Media o meczu #WISPIA.
Gazeta Krakowska
„Wisła rozpoczęła wysoko, uzyskała w pierwszych minutach optyczną przewagę, ale Piast zaraz po odbiorze piłki potrafił błyskawicznie i groźnie odpowiedzieć. Tak jak choćby w 8. min, gdy po kontrze strzelał z pola karnego Kamil Wilczek. Mikołaj Biegański odbił jednak piłkę na rzut rożny. Niewiele później nieznacznie pomylił się Damian Kądzior. Po jego strzale sprzed pola karnego piłka przeszła tuż obok słupka.
Krakowianie próbowali budować swoje akcje środkiem pola, ale tam było o to bardzo trudno, bo Piast dobrze zamykał wszystkie przestrzenie i większość prób prostopadłych podań kończyło się po prostu stratami wiślaków. W 28. min Wisła była jednak bardzo bliska objęcia prowadzenia, choć nie po akcji, a po stałym fragmencie gry. Z rzutu rożnego dośrodkował Marko Poletanović, a Michal Frydrych uderzył głową. Piłka trafiła jednak w poprzeczkę i wciąż było 0:0. To był jednak moment, od którego Wisła przycisnęła mocniej.
W 31. min Wisła dopięła jednak swego. Lewym skrzydłem jak torpeda ruszył Elvis Manu. Dośrodkował, a piłka szczęśliwie, bo po nodze Tomasa Huka, trafiła do Stefana Savicia, któremu pozostało już tylko kopnąć do pustej bramki. W 38. min mogło być 2:0. Wiślacy świetnie „poklepali” piłkę przed polem karnym, a wszystko zakończył stałem Elvis Manu. Do powodzenia tej akcji zabrakło dosłownie kilku centymetrów, bo futbolówka odbiła się od wewnętrznej części słupka i wyszła w pole.
Piast mógł odpowiedzieć w 43. min, gdy mocno i celnie strzelał Michał Kaput. Znów jednak w bramce Wisły dobrze spisał się Mikołaj Biegański. A po chwili mogło być 2:0, ale znów okazało się, ile w futbolu znaczy szczęście. Znów strzelał Elvis Manu, Frantisek Plach odbił piłkę, a ta trafiła w poprzeczkę i to od jej wewnętrznej części. Znów do zdobycia gola zabrakło „Białej Gwieździe” centymetra, może dwóch.
(…) Na początku drugiej połowy niewiele się działo, ale wystarczył w 50. min moment nieuwagi wiślaków, by Piast wyprowadził szybki atak. W pole karne wpadł Rauno Sappinen, którego sfaulował Mikołaj Biegański i mieliśmy jedenastkę dla gości. A po chwili mieliśmy remis, bo Kamil Wilczek strzelił pewnie do siatki. (…) W 57. min powinno być 2:1 dla gości, ale Kamil Wilczek z najbliższej odległości nie trafił w piłkę. Cztery minuty później gospodarze już takiego szczęścia nie mieli. Po rzucie rożnym nie potrafili wybić piłki daleko od bramki. Ta trafiła na prawą stronę do Jakuba Czerwińskiego, który dośrodkował. Błąd popełnił Mikołaj Biegański, który nie złapał piłki, a tę głową do siatki posłał Wilczek.
Wydawało się, że Wisła jest nad deskach, ale krakowianie wstali z kolan. Ruszyli do ataków i w 71. min wyrównali. Konkretnie zrobił to Dor Hugi, który dobił strzał Luisa Fernandeza z rzutu wolnego”.
Interia
„W pierwszym kwadransie groźny strzał Kamila Wilczka wybronił Mikołaj Biegański, a potem próbował jeszcze z dystansu Damian Kądzior. W poczynaniach gospodarzy było początkowo wiele niedokładności. A to Konrad Gruszkowski zaserwował wrzutkę do nikogo, a to stratę zaliczył Marko Poletanović. Niezłą próbę prostopadłego podania zanotował Luis Fernandez, ale wiele z tego ostatecznie nie wynikło.
W 27. minucie Wisła postraszyła gliwiczan, gdy najpierw z dystansu uderzał Enis Fazlagić, a potem w poprzeczkę trafił Michal Frydrych. Starania krakowian przyniosły efekt w 31. minucie. Najpierw indywidualny rajd lewym skrzydłem zaliczył Elvis Manu, który pokazał w tej akcji nieprzeciętną szybkość. Odegrał do Stefana Savicia, a ten w końcu - po długim okresie nieskuteczności - trafił do siatki, pokonując Frantiska Placha. Piast błyskawicznie chciał odpowiedzieć strzałem głową Jakuba Czerwińskiego, ale piłka minęła jednak słupek bramki Biegańskiego.
Wisła tymczasem złapała wiatr w żagle. A zwłaszcza sam Manu. W 39. minucie zaliczył bardzo groźne, mocne uderzenie, ale trafił tylko w słupek. Z kolei po dobrej wrzutce Savicia minimalnie bramkę Placha minął strzał Zdenka Ondraska. Podrażniony Piast ruszył mocniej do przodu. Po świetnym prostopadłym podaniu Hateleya szansę miał Michał Kaput. O niesamowitym pechu może mówić Manu, który zatańczył z piłką przed polem karnym i znów mocno huknął na bramkę Placha, ale tym razem obił poprzeczkę.
Wisła mogła mocno żałować, że po pierwszej połowie nie prowadziła wyżej i nie wykorzystała stworzonych sytuacji. Tym bardziej, że tuż po przerwie to się zemściło. Wychodzący z bramki Biegański sfaulował w polu karnym Sappinena, który pojawił się na placu gry na początku drugiej połowy. "Jedenastkę" na bramkę zamienił Kamil Wilczek. Biegański dobrze wyczuł, w który róg się rzucić, ale nie zdołał zatrzymać tej piłki. Bramkarz krakowian chwilę później świetnie wybronił za to strzał głową Ariela Mosóra.
Krakowianie jednak po stracie bramki zaczęli grać bardzo nerwowo i to się zemściło na nich w 61. minucie. Z bliska do bramki Wisły znów wpakował niezawodny Wilczek, po tym, jak dośrodkowanie posłał Czerwiński, a Biegański minął się z futbolówką w polu bramkowym. Po dłuższej chwili, gdy krakowianie wydawali się być rozbici, przywrócił ich do życia stały fragment gry. Pięknym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Hiszpan Luis Fernandez, a gdy piłkę zdołał odbić Plach, do siatki wpakował ją Dor Hugi”.
Onet
„O ile w poprzednich spotkaniach z gry Wisły niewiele wynikało, tak w spotkaniu z Piastem widać było, że w trakcie przerwy na spotkania reprezentacji udało się Brzęczkowi poukładać pewne rzeczy i wiślacy w pierwszych 45 minutach całkowicie zdominowali rywala. Prowadzenie 1:0 to był najniższy wymiar kary, bo gdyby do przerwy gospodarze prowadził 3:0, moglibyśmy mówić o sprawiedliwym wyniku.
(…) Na wszystko z boku patrzył Waldemar Fornalik i spokojnie analizował, co musi zmienić, by przy Reymonta coś ugrać. Szkoleniowiec Piasta w przerwie zmienił dwóch zawodników i to wystarczyło, by wybić Wisłę z rytmu. Najpierw wprowadzony na boisko Rauno Sappinen wywalczył rzut karny, który na gola zamienił Kamil Wilczek. Chwilę później było już 2:1 dla gości, gdy dobre dośrodkowanie Jakuba Czerwińskiego wykorzystał Wilczek.
Kwadrans słabszej gry kosztował Białą Gwiazdę utratę dwóch goli i gospodarze musieli gonić wynik. Znów ruszyli do ataku, choć z mniejszym animuszem niż przed przerwą, ale to i tak wystarczyło, by wyrównać. Gola na 2:2 zdobył Dor Hugi, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku”.