Napastnik Wisły po powrocie na boisko.
Czeski napastnik zameldował się na boisku w drugiej połowie sparingowej potyczki z Odrą Opole, wracając do gry po blisko rocznej przerwie. „Nie jest to jeszcze ten powrót, na który czekam, ale cieszę się, że mogłem wreszcie wejść na boisko i to w dodatku przy Reymonta. Ogólnie mecz był bardzo słaby w naszym wykonaniu i z tego powodu jestem zły, jednak wracając do mojej sytuacji, to jestem zadowolony, że zebrałem pierwsze minuty i trochę pobiegałem, ale jeszcze dużo pracy przede mną” - rozpoczął Ondrášek.
Głowa do góry i walka
Dla 34-latka był to pierwszy występ od 21 maja 2022 roku i meczu z Wartą Poznań, podczas której opuścił murawę z poważnym urazem. Jak Wiślak radził sobie w tym niełatwym dla siebie czasie? „Miałem dwie opcje - albo odpuścić i ponieść porażkę, albo zagryźć zęby i pracować z całą mocą po to, by wrócić jeszcze silniejszym. Bardzo wiele działo się w mojej głowie, bo zdałem sobie sprawę z tego, że na świecie są dużo gorsze rzeczy, z którymi ludzie muszą zmagać się każdego dnia. Zdecydowałem się więc podjąć rękawice, choć momentami było mi ciężko, nawet bardzo, ale życie płynęło dalej. Wracam do zdrowia, a z nogą już wszystko w porządku, ale to jeszcze nie koniec mojej walki” - kontynuował „Kobra”.
Dać argumenty
Napastnik Białej Gwiazdy zapewnił również, że ciężką pracą postara się wywierać presję na Ángelu Rodado i Sergio Benito, a przede wszystkim przekonać trenera, by ten już niebawem mógł uwzględnić go w kadrze meczowej. „Już od jakiegoś czasu trenuję z drużyną, czuję się dobrze, więc w nadchodzącym tygodniu zrobię wszystko, żeby dać sygnał trenerowi i nieco „zamieszać mu w głowie” przed następnym meczem. Tak naprawdę to jego decyzja będzie decydująca, bo to on oceni, czy jestem gotowy, by znaleźć się w kadrze meczowej. Mogę jednak obiecać, że Ángel i Sergio nie będą mieli ze mną łatwo, bo mocno ich nacisnę i będę wywierał presją. To jest pewne. Wiem jednak, że to tylko i wyłącznie wzmocni drużynę” - zakończył Zdeněk Ondrášek.