Rozmowa z napastnikiem Białej Gwiazdy.
„Chcieliśmy wygrać i to był nasz główny cel, ale pomimo wielu prób piłka nie znalazła drogi do siatki. Bierzemy jednak ten punkt i pracujemy dalej, bo uważam, że w naszej grze był widoczny progres. To jest ważne i na tym musimy się skupiać, by w kolejnym meczu wykreować sobie jeszcze więcej sytuacji i, co najważniejsze, skutecznie je sfinalizować” - rozpoczął Ondrášek
Krok po kroku
Wiślakom nie udało się osiągnąć zamierzonego celu i dopisali do swojego konta jeden punkt. Napastnik Białej Gwiazdy podkreśla jednak, że drużyna walczy dalej i spogląda w kierunku kolejnych meczów. „Dla nas każdy mecz jest kluczowy i nie inaczej było tym razem. Wyszliśmy na boisko i od początku robiliśmy wszystko, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nie udało nam się to niestety, ale nie ma się co załamywać, tylko walczyć dalej. Nie ma innej opcji. Mamy do rozegrania jeszcze 12 spotkań, jednak zawsze najważniejszy jest ten najbliższy mecz, czyli w tym przypadku starcie z Legią” - kontynuował Wiślak.
Zadanie w stolicy
Teraz przed piłkarzami spod Wawelu wyjazd do stolicy Polski i pojedynek z warszawską Legią. Jak na starcie z aktualnym mistrzem Polski zapatrują się krakowianie? „W Ekstraklasie nie ma łatwych meczów, czego doświadczyliśmy w poniedziałek. Jedziemy do Warszawy z tą świadomością, jednak mogę obiecać, że damy z siebie 110 procent i jeśli będziemy się prezentować tak, jak w pierwszych minutach z Górnikiem, to dużo zespołów może mieć z nami problemu i będziemy po prostu zdobywać punkty” - powiedział napastnik.
DNA walczaka
Zdeněk Ondrášek znalazł się wyjściowej jedenastce Białej Gwiazdy po raz pierwszy od powrotu na Reymonta. Czeski napastnik opowiedział o swojej dyspozycji fizycznej i zapewnił, że jest gotowy na dalszą walkę. „Fizycznie czuję się dobrze. Stoczyłem dużo pojedynków, co jest poniekąd wpisane w moje DNA i jestem przygotowany na to, że jeszcze wiele ich stoczę. Polska liga jest twarda, trzeba być nieustępliwym i dawać z siebie maksa, by osiągać korzystne rezultaty” - zakończył Kobra.