Wiślacy w reprezentacji.
Dokładnie 85 lat temu reprezentacja Polski zmierzyła się w wyjazdowym spotkaniu z kadrą Rumunii, a jej ówczesny selekcjoner postanowił, że w składzie Biało-Czerwonych znajdzie się miejsce dla dwóch piłkarzy, którzy wówczas reprezentowali krakowską Wisłę. W wyjściowej jedenastce mogliśmy wtedy zobaczyć Józefa oraz Jana Kotlarczyków. Dla drugiego z nich to spotkanie było także ostatnim meczem dla piłkarskiej reprezentacji Polski.
Najważniejsza jest skuteczność
Spotkanie rozpoczęło się dla Biało-Czerwonych w najgorszy z możliwych sposobów - już w 1. minucie gospodarze objęli prowadzenie, chociaż jak możemy wyczytać w relacjach prasowych, Rumuni mieli w tej sytuacji sporo szczęścia. Dobay popędził lewym skrzydłem, po czym dośrodkował piłkę w pole karne Polaków, a tam dobrze odnalazł się Bindea, który wepchnął ją do bramki strzeżonej wówczas przez Spirydiona Albańskiego. Zdaniem jednak wielu osób, rumuński zawodnik zatrzymał piłkę w nieprzepisowy sposób. Po straconym golu Polacy wzięli się w garść i chcieli szybko doprowadzić do wyrównania. Co prawda, stwarzali sobie wiele okazji, lecz forma formacji ofensywnej pozostawiała sporo do życzenia i bramkarz reprezentacji Rumunii nie miał najmniejszych problemów z wyłapywaniem strzałów posyłanych w stronę jego bramki. Rumuni także nie zwalniali tempa, więc można było oglądać niezwykle otwarty, dobry mecz. Niestety, jak okazało się po ponad trzydziestu minutach, większą korzyść odnieśli z tego gospodarze. Tym razem niefortunną interwencję zaliczył Albański, który z pewnością nie miał wówczas dobrego dnia. Polak źle zachował w obronie i Rumuni mogli cieszyć się z dwubramkowego prowadzenia. Po utracie drugiego gola reprezentacja Polski wyraźnie spuściła z tonu, a Rumuni skrzętnie to wykorzystali, aplikując jej kolejne trafienie. Chwilę później pierwszą, i jak się później okazało ostatnią, bramke zdobyli nasi gracze. Strzelcem gola dla Polaków był ówczesny gracz Garbarni Kraków – Karol Pazurek.
Dużo nerwowej gry i przewaga rywali
Selekcjoner reprezentacji Polski zdecydował się na wprowadzenie kilku zmian na początku drugiej części spotkania, co miało sprawić, że gra kadry będzie wyglądała zdecydowanie lepiej. I faktycznie, w pierwszych minutach drugiej połowy można było dostrzec kilka pozytywów, jednak w późniejszym etapie po raz kolejny do głosu zaczęli dochodzić rywale. W grze Polaków można było dostrzec z kolei wiele niedokładności, szczególnie w rozegraniu piłki. W 73. minucie padła kolejna, czwarta już bramka dla Rumunii, co definitywnie przekreśliło szanse Biało-Czerwonych na korzystny rezultat. W kolejnych minutach nasi reprezentanci chcieli zmniejszyć rozmiar porażki, czego efektem były dobre akcje pod polem karnym rywala, w których brakowało jednak najważniejszego – wykończenia. Ostatnie minuty meczu to wyraźne zaostrzenie się gry i bardzo dużo nieprzepisowych zagrań, z których jedno zakończyło się czerwoną kartką dla gracza rywali, co w tamtym czasie nie należało do częstych obrazków. Ostatecznie żadna z drużyn nie potrafiła już skierować piłki do siatki przeciwnika i to Rumuni mogli cieszyć się z wysokiej wygranej. Warto wspomnieć, że mecz oglądało wówczas aż 25 tysięcy kibiców.
Kilka statystyk Wiślaka
Jan Kotlarczyk, dla którego tamten mecz był ostatnim oficjalnym spotkaniem w biało-czerwonych barwach przywdziewał koszulkę z orzełkiem na piersi łącznie 20 razy. We wszystkich tych meczach grał jako zawodnik krakowskiej Wisły, a ciekawostką jest fakt, że w aż 16 z nich towarzyszył mu jego brat – Józef. Choć większość spotkań, w których Kotlarczyk brał udział miała charakter towarzyski, to Wiślak zdołał zagrać także w eliminacjach do Mistrzostw Świata z 1934 roku.
Rumunia - Polska 4:1 (3:1)
1:0 Bindea 1'
2:0 Bindea 31'
3:0 Schilleru 38'
3:1 Pazurek 39'
4:1 Sepi 73'
Rumunia: Cretzeanu, Sfera, Albu, Debeleanu, Eisenbeisser, Szanislo,, Bindea, Schilleru, Sepi, Valcov, Dobay
Polska: Albański, Martyna, Doniec (45' Michalski), Kotlarczyk II, Kotlarczyk I (45' Wasiewicz), Dytko, Piec, Matjas, Smoczek (75' Szerfke), Pazurek i Kisieliński.