TS Wisła Kraków SA

#PoPucharWi5ło, czyli tak wyglądała droga do finału

2 tygodnie temu | 29.04.2024, 18:50
#PoPucharWi5ło, czyli tak wyglądała droga do finału

2 maja 2024 roku to data wyraźnie zaznaczona w kalendarzu każdego kibica Wisły Kraków. To wtedy na Stadionie Narodowym Biała Gwiazda w finałowym starciu o Puchar Polski zmierzy się z drużyną Pogoni Szczecin. Zanim jednak marzenie o występie we wielkim finale mogło stać się rzeczywistością, kibice oraz piłkarze musieli przebrnąć przez niejednokrotnie wyboistą drogę, która swój ostatni przystanek będzie mieć w Warszawie. Wisła Kraków w drodze do finału rozegrała 5 spotkań. Zapraszamy do krótkiego przypomnienia losów tych jakże emocjonujących meczów!

Na początek Lechia

Pierwszym rywalem Wiślaków w 70. edycji Pucharu Polski była Lechia Gdańsk. Spotkanie odbyło się 28 września przy R22 i dostarczyło zgromadzonym kibicom niemało emocji, ponieważ do rozstrzygnięcia wyniku potrzebna była dogrywka. Mecz zakończył się rezultatem 2:1.

Wynik dla gospodarzy w 21. minucie otworzył Dawid Olejarka. Pomocnik Wisły dopadł do futbolówki przed polem karnym, wykonał zwód i plasowanym strzałem umieścił piłkę tuż przy słupku, nie dając szans 18-letniemu bramkarzowi gości.

Gdańszczanie zmuszeni byli gonić wynik. Seria zmian w drugiej połowie pomogła im przejąć inicjatywę w ataku, lecz wyrównać udało im się dopiero w doliczonym czasie gry. W szalonej końcówce sędzia Przybył dwukrotnie dyktował rzuty karne za przewinienia w obrębie pola karnego krakowian. Po faulu do „jedenastki” podszedł Luis Fernandez, a jego uderzenie znalazło się na rękawicach Kamila Brody. Krakowskiemu bramkarzowi tego dnia dopisywała wysoka forma, jednak kolejna próba z 11. metrów zmusiła go do kapitulacji. Po zagraniu ręką i weryfikacji systemu VAR Fernandez otrzymał szansę na zrehabilitowanie się i tym razem się nie pomylił. Na zegarze widniała 97. minuta i wkrótce wkroczyliśmy w dodatkowe pół godziny gry.

W dogrywce padł już tylko jeden gol autorstwa Angela Baeny. Hiszpan przytomnie zachował się pod bramką Lechii i w 105. minucie z najbliższej odległości umieścił odbitą przez Mikułko piłkę w siatce, ustalając rezultat zawodów na 2:1. Biało-Zieloni mieli swoje sytuacje, lecz nie potrafili ich spożytkować. Mecz kończyć musieli również w osłabieniu, albowiem drugą żółtą kartkę obejrzał Maksym Khlan. Tym samym Biała Gwiazda znalazła się w kolejnej rundzie Pucharu Polski!

Starcie z Polonią

Losowanie par kolejnej rundy postawiło naprzeciw siebie Wisłę Kraków oraz Polonię Warszawa. 7 listopada na stadionie przy Reymonta padł wynik 3:0 dla gospodarzy, chociaż na pierwszą bramkę zgromadzeni na trybunach kibice obu ekip musieli czekać ponad godzinę.

Na losy spotkania w dużej mierze wpłynęła szybko pokazana czerwona kartka. Pomocnik drużyny rywali – Jakub Piątek – na przestrzeni 35 minut zgromadził dwie żółte kartki, przez co jego zespół zmuszony był przez większość meczu grać w osłabieniu.

Podopieczni Radosława Sobolewskiego od pierwszego gwizdka byli stroną dominującą, lecz nie potrafili przekuć swojej przewagi w zdobycz bramkową. Biała Gwiazda nieustannie starała się otworzyć wynik, jednak po 45 minutach na tablicy widniał bezbramkowy rezultat.

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Trudy gry w osłabieniu zaczęły dosięgać gości i w 68. minucie Szymon Sobczak przełamał ofensywną niemoc krakowian. Sędziowie sprawdzali jeszcze możliwą pozycję spaloną, po czym piłka ustawiona została na środku boiska. Kolejne gole wydawały się już tylko kwestią czasu. W 84. minucie wynik po dośrodkowaniu z rzutu wolnego wynik podwyższył Bartosz Jaroch, a końcowy rezultat po zamieszaniu w polu karnym ustalił natomiast w 89. minucie Ángel Rodado. W doliczonym czasie gry Wiślacy mogli strzelić jeszcze czwartą bramkę - gospodarze po zagraniu ręką otrzymali rzut karny, jednak został on obroniony przez Lemanowicza. Trzema golami Wisła zameldowała się w 1/8 finału!

Festiwal strzelecki ze Stalą

Równo miesiąc później, 7 grudnia, Wisła Kraków zmierzyła się ze Stalą Rzeszów. Losowanie po raz kolejny było dla ekipy z Krakowa szczęśliwe, ponieważ Biała Gwiazda znów grała w roli gospodarza. Piłkarze występujący w czerwonych koszulkach przysłowiowo się „rozstrzelali”, wygrywając wysokim wynikiem 4:1.

Wiślacy szybko wyszli na prowadzenie. Już w 7. minucie do akcji w ofensywie dobrze podłączył się Dawid Szot i wykorzystał podanie Goku, otwierając wynik. Goście w nieskuteczny sposób chcieli odpowiedzieć, marnując wypracowane przez siebie sytuacje. Prowadzeni przez Mariusza Jopa zawodnicy próbowali jeszcze w pierwszej części gry podwyższyć wynik, jednak w tej połowie żaden ze strzałów nie znalazł już drogi do siatki.

Udało się to jednak 5 minut po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę. W 50. minucie strzałem głową gola zdobył Ángel Rodado, a chwilę później, bo już w 52. Minucie, trzecią bramkę ustrzelił Bartosz Talar. Wisła po tych dwóch szybkich ciosach była w bardzo komfortowej sytuacji.

Przyjezdnych z Rzeszowa stać było tego dnia jedynie na bramkę honorową. W 66. minucie gola na 3:1 zdobył młodzieżowiec Szymon Kądziołka. Reakcja ze strony gospodarzy była jednak natychmiastowa - po wznowieniu gry Rodado wystawił piłkę do Patryka Gogóła, który sfinalizował błyskawiczny atak i od 67. minuty utrzymywał się wynik 4:1.Od tego momentu emocje się zakończyły. Wisła uspokoiła grę, zachowując cenne siły, a Stal wyraźnie stracił wiarę w możliwość odwrócenia losów spotkania. Widownia zobaczyła w tym dniu aż 5 bramek. Biała Gwiazda awansowała do ćwierćfinału, w którym czekali na nią już tylko ekstraklasowi przeciwnicy.

Dreszczowiec z Widzewem

Los zadecydował, że 28 lutego w ćwierćfinale Pucharu Polski odbył się mecz przyjaźni pomiędzy Wisłą Kraków a Widzewem Łódź. Krakowianie reprezentujący niższą klasę rozgrywkową z miejsca mieli zagwarantowaną grę na własnym stadionie. Był to zwiastun nie tylko emocji na boisku, ale i też świetnej atmosfery na trybunach. Po długiej batalii zwycięstwo odniosła Wisła 2:1.

Spotkanie dwóch wielkich piłkarskich marek rozpoczęło się w sposób, jakiego nie spodziewało się wielu ekspertów. W pierwszej połowie stroną widocznie przeważającą byli 1-ligowi gospodarze. Dyktowali przebieg meczu, jednak mieli kłopot z potwierdzeniem swojej dobrej dyspozycji zdobyczą bramkową. Po trzech kwadransach na tablicy wyników widniał rezultat 0:0.W przerwie trener łodzian Daniel Myśliwiec uporządkował grę swoich podopiecznych. Widzew zaczął wyraźnie lepiej się prezentować i stopniowo przejmować inicjatywę. Ich ciągłe natarcia w końcu się opłaciły - w 80. minucie po wywalczonym rzucie karnym do piłki podszedł Bartłomiej Pawłowski i pewnym strzałem otworzył wynik.

W związku z gorącym charakterem całego widowiska mecz finalnie przedłużony został aż o ponad 20 minut. Wiślacy w nieustępliwy sposób starali się wyrównać, lecz doskonale dysponowany tego dnia na bramce był Rafał Gikiewicz. Golkiper Czerwonych w końcu jednak musiał się poddać. Futbolówka odbiła się wprost pod nogi naszego super strzelca Ángela Rodado, który tuż przed końcowym gwizdkiem wprowadził nas w dodatkowy czas gry. Emocje sięgały zenitu!

Tempo dogrywki zwolniło pod znakiem olbrzymiego zmęczenia obu ekip. Ćwierćfinaliści starali się rozsądnie dawkować swoje siły tak, aby wyprowadzić jeden ostateczny cios. Bardziej wyrachowanym „bokserem” okazała się tego dnia krakowska Wisła, która wyeliminowała Widzew z pucharowych rozgrywek po bramce Szymona Sobczaka w 119. minucie. Radość i zmęczenie były ogromne, lecz wkrótce uwaga wszystkich skupiła się już na kolejnym przystanku tej niesamowitej podróży.

O bilet z Piastem

3 kwietnia przy wypełnionych po brzegi trybunach Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana Wisła Kraków w półfinałowym starciu pokonała wynikiem 2:1 Piast Gliwice i jako pierwsza zameldowała się w ostatniej fazie rozgrywek.

Wiślacy stanęli przed niepowtarzalną szansą na wprowadzenie klubu do finału po raz pierwszy od kilkunastu lat. Albert Rudé naładował swoich podopiecznych pozytywną energią, która zaowocowała już w pierwszej minucie spotkania. Jeszcze nie wszyscy kibice na dobre zajęli swoje krzesełka, gdy do zgranej głową piłki nogę dołożył napastnik Szymon Sobczak, otwierając wynik meczu. Od 48. sekundy tablica z wynikiem wskazywała na jednobramkową przewagę gospodarzy!

W 38. minucie było już natomiast 2:0! Piłka z prawego skrzydła została przerzucona do nieobstawionego Jesusa Alfaro, który technicznym strzałem po długim słupku podwyższył rezultat zawodów. Na widowni panowała ogromna radość - kibice czuli, że upragniony finał jest w tym momencie na wyciągnięcie dłoni.

Mecz tej wagi w żaden sposób nie mógł być jednostronnym widowiskiem. Piast po przerwie zabrał się za odrabianie strat. W 54. minucie po do dośrodkowaniu z rzutu rożnego gola kontaktowego zdobył Ariel Mosór. Obie strony nadal walczyły wypracowując swoje szanse w ataku, a także narażając się na błędy w defensywie. Więcej goli w ten środowy wieczór już jednak nie padło, co oznaczało tylko jedno - Wisłę Kraków od zdobycia 5. w swojej historii Pucharu Polski dzieli w tym momencie już tylko 90 minut!

PO PUCHAR, WI5ŁO!

Udostępnij