prawej strony, na wysokości pola karnego. Po dośrodkowaniu Fernandeza, piłka trafiła w Bartosza Jarocha i wpadła do siatki.
Wydawało się, że po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy, Wisła odniesie ligowe zwycięstwo. Tak się nie stało, bo w doliczonym czasie, pięknym strzałem głową popisał się były piłkarz "Białej Gwiazdy", Krzysztof Drzazga.
Mecz zakończył się więc podziałem punktów. To trzeci z rzędu remis Wisły w lidze”.
Sport.pl
„Spotkanie w dobry stylu rozpoczęła ekipa Podbeskidzia, która już w 13. minucie gry wyszła na prowadzenie za sprawą Kamila Bilińskiego. Napastnik wykorzystał dobrą akcję zespołu i wpisał się na listę strzelców w czwartym kolejnym występie. Bielszczanie dominowali na boisku, a Wisła nie była w stanie oddać celnego strzału na bramkę gości. Gospodarze musieli kończyć pierwszą część meczu w osłabieniu, ponieważ czerwoną kartkę za faul na rywalu otrzymał w 40. minucie Boris Moltenis. W pierwszych 45. minutach Podbeskidzie miało wyższe posiadanie piłki od rywali i oddało aż 3 celne strzały na bramkę Wisły.
Druga połowa meczu rozpoczęła się idealnie dla zespołu gospodarzy. Po rzucie rożnym dla Wisły na stopę Igora Łasickiego nadepnął obrońca Ivaylo Markov i po wideoweryfikacji arbiter wskazał na rzut karny. Do piłki podszedł Luis Fernandez, który bez problemów pokonał Matveia Igonena i w 50. minucie doprowadził do remisu 1:1.
Kolejny gol padł 13 minut później, kiedy po błędach piłkarzy Podbeskidzia piłkę w polu karnym odebrał Basha i dograł do lepiej ustawionego Fernandeza. Hiszpan bez problemu umieścił piłkę w siatce i wyprowadził Wisłę na prowadzenie 2:1. Podbeskidzie już 70. minucie doprowadziło do remisu. Błyskawiczną akcję zespołu wykończył w polu karnym Goku i było 2:2. W następnych minutach meczu obie drużyny miały swoje szanse na zdobycie gola, ale to Wisła ponownie wyszła na prowadzenie w 81. minucie spotkania. Z rzutu wolnego dośrodkowywał Fernandez, a odbitą od partnerów piłkę do bramki skierował klatką piersiową Bartosz Jaroch. Wisła miała jeszcze dwie dogodne sytuacje na podwyższenie wyniku spotkania, ale żadna z nich nie zakończyła się golem. W odpowiedzi Podbeskidzie doprowadziło do remisu w doliczonym czasie gry, po świetnym strzale głową Krzysztofa Drzazgi i spotkanie zakończyło się wynikiem 3:3”.